Pytania na weekend

Pytanie pierwsze – co dalej z krzyżem? Obiecałem sobie nie pisać o krzyżu, ale widowisko, którego jesteśmy świadkami, nie pozwala milczeć. Wszyscy boją się krzyża jak diabeł święconej wody. Episkopat umył ręce. Przewodniczący, abp Michalik, obłudnie mówi, że Episkopat „nie ma kompetencji”. Episkopat nie ma kompetencji w sprawie krzyża!! Dawno już nie słyszałem takiej obłudy ze strony hierarchii, która akurat jeśli chodzi o „obronę krzyża” to nigdy nie był wstrzemięźliwa. I teraz jest „zdumiona” stanowiskiem rządu.

Rząd, w osobie swojego rzecznika, „jest zasmucony, martwi się”, ale jednocześnie – ustami premiera – zapewnia, że siły nie użyje. Prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz, nie ma, biedaczka, kompetencji, teren przed Kancelarią należy do Kancelarii. I tak zdobyła się na odwagę mówiąc, że Krakowskie Przedmieście – nie. A tak w ogóle to podrzuca krzyż prezydentowi. Ten zaś, jeszcze nie wprowadził się do pałacu, a już ma związane ręce.

Wszyscy, po prostu, się boją. W kraju bohaterów – strach, strach i jeszcze raz strach. Ktokolwiek ruszy krzyż naraża się na gniew nie tylko garstki fanatyków, ale także Radia Maryja, a przede wszystkim PiS. Był czas kiedy prezes Kaczyński miał klucz do sytuacji, ale ten czas się kończy, prezes słabnie w oczach (o czym za chwilę), obrońcy krzyża mogą nie posłuchać nawet ukochanego prezesa, bo widzą, co dzieje się w PiS. Pokazują wszystkim kto tu rządzi, a kto się nie zgadza – temu gest Kozakiewicza. Bezsilny Kościół, bezsilne państwo, triumfuje anarchia i sobiepaństwo. Wstyd i pośmiewisko na cały świat. Na nic zdają się zaklęcia, że to przecież demokracja, że przed Pałacem Elizejskim i Białym Domem także gromadzą się dziwacy, gdyż dobrze wiadomo, że w Polsce nie chodzi o garstkę dziwaków, ale o straż przednią armii zbawienia przed Tuskiem i Platformą. Jak to się zakończy – nikt nie wie. Nie ma mądrych.

Pytanie drugie – co dalej z prezesem Kaczyńskim? „List otwarty” Marka Migalskiego, czołowego adwokata PiS, przelał puchar goryczy. Są w tym pucharze łzy Pawła Lisickiego, Igora Janke, Łukasza Warzechy i innych zwolenników partii prezesa, ale łzy Migalskiego to już było za wiele. To, że wzruszą Joannę Kluzik-Rostkowską i Pawła Poncyljusza, było do przewidzenia. Ale to, że poseł Girzyński „wyobraża sobie” PiS pod przewodem Ziobry – to już o czymś świadczy. Nawet „Rzeczpospolita” trąbi o tym, że Kaczyński może odejść, może dostać kopniaka w górę, na stanowisko honorowego przewodniczącego, a za sterem PiS może zasiąść ktoś inny – czyli Ziobro.

Były minister sprawiedliwości, zesłany do Brukseli, jest w świetnej sytuacji. Bruksela to dla niego Sulejówek, albo Korsyka, w dodatku można się tam wiele nauczyć i nabrać szlifu międzynarodowego. W dodatku Ziobro potrafi przyciągać wyborców, świetnie wypadł w wyborach do Eueroparlamentu, a ostatnio, w wyborach prezydenckich, dobrze się spisał na Lubelszczyźnie, w księstwie Palikota. Ziobro deklaruje lojalność wobec Kaczyńskiego, a jednocześnie umiejętnie się od niego dystansuje, mówiąc, że gdyby prezes posłuchał jego oraz Kurskiego i obrał w kampanii twardą linię smoleńską, to byłby dziś prezydentem.

Przywództwo Jarosława Kaczyńskiego w PiS nigdy nie było tak kwestionowane, nawet kiedy odchodził Dorn czy Marek Jurek Oni nie mieli bowiem armat, a Ziobro je ma. Jego wypowiedzi są nie mniej radykalne niż prezesa. Mówi, że to prezydent wywołał konflikt o krzyż, zarzuca mu, że chce zatrzeć pamięć po swoim poprzedniku, oskarża Platformę o katastrofę i o skutki powodzi, zarazem otwarcie krytykuje prezesa, który nie tak dawno w lekceważącym to nie radził mu, żeby się uczył angielskiego.

Pozostaje pytanie – kiedy? Moim zdaniem – jeszcze nie teraz. Nie wierzę, że prezes ustąpi sam, żeby całkowicie poświęcić się badaniu przyczyn katastrofy smoleńskiej. Prezes katastrofą gra, tak jak gra krzyżem. Wystarczy przypomnieć, jak milczał o katastrofie, gdy uważał, że tego wymaga kampania. Podobnie jak w sprawie krzyża – nikt nie wie, jaki będzie koniec (czy jest możliwy PiS bez prezesa?) i kiedy nastąpi. Jak na jeden weekend – dużo do myślenia.