Zwierzo-człeko-kibole

Premier Tusk, zapalony piłkarz, powinien zaangażować się w zwalczanie bandytyzmu na stadionach piłkarskich. To samo powinni zrobić jego wpływowi koledzy z boiska – ministrowie, prezesi banków, ludzie o dużych możliwościach.

Choć od soboty minęło już kilka dni, nie mogę ochłonąć z wrażenia, jakie wywarło na mnie zachowanie zwierzo – człeko – kiboli Legii w Warszawie. Po informacji o śmierci współwłaściciela klubu, 59-letniego Jana Wejcherta, część kibiców skandowała „Jeszcze jeden!”, co dotyczyło drugiego współwłaściciela Klubu, Mariusza Waltera – człowieka o wielkich zasługach dla polskiej kultury, piłki i mediów, pogrążonego w żałobie po śmierci jednego z najbliższych swoich współpracowników. „To skandal nie do opisania i oznaka zezwierzęcenia. Jak można nie uszanować pamięci zmarłej osoby?” – oświadczył przedstawiciel klubu i zapowiedział sankcje (zakaz wstępu na Legię) dla osób, które zostaną rozpoznane z nagrań video.

Nagranie oburzających i wstrząsających scen na Legii pokazał m.in. Tomasz Lis w swoim programie w TVP. Moim zdaniem, to nie byli kibice, ale po prostu faszyści. Na ich widok człowieka przechodzą aż ciarki. „Gazeta Wyborcza” informuje, że do gorszących zajść zaszło także na stadionach w innych miastach, m.in. kibice Wisły Kraków (miasto inteligencji i duchowieństwa, duchowa stolica Polski), skandowali „Rachu ciachu, Małpa w piachu”, co było aluzją do śmierci w wyniku napaści przez bandytów z Krakowa. Jest to już w Polsce zjawisko częste.

W takiej chwili, kiedy bandyci ze stadionu Legii skandują „Jeszcze jeden!”, ogarnia człowieka wstyd i poczucie bezsilności. Przecież stadion na Łazienkowskiej znajduje się zaledwie kilkaset metrów od polskiego parlamentu i siedziby rządu. To nie jest żadna wiocha, to centrum stolicy kraju, który ma o sobie wysokie mniemanie i chętnie poucza innych, dał światu laureatów Nobla, papieża i Wałęsę. O rzut kamieniem od ambasad Francji, Niemiec, USA. Wstyd, wielki wstyd i smutek, że takie potwory żyją wśród nas.

Te potwory hodowane są m. in. przez PZPN, przez światek piłkarski, a przede wszystkim przez kluby, które kokietują kibiców, pobłażają im, bo się ich boją, bez nich nie mogą żyć, a także przez media i wszystkich, którzy przyczyniają się do chamstwa oraz szowinizmu. Problem zdziczenia kibiców piłkarskich nie narodził się w Polsce, istnieje na ten temat obfita literatura i doświadczenie innych państw (o ile wiem, w W. Brytanii udało się to zjawisko opanować, natomiast w Chile oglądałem sceny podobne jak u nas, a nawet gorsze).

Przychodzi mi na myśl, że na czele rządu stoi dziś zapalony miłośnik piłkarstwa. To dobra chwila, żeby premier zaangażował swój autorytet, przeprosił za nie swoje grzechy, ale w imieniu nas – oburzonych i zawstydzonych, wszystkich, którzy poczuli się obrażeni przez bandytów ze stadionu Legii. Przecież to są nasi rodacy, współobywatele RP. Byłoby ładnie, a może i skutecznie, gdyby wpływowi koledzy Donalda Tuska z boiska wystąpili z jakąś inicjatywą na rzecz zwalczania bandytyzmu i zezwierzęcenia, które towarzyszy polskiej piłce nożnej. Nie można się ograniczać do budowy „Orlików”. Sądzę, że inicjatywa premiera Tuska (choćby jego głos w tej sprawie) byłaby celowa i pożyteczna także z punktu widzenia jego PR (pi-ar). Również Kościół mógłby otworzyć usta w tej sprawie. Może znajdzie się odważny polityk albo duchowny, który zejdzie z ambony, albo wyjdzie ze studia TV i usiądzie podczas meczu na „żylecie”. Skoro kontaktu z tłumem nie boi się Owsiak, to może znajdą się inni odważni.