Nie wychylać się

Partie polityczne w Polsce przypominają zespoły pieśni i tańca. Wystarczy, że ktoś wychyli się z szeregu, albo zaśpiewa na nie tę nutę, i zaraz dyrygent wali go pałeczka po głowie. Dzięki temu na scenie politycznej przybywa grzeszników bez winy. Ryszard Kalisz wychylił się kilkakrotnie, m.in. trzymał z Olejniczakiem oraz z Kwaśniewskim, poparł Palikota i za karę został usunięty z zarządu SLD. Towarzyszu, pardon, kolego Napieralski – przecież usunięcie Kalisza z władz to strata dla zarządu, strata dla SLD, strata dla pana. On sobie da radę. Jeden z nielicznych polityków SLD, który ma dużo zalet – niezależny, inteligentny, prawnik, doświadczony, były minister i szef kancelarii prezydenta, z poczuciem humoru (o klasę lepszym od Wenderlicha), nadto medialny, popularny i lubiany. I takiego człowieka Napieralski nie mógł tolerować w zarządzie? Moim zdaniem – to błąd.

Niestety, pod tym względem SLD przypomina PiS. Tam też gniew prezesa dopadł Joannę Kluzik-Rostkowską, Poncyljusza i panią Jakubiak (ta ostatnia nie budzi mojej sympatii, ale mniejsza o to). Żadne z nich nie zrobiło nic złego, a już czytam w „Rz”, że mają małe szanse na to, by ponownie znaleźć się w Sejmie (nie chce mi się wierzyć, prezes nie jest taki głupi). Prezes ma do nich pretensje, że nie wygrał wyborów, mimo, że osiągnął bardzo dobry wynik. Uległ jednak frakcji „twardych” (Ziobro, Kurski, może Brudziński), i obrażał swoich wczorajszych współpracowników, poniżał ich, mówiąc protekcjonalnie o „ładnych buziach”, aż wszyscy są upokorzeni i żaden nie zdobył się na to, by zabrać swoje lalki, szmatki i wyjść z tej piaskownicy.

Podobny los spotkał posła Andrzeja Halickiego, byłego rzecznika Klubu Poselskiego Platformy. Okazuje się, że tolerancja Tuska ma swoje granice, i to wcale nie takie szerokie, jak dla Palikota. Temu ostatniemu wolno było dużo, aż za dużo, Tusk tolerował jego ekscesy. A Halicki został ukarany tylko za to, że raz powiedział, iż przewodniczącego otaczają pochlebcy. Oczywiście, jest to obraźliwe, ale (1) sam Halicki też miał ważne stanowisko u Tuska, (2) poniżył się sam, porównując już następnego dnia Tuska do Mojżesza, który przeprowadził Platformę itd. Można już było zostawić Halickiego w spokoju.

W sumie, reakcja szefów (prawie) wszystkich partii jest taka sama: Kto nie z Mieciem – tego zmieciem. Prezesi demonstrują siłę, ale nie mają jej dość, by tolerować dysydentów. Kaczyński i Napieralski ulegli swoim twardogłowym. Tusk ukarał Halickiego dla przykładu. Widocznie tak już w partii musi być. Zwłaszcza przed wyborami.