Wirus Kochanowskiego

Pierwsze symptomy wirusa Kochanowskiego to podwyższona temperatura, nadaktywność, wybujałe ambicje, złośliwość, urojenia, szybsze mówienie niż myślenie, utrata poczucia rzeczywistości. Szczególnie dotkliwe są uporczywe zaburzenia równowagi pomiędzy opozycją a rządem, która powinna cechować rzecznika praw obywatelskich.

W ciągu ostatnich tygodni RPO obraził feministki (które następnie przeprosił), dziennikarza TVN 24, Piotra Marciniaka, który go przesłuchiwał w sposób dość bezceremonialny (co Kochanowski porównał do przesłuchań przez UB i też się z tego wycofał), a przede wszystkim zaatakował minister zdrowia, dr Ewę Kopacz za to, że nie zakupując szczepionki przeciw grypie A/H1N1 nie dopełnia obowiązku i być może sprowadza zagrożenie epidemiologiczne.

W piątek, 13 bm., dr (praw) Kochanowski postawił min. Kopacz prawdziwe ultimatum. Albo do poniedziałku 16 bm. odpowie na jego zarzuty, albo on zawiadomi tego dnia prokuraturę. Gotowe do podpisu pismo, niczym naładowany i odbezpieczony pistolet, leży już na biurku rzecznika. Ofiarą, ma być – oczywiście – nie tylko Kopacz, ale i Tusk oraz Platforma przed wyborami. Tylko patrzeć, jak poważnie zaniepokojony prezydent wezwie Kopacz na dywanik.

Pierwsze, co mi przyszło na myśl, kiedy słuchałem rzecznika (który, jakże by inaczej, zwołał konferencję prasową) to działanie na szkodę strony polskiej. Kiedy wiadomo, że trwają niełatwe negocjacje strony polskiej z koncernami farmaceutycznymi, Janusz Kochanowski działa, jak gdyby był „rzecznikiem interesu koncernów”, a nie rzecznikiem praw obywatelskich, gdyż przystawia stronie polskiej pistolet do skroni, osłabia jej pozycję i daje argument producentom szczepionki, żeby nie ustępowali, bo Polska ma nóż na gardle.

Co więcej, rzecznik poniża minister Kopacz, mówiąc, że jej nie wierzy, ani w tej, ani w innych sprawach, że nie wierzy rządowi, nie wierzy, iż producent szczepionek chce je sprzedawać bez gwarancji, że nie chce wziąć odpowiedzialności za ewentualne skutki uboczne. To wszystko „nie trzyma się kupy” – mówi Kochanowski. A czego trzyma się rzecznik? Celnie odpowiedział mu wiceminister zdrowia, Jakub Szulc, mówiąc, ze minister zdrowia podlegałaby odpowiedzialności karnej, gdyby zakupiła szczepionki bez sprawdzenia jakości, skuteczności, bezpieczeństwa i ewentualnych konsekwencji prawnych. Także pogróżki, do jakich ucieka się rzecznik, uwłaczające czci osoby zagrożonej, lub groźba spowodowania postępowania karnego, podpadają pod kodeks karny.

Nie po raz pierwszy dr Janusz Kochanowski pokazuje, że nie dorósł do swojego stanowiska, w niektórych swoich wypowiedziach zachowuje się jak polityk opozycji, ochoczo przyłącza się do oskarżeń, jakie opozycja wysuwa pod adresem rządu, do czego opozycja ma pełne prawo, aczkolwiek w przypadku epidemii lepiej byłoby zawiesić walkę polityczną i wszystko, co prowadzi do zwiększenia paniki. Rzecznik nie ma jednak zahamowań, zaciera rączki, straszy sprowadzeniem zagrożenia epidemiologicznego, wymachuje pismem do prokuratury, wywija pistoletem, jak szeryf na Dzikim Zachodzie.

Poseł Wikiński z SLD doradza rzecznikowi wizytę u psychiatry. Ja bym się tak daleko w argumentach ad personam nie posunął. Ale jakaś kuracja przeciwko wirusowi Kochanowskiego byłaby celowa. A może istnieje na to szczepionka? Jeśli tak, to kupić koniecznie!