Widmo

Po obejrzeniu końcówki meczu piłkarskiego Argentyna – Grecja (zdążyłem zobaczyć drugą bramkę), zerknąłem na chwilę na „Szkło kontaktowe” w TVN 24, a tam zdążyłem zobaczyć dwa wpisy telewidzów. Oba w związku z kampanią uśmiechów PiS do SLD. Jeden stwierdza, że prezes (Kaczyński) „szuka punktu ‘G’ lewicy”, a drugi pyta, czy prezes stoi „tam, gdzie stało ZOMO”.

Rzeczywiście, jesteśmy świadkami maskarady, jakiej dawno nie było (i to jak skutecznej!!!). Prezes Kaczyński najpierw z orła przeistoczył się w gołąbka, a teraz pokazał nową twarz przyjaciela lewicy. Niewiarygodne, że polityk, który zaledwie kilka lat temu wzywał do delegalizacji SLD jako „organizacji przestępczej”, kręcił bicz na Barbarę Blidę, i utrzymywał, że największym zagrożeniem dla Polski są „postkomuniści”, dzisiaj porzuca to słowo, mówi już tylko o „lewicy”, nie ma nic przeciwko temu, żeby i jemu zarzucano lewicowość, a Józefa Oleksego nazywa „polskim” (!) politykiem lewicowym starszo – średniej generacji. Oleksy politykiem polskim! Niesłychane! Ciekawe, co prezes Kaczyński powie o Jaruzelskim? Może nawet dostrzeże w nim patriotę? Szybko, bardzo szybko, muszą być przepisywane pisowskie podręczniki historii, „rozmówki polsko – polskie” i podręczne słowniczki wyrazów politycznych. Bardzo ciekawe, czy również propisowscy uczeni, jak prof. Staniszkis, deputowani, jak dr Migalski, i dziennikarze „Gazety Polskiej” i „Rz” zapomną tego słowa, które było kluczem do diagnozy sytuacji politycznej w IV RP, gdzie postkomuniści czaili się za każdym rogiem.

Jedna sprawa to niebywale krótka pamięć i zdolność do zmiany swojego wizerunku, jaką wykazuje prezes Kaczyński. Takiego cynizmu, drugiej takiej nachalnej operacji wizerunkowej, próżno by szukać. I to w wykonaniu prezesa PiS, która to partia (i jej zwolennicy w mediach) cały czas twierdzili, że Platforma i Tusk to jest czysty piar. Nie dalej jak wczoraj słyszałem na własne uszy posła Poncyliusza, wiceszefa kampanii J.K., jak mówił, że prezes jest „autentyczny, głęboki”, a Tusk jest „płytki”. Mniejsza o Tuska, ale prezes – „głęboki”? „Autentyczny”? Przecież ten człowiek i jego doradcy traktują wyborców jak dzieci! Bezczelnie, w oczy, zmieniają kostium na oczach publiczności. Żeby się przebrać nie idą nawet do garderoby, ba, nie fatygują się za parawan. Co za lekceważenie publiczności!

Ale bardziej przygnębiająca niż te metody jest ich skuteczność. Znakomity wynik prezesa Kaczyńskiego w I turze wyborów świadczy o tym, że rację mają ci, którzy – jak Jacek Kurski – wierzą, że głupi lud to kupi. Jaką pogardę trzeba mieć wobec ludzi, i jak dobrze trzeba ich znać, żeby wciskać im taki kit, i to bezkarnie, ba, nawet zyskując sobie w ten sposób ich poparcie. Smutne, bardzo smutne.

Jedno jest tylko w tym wszystkim budujące, i to pisze całkiem serio: że Jarosław Kaczyński poszedł po rozum do głowy, poczuł się zmuszony odwołać wojnę polsko – polską, w której był głównym podżegaczem, i odwołał widmo postkomunizmu, które już nie krąży po Polsce. Warto było tego doczekać. Teraz nad Polską inne krąży widmo.