Katastrofa Tuska i Klicha
Nie trudno przewidzieć, jak będzie wyglądała kampania prezydencka PiS: Tylko prezydent z tej partii będzie stanowił gwarancję, że katastrofa pod Smoleńskiem zostanie wyjaśniona do końca. Tusk i Klich do spółki z Rosjanami będą mataczyć i ukrywać niewygodne fakty. W imię rzekomej, piarowskiej poprawy stosunków z Rosją, polski premier będzie przemilczał kluczowe pytania w sprawie katastrofy. Zarówno niewygodne dla Rosji (lotnisko), jak i dla swojego rządu (szkolenie pilotów, rozprzężenie i zaniedbanie procedur)
Dopóki na czele państwa nie stanie prezydent z PiS, strona polska (złodzieje, którzy ukradli państwo polskie Jarosławowi Rymkiewiczowi) będzie występowała w roli petenta wobec Rosjan. Uzurpatorzy, którzy sięgają po urząd prezydenta, będą uprawiali politykę na kolanach. W takiej pozycji będą zanosili do Moskwy modły o oddanie czarnych skrzynek. Tusk i Klich – przeczytamy wkrótce – nie będą mieli odwagi, ani godności, żeby zapytać Rosjan dlaczego nie zamknęli lotniska, dlaczego na lotnisku „panował chaos” i poniewczasie uzupełniano żarówki, dlaczego wycofano system nawigacji sprowadzony na lądowanie Tuska i Putina, dlaczego nie godzą się na komisję międzynarodową, której powołania domaga się taki autorytet moralny jak prof. Jacek Trznadel. Tylko prezydent – patriota będzie odporny na zaloty Putina i Miedwiediewa, postawi się Rosjanom. Jedynie on nie zezwoli na rosyjskie matactwa, wyrwie, wyszarpie, wywalczy czarne skrzynki i prawdę o katastrofie. To tyle, tytułem wskazówki na kogo głosować w wyborach prezydenckich.
Ale pozostają jeszcze wybory parlamentarne. Pierwszy musi za nie zapłacić minister Obrony, Bogdan Klich, ponieważ ktoś musi odpowiedzieć za czarną serię katastrof – „śmigłowiec Millera”, CASA z dowództwem wojsk lotniczych na pokładzie, incydent z Tbilisi i wreszcie katastrofa smoleńska. Seria zaiste tragiczna, wołająca o pomstę do nieba, gdyż analogie nasuwają się same. Winni muszą się znaleźć. Polskie lotnictwo wojskowe, kiedyś duma naszego kraju (Żwirko i Wigura, Dywizjon 303), dziś jest przedmiotem najgorszych podejrzeń, choć jest wyposażone w całą flotę samolotów F 16 i broni obszaru powietrznego bratniej Litwy.
Klich będzie zasypany gradem pytań, które zasygnalizował już jego „imiennik”, Edmund Klich, przewodniczący państwowej komisji badania wypadków lotniczych: Winni katastrofy usiłują wszystko zwalić na pilotów, a jego ludzi zmuszano (co za zbrodnia!) do współpracy z polską prokuraturą. Niewystarczające szkolenie pilotów, jedynie dwóch-trzech uprawnionych do pilotowania samolotów TU 154 M, za mało wylatanych godzin, za dużo generałów na pokładzie fatalnego dnia (samolot z Tuskiem był również pełen osobistości, co świadczy o lekkomyślności premiera, BOR i innych). Ponieważ pozycja Bogdana Klicha już i tak była kwestionowana, choćby przez generała Skrzypczaka, minister może być trudny do obrony. Ciekawe, jak zachowa się premier – czy stanie za swoim ministrem murem, jak za Ewą Kopacz (słusznie), czy też rzuci Klicha na pożarcie, tak jak postąpił wobec ministra Ćwiąkalskiego (niesłusznie)?
Tusk znalazł się w trudnej sytuacji. Zamiast dociekania o to, czy i jaką presję (choćby niewypowiedzianą) odczuwał na sobie tragicznie zmarły kapitan samolotu, jakie wyciągnął wnioski z lotu do Tbilisi, dlaczego nie wysłuchano ostrzeżeń i sugestii z wieży kontrolnej, żeby nie lądować, dlaczego zaproszono tak wiele osób do jednego samolotu, dlaczego zdecydowano się na podwójne obchody, dlaczego samolot wyleciał z opóźnieniem, dlaczego nie było „planu B” – w ogniu pytań i zarzutów znajdzie się strona „rządowa-rosyjska”. Oczywiście, nikt nie napisze, jakie byłyby w Polsce komentarze, gdyby lotnisko w Smoleńsku zostało zamknięte na krótko przed przybyciem polskiego prezydenta w drodze do Katynia. Rachunek za to będzie płacił Bronisław Komorowski. Bo tylko kandydat PiS gwarantuje… i tak dalej.