Odprężenie czy zimna wojna

Komorowski – pierwszą debatę telewizyjna wygrał, w drugiej nie przegrał (remis?).

Zacznę od dygresji. Szkoda, że Pal Schmitt został nowym prezydentem Węgier. Przydałby się na tym stanowisku w Polsce. „Jest dobrze wykształcony, zna języki, ma bardzo dużo zagranicznych kontaktów. Z łatwością potrafi nawiązywać rozmowę z ludźmi. Słowo ‘przyjacielski’ bardzo do niego opasuje” – mówi „Rzeczpospolitej” węgierski politolog, prof. Atilla Agh. Czytałem to z zazdrością. Taki prezydent, w dodatku dwukrotny medalista olimpijski w szabli (w latach 60.), a nie w kickboxingu, bardzo by nam się przydał.

Potem już, niestety, węgierski politolog zaczął bredzić: „Jako jeden z wybitnych sportowców na szczeblu narodowym (Schmitt) był po stronie władzy. Bez wątpienia skorzystał na poprzednim systemie”. Większej głupoty dawno nie czytałem, wynika z niej ni mniej ni więcej, tylko że szablista Wojciech Zabłocki, tyczkarz Kozakiewicz czy bokser Kulej byli beneficjentami systemu, a nie swojej własnej pracy i talentu. A jeżeli ktoś w PRL był wielkim aktorem, pianistą czy profesorem – to też był sługą i beneficjentem systemu? Wydawałoby się, że przynajmniej niektórzy ludzie uciekali od systemu w sztukę, naukę, sport czy w medycynę. A tu okazuje się, że im kto był bardziej wybitny, ten bardziej służył systemowi i zeń korzystał. Najlepiej było chlać wódę i nic nie robić.

Niestety, taki stosunek do przeszłości charakteryzował myślenie Czwartej RP, kiedy mówiono o peerelowskich profesorach, artystach czy adwokatach, a Jarosław Kaczyński snuł mrzonki o utworzeniu pierwszego państwowego uniwersytetu, który będzie wolny od peerelowskiej profesury. Prawdopodobnie od peerelowskich biegaczy, miotaczy i skoczków również.

Niestety, nie mamy takiego kandydata na prezydenta, jak Węgrzy (choć jest to polityk prawicowy, nie z mojej bajki). Mamy dwóch kandydatów dość do siebie podobnych. Dwaj panowie w sile wieku, bez przesadnego wykształcenia, znajomością języków żaden nie imponuje, obaj praktykujący katolicy, mało wrażliwi na punkcie neutralnego światopoglądowo, świeckiego państwa, obaj z przeszłością antykomunistyczną, politycy doświadczeni, dobrze znani, bez wyrazistego programu.

Ale są między nimi ogromne różnice. Kaczyński to gracz, kameleon, intrygant, awanturnik, rozpętał histerię antykomunistyczną, lustracyjną, policyjną, dyskredytował największe polskie osiągnięcia – ‘okrągły stół’ i transformację ostatnich dwudziestu lat, bez skrupułów zagarniał wszystko, co się dało – od mediów po dyplomację, patronując czystkom i polityce odwetu, z degradacją gen. Jaruzelskiego i delegalizacją SLD, był ojcem chrzestnym IV RP. A kiedy zorientował się, że grozi mu bankructwo polityczne – wszystkich swoich dzieci się wyrzekł, schował swoje ulubione dzieci – Joachima Brudzińskiego, Beatę Kempę, Jacka Kurskiego, Zbigniewa Ziobro, nikt nie zna przy nim dnia ani godziny, porzucił swoje ulubione projekty, zapomniał o tym, że postkomuniści są największym zagrożeniem, zapomniał o lustracji, zapomniał o skrupułach, o wzmożeniu moralnym, i nie wahał się rozpocząć swojej kampanii od pochówku swoich najbliższych na Wawelu. Kiedy dowiedziałem się o Wawelu, nie miałem wątpliwości, że będzie kandydował. I z punktu widzenia swojej partii i własnych ambicji – dobrze zrobił. Uległy one wzmocnieniu, Kaczyński i PiS są beneficjentami kampanii. Ale co jest dobre dla PiS, nie musi być dobre dla Polski.

Komorowski ma swoje słabości – nie ma tych atutów, co Schmitt, nie jest Spinozą, ani medalistą olimpijskim, nie zna języków, nie jest taki bystry jak Tusk czy charyzmatyczny jak Jarosław Kaczyński, ale jest człowiekiem o jasnym życiorysie, umiarkowanych poglądach i temperamencie, jest bardziej od swojego rywala liberalny w takich sprawach jak in vitro i równouprawnienie kobiet, nieco bardziej otwarty na lewicę, aczkolwiek też ma za uszami POPiS, IPN, CBA itd. Prochu nie wymyśli, ma jednak atuty o znaczeniu państwowym – jest wiarygodny, stabilny, przyzwoity, ma rację, kiedy mówi, że to nie on musiał się zmieniać. Pierwszą debatę telewizyjna wygrał, w drugiej nie przegrał (remis?).

Komorowski jako prezydent i Tusk jako premier to przynajmniej jest szansa na normalną Polskę i na niezbędne reformy, których Platforma aż nadto się bała, karygodnie zaniedbując niektóre z nich (media publiczne, CBA, IPN, KRUS). Najważniejsze, że Kaczyński to polityk napięcia i zimnej wojny – Komorowski to polityk odprężenia.

Kto chce napięcia i jest złakniony konfliktów- niech głosuje na kandydata PiS, będzie miał nieustającą awanturę. Kto pragnie spokoju i chce żyć w normalnym kraju – ten powinien głosować na Komorowskiego. Żaden z kandydatów nie jest moim ideałem, ale powierzając Polskę Komorowskiemu wiem, że odetchniemy z ulgą, podobnie jak nasi sąsiedzi i Europa.

***

MÓJ SERW – WASZ RETURN

STASIEKU i inni blogowicze zainteresowani tenisem, kolekcjonowaniem sztuki, zdobywaniem przyjaciół i pieniędzy – zapraszam do książki „Passent o Fibaku”, która ukazała się w tych dniach nakładem Wydawnictwa Nowy Świat. Książka ta ma swoich rodziców chrzestnych. Matką chrzestną jest Agnieszka Osiecka, która uprawiała sporty (była pływaczką w CWKS Legia), i wspólnie ze mną zachęcała do uprawiania sportów naszą córkę. Pewnego dnia, w latach 70., Agnieszka poznała w USA Wojtka Fibaka, odwiedziła jego dom, była pod wrażeniem gospodarzy, Ewy i Wojtka, oraz ich kolekcji sztuki. Po powrocie zachęciła mnie do napisania tej książki.

Ojcem chrzestnym jest Tadeusz Olszański, znany dziennikarz sportowy, publicysta, tłumacz z języka węgierskiego, autor wielu książek, m.in. książki o Stanisławowie, z którego obaj pochodzimy. Na Mundialu piłkarskim w RFN, w latach 70, gdzie dzieliliśmy wspólny pokój, pewnego dnia powiedział: „Daniel, ty powinieneś napisać książkę o Fibaku”.

I tak się stało. Pierwszą wersję tej książki napisałem pod koniec lat 80., kiedy Fibak był idolem, jednym z bohaterów masowej wyobraźni w Polsce: u schyłku PRL, polski junior z Poznania przebija się do czołówki światowej. Do triumfów sportowych dochodzą poważne, prawdziwe pieniądze, a także nowa pasja: inwestowanie w nieruchomości i kolekcjonowanie sztuki, z czasem powstanie najlepsza na świecie kolekcja malarstwa polskiego tzw. Szkoły Paryskiej.

Nad tą książką pracowałem dwa lata, rozmawiałem z Rodziną Fibaka, jego kolegami, pierwszymi trenerami, na turniejach US Open w Nowym Jorku i na kortach Rolanda Garrosa, a także w innych miejscach, rozmawiałem z wieloma najwybitniejszymi tenisistami na świecie, włącznie z Ivanem Lendlem i Borysem Beckerem, z przyjaciółmi Fibaka, m.in. z Jerzym Kosińskim, ze znawcami sztuki, m.in. a Panią Profesor Władysławą Jaworską – wielką specjalistką w dziedzinie Ecole de Paris, zwłaszcza Tadeusza Makowskiego, z krytykami sztuki, m.in. z Panią Andą Rottenberg, ze specjalistami w dziedzinie przemysłu tenisowego. Chwilami towarzyszyłem Fibakowi na każdym kroku.

Pierwsze wydanie tej książki ukazało się w 1990 roku, rozeszło się znakomicie, choć Polska miała wówczas inne sprawy na głowie.. Dwadzieścia lat później spotkałem Fibaka na rowerze, na Nowym Mieście. Jechał akurat do swojej galerii w budynku ASP na Krakowskim Przedmieściu. W ciągu tych dwudziestu lat wiele się w jego życiu zmieniło – powrócił do Polski, ma nową rodzinę, nową galerię, nowe zainteresowanie. – Co z twoją książką, może byś ją wznowił? – zaproponował. Wtedy przystąpiłem do pracy. Musiałem zbadać, co Fibak robił przez tych 20 lat – poznać obecną rodzinę, kolekcję, przyjaciół. Przez 20 lat w życiu Fibaka zaszło bardzo wiele – rozpadło się małżeństwo, ale założył nową rodzinę i jest szczęśliwy, stopniała fortuna, ale pracuje na nową, rozpadła się kolekcja, ale zbiera, kupuje i sprzedaje nowe malarstwo, pozostała mu także słabość do nieruchomości, a przede wszystkim jego najlepsze cechy – inteligencja, szybkość, bystrość, nieprzeciętna głowa. No, i dystans, jaki niektórzy moi rozmówcy mają do Fibaka. Książka ukazała się po turnieju na kortach Rolanda Garrosa w Paryżu i w trakcie Wimbledonu 2010.

Wszystko to złożyło się na książkę zmienioną i rozszerzoną, o sporcie, sztuce i fortunie, pt. „MOJA GRA, Passent o Fibaku”, do której zapraszam. Mój serw – Wasz return!