Wywiad obcy, ale dobry

„Są tacy, którzy kupują ‘Rzeczpospolitą’, tacy, którzy kupują ‘Wyborczą’, są wreszcie i tacy, którzy słuchają TOK FM…” – mówi Ewa Wanat, redaktor naczelna TOK FM. Jeśli chodzi o mnie, to należę do wszystkich trzech kategorii – śledzę wszystkie te media.

W miniony weekend największą satysfakcję sprawiły mi dwa wywiady w „Rz”: z Ewą Wanat i ze Zbigniewem Brzezińskim. Wanat mówi, że robi radio liberalne, otwarte, najbliżej jej do niemieckich Wolnych Demokratów (FDP), w Polsce nie ma ‘swojej’ partii, ale poglądy ma. Wie, w jakim kraju chciałaby żyć. „Chciałabym, by wszelkie mniejszości czuły się równie dobrze jak większość i by współistniały różne światopoglądy, a nie tylko katolicki, i to w specyficznym, narodowokatolickim wydaniu, jak teraz (…). W sprawie wychowania seksualnego w szkołach wszystkie kolejne rządy ulegają dyktatowi Kościoła. (…) Jeśli homoseksualiści nie mogą się afiszować, to heteroseksualiści również, bo inaczej byłaby to dyskryminacja. Jeśli heteroseksualiści mogą chodzić za rękę, opowiadać publicznie o wakacjach z żoną, to homoseksualiści powinni mieć podobne prawa.”

Pani Ewa nie traci nadziei, że w Polsce zajdą podobne zmiany, co w Hiszpanii i we Włoszech. Ja też mam taką nadzieję, a Pani Ewie gratuluję, że poradziła sobie z „obcym wywiadem”.

Druga rozmowa także pochodzi z „Rz.”. To wywiad z prof. Zbigniewem Brzezińskim, pod wymownym tytułem „Polska musi wreszcie dorosnąć”. Brzeziński wytyka nam wady, które dobrze znamy – megalomanię, egocentryzm, roszczeniowy stosunek do świata, skłonność do myślenia w kategoriach czarno – białych, ale rzadko ktoś mówi o tym tak wprost, i ten „ktoś” to nie jest byle kto, nie sposób oskarżyć go o brak sympatii dla Polski.

Nawiązując do komplementów, jakie wiceprezydent Biden prawił Polsce podczas niedawnej wizyty, Z.B. mówi: „Ponieważ mocno widać, jak strasznie stronie polskiej zależy na różnych komplementach, to Amerykanie – nie ponosząc z tego tytułu specjalnych kosztów – zdecydowali się na takie formy wypowiedzi. (…) Strona amerykańska nie czuje się jednak zobowiązana do specjalnych świadczeń wobec Polski (…) Amerykanie podchodzą jednak racjonalnie do istotnych dysproporcji w potencjale Polski i USA. Jeżeli polskiemu rządowi łatwiej jest ten fakt przełknąć pod przykrywką daleko idących komplementów, to proszę bardzo.”

W polskim nastawieniu – mówi dalej Brzeziński – typowe jest ciągle łaszenie się o słowa uznania. „Najwyższy czas, by Polska stała się państwem poważnym, a nie żyła ciągle w zawieszeniu między niebem a piekłem. Niebo jest wówczas, gdy Ameryka nas kocha (…), a piekło, kiedy można zakrzyknąć: znowu nas zdradziliście…” (Do tej manichejskiej wizji zaliczyłbym także utożsamianie Rosji z piekłem. Najnowsze wydarzenia – protest grupy rosyjskich uczonych przeciwko praktykom władz, a także przypomnienie przez prezydenta Miedwiediewa o nie mających usprawiedliwienia zbrodniach stalinizmu wskazują, że i tam nie wszystko jest czarne jak noc – Pass.)

Zamiast dbać o swoje interesy – mówi dalej Z.B. – Polska boczy się na rurociąg północny i „ogranicza się do oczekiwania, że inni – m.in. te państwa, które widzą w projekcie gazociągu północnego bardzo konkretne dla siebie korzyści – będą dbać o polskie interesy. Niemcy od razu zaproponowali przecież odnogę do Polski, ale władze w Warszawie tę propozycję odrzuciły. (…) Jeżeli przez tak wiele lat nie podejmowało się konkretnych kroków zapobiegawczych, to jak można domagać się zapewnień, że w razie czego potężni przyjaciele przyjdą z pomocą?” Bardzo mało słychać o tym, co Polska konkretnie robi, żeby zadbać o swoje interesy, „za to bardzo dużo się mówi o tym, co inni powinni dla Polski zrobić.”

Święte słowa! Także w innych fragmentach rozmowy Brzeziński ściąga dziennikarza na ziemię. Gorąco polecam lekturę obu rozmów. Nareszcie ktoś mówi to, co inni myślą lub czują, ale nie mają odwagi powiedzieć. (Minister Sikorski, który porównał rurociąg północny do paktu Ribbentrop – Mołotow, powinien przeczytać obowiązkowo). Przy okazji tej lektury zauważam, że z biegiem lat moje skłonności (temperament?) publicystyczne ulegają zmianie. Kiedy byłem młody – sięgałem po pióro przede wszystkim, żeby polemizować, pojedynkować się, adwersarza rozgromić, a samemu – wygrać. Z biegiem lat coraz częściej siadam do komputera, żeby poprzeć innych, tych, z którymi się zgadzam.

Być może dzisiaj szczególnie. Byłem na Cmentarzu Komunalnym na Powązkach, jechałem na rowerze przez opustoszałem miasto, za to na cmentarzu zobaczyłem tysiące ludzi, położyłem kwiaty na grobie rodziny, a niedaleko widziałem łunę światła od setek zniczy przed trzema sąsiadującymi grobami: Jacka Kuronia, Bronisława Geremka i Leszka Kołakowskiego. W taki dzień nie sposób się kłócić.