Kto przytuli Aleksandra Szczygło?

Mój ulubiony minister prezydencki, Aleksander Szczygło, bawiąc na niedzielnym śniadaniu w Radiu Zet, mocno się zdenerwował. – Do kogo pan się chce w Europie przyklejać, do Niemiec czy do Rosji? – zapytał oburzony, rzucając jeszcze słowem „idiotyzmy”. Minister jest podenerwowany, ponieważ koncepcja tarczy antyrakietowej, za którą opowiadał się rząd PiS (i, z mniejszym entuzjazmem, rząd Platformy), nie powiodła się. Można, oczywiście, zwalać wszystko na Tuska i Sikorskiego (chłopcy od piłki nożnej, którzy udają twardzieli), można strofować Amerykanów, że wybrali Obamę (gdyby nie kryzys, to wybraliby McCaina – mówi J. Kaczyński), ale nie zmienia to faktu, że tarcza padła.

Tu dygresja: Jeżeli Platformie Obywatelskiej można mieć coś złe (a  można i to dużo!!), to przede wszystkim to, że ulega presji PiS, wręcz się go boi. Uległa w sprawie CBA, ugięła się w sprawie lustracji, ustąpiła w sprawie ludobójstwa, poddała się w sprawie tarczy, którą podpisała przed wyborami w USA, byle zamknąć usta krytykom z PiS. Taktyka unikania konfliktów  pozwala zachować wysokie poparcie (najnowsze badania dają jej 48 proc. poparcia, przy 22 proc. dla PiS), ale utrudnia zachowanie własnego oblicza. Platforma to coraz bardziej PiS w wersji light i to będzie dla wielu wyborców główny argument, żeby głosować na Tuska. W ten sposób Platforma zabierze głosy umiarkowanym zwolennikom PiS oraz lewicy.

Wracając do ministra Szczygło. Reprezentuje on sposób myślenia braci Kaczyńskich: patriotyzm rozumiany jako wieczny antagonizm z Rosją i z Niemcami, nieufność wobec zjednoczonej Europy, rozpamiętywanie historii, kult klęski i bohaterszczyzny, apologia własnej przeszłości, agresywny ton wobec sąsiadów, poczucie wyższości („nie my powinniśmy brać lekcje pokory”) itd., itp. Na tym tle fragment przemówienia prezydenta Kaczyńskiego z 1 września, dotyczący Zaolzia, jest chwalebnym wyjątkiem.

W sprawie tarczy strona polska (w ślad za Bushem) obłudnie utrzymywała, że jej celem miały być rakiety dalekiego zasięgu z Iranu, i tylko z Iranu. Była to taka sama bzdura, jak mówienie o broni masowej zagłady w rękach Iraku.  Mówiono „Iran”, a w domyśle „Rosja”. Dopiero  Obama miał odwagę przyznać, że nie chodziło o Iran, którego rakiety nie są tak groźne, jak utrzymywano, ale o Rosję. Ta z kolei groziła instalacją rakiet w Królewcu i oburzała się na Waszyngton. A Rosja jest Ameryce potrzebna.

Gdy Obama wykonał gest pod adresem Rosji, minister Szczygło i osoby podobnie myślące, bardzo się zdenerwowały, ponieważ nie wyobrażają sobie, że odprężenie Waszyngton – Moskwa  może być dla Polski korzystne. Widzą oni nasz kraj wyłącznie jako przyczółek USA na terenie „bliskiej zagranicy Rosji”. Wedle tego rozumowania – im gorsze stosunki Biały Dom – Kreml, tym lepiej dla nas, bo wtedy jesteśmy potrzebni, wtedy nasza cena idzie w górę; natomiast gdyby stosunki USA – Rosja były dobre, to wtedy wielkie mocarstwa by o nas zapomniały.

Minister Szczygło, jako jeden z ludzi odpowiedzialnych za nasze bezpieczeństwo, powinien koniecznie przeczytać wywiad  Zbigniewa Brzezińskiego dla „Rzeczpospolitej (z 18 września br.). Mówiąc o polityce USA wobec naszego kraju, Brzeziński powiada: „Polska jest, rzecz jasna, partnerem – ale nie ma specjalnej, odrębnej strategii amerykańskiej wobec Polski. NIE MA TEŻ, CO ISTOTNE, TENDENCJI DO KONIUNKTURALNEGO WYKORZYSTYWANIA POLSKICH RESENTYMENTÓW GEOPOLITYCZNYCH, co miało miejsce za czasów administracji Busha. Wydaje mi się, że szczególnie w jej końcowym okresie była tendencja do subtelnego WYKORZYSTYWANIA POLSKIEGO NASTAWIENIA DO ROSJI W CELU UZYSKANIA POZYTYWNEJ REAKCJI WARSZAWY DLA TARCZY I ZWIĄZANEJ Z NIĄ STRATEGII. (…) Strona polska uznała jednak, że taktycznie, czy też nawet strategicznie, można to wykorzystać dla wzmocnienia amerykańskiej obecności w Polsce – NIE W ZWIĄZKU Z TEHERANEM, LECZ W ZWIĄZKU Z MOSKWĄ” (podkreślenia – Pass.).

Innymi słowy, prof. Brzeziński, którego nie można oskarżać o rusofilię, przyznaje rację Kremlowi: tarcza miała prawo niepokoić Moskwę, co mnie osobiście nie przeszkadza (niech się Rosjanie martwią), ale Brzeziński mówi więcej: rząd Busha traktował nas instrumentalnie, wykorzystywał polskie obawy wobec Rosji dla swoich, a niekoniecznie dla  naszych, celów. Niepotrzebnie narażał nas na pogorszenie stosunków z Moskwą.

Aleksander Szczygło powinien przemyśleć sobie  słowa Brzezińskiego. Oznaczają one bowiem, że choć Stany Zjednoczone powinny pozostać naszym głównym sojusznikiem i jedynym jak na razie gwarantem naszej niepodległości, to nie wszystko, co jest dobre dla General Motors jest również dobre dla Polski. Waszyngton zmienia swoją politykę, wyciąga rękę do Moskwy, podobnie jak to czyni Unia Europejska, i jeżeli Polska nie wyciągnie z tego wniosków, to pozostanie samotna i izolowana. Nie będzie do kogo się przytulić.