Zmierzch Odysei

Napisałem ten tytuł, „Zmierzch Odysei”,  i złośliwie pomyślałem, jak by go napisał prezydent. Ale mniejsza o to, gdyż lepszy Komorowski z błędami niż J.K. z jego popisem erudycji.

Polskie interesy nie są zagrożone – powiedział premier Tusk i oświadczył, że Polska nie weźmie udziału w zbrojnej koalicji, która zaangażowała się w Libii. Nasz udział ma być ograniczony do działań humanitarnych. Jak słychać, politycy polscy różnej maści popierają tę decyzję.  Trudno się dziwić. Nie dziwi mnie też, że pięciu członków Rady Bezpieczeństwa wstrzymało się od głosu,   Chiny, Rosja, a nawet Niemcy trzymają się z dala od kanonady z amerykańskich  okrętów i z francuskich samolotów.

Operacja pod pretensjonalnym kryptonimem Świt Odysei nie jest przekonująca, nie rokuje dobrze. Choć jej deklarowane cele są ograniczone, („zamknięcie nieba nad Libią” itp.), to wiadomo, że chodzi o obalenie Kadafiego i zaprowadzenie tam jakiej – takiej demokracji. Ale jak to zrobić, jeżeli nie ma z kim rozmawiać? Załóżmy, że cała rodzina K. wyleci w powietrze – czy to doprowadzi do pokoju wewnętrznego w Libii? Ostrzeliwując wybrane cele, i siłą  rzeczy zabijając również osoby cywilne, Zachód ryzykuje wzrost nastrojów anty-zachodnich i terroryzmu. Skutki tej operacji są niemożliwe do przewidzenia, a rozpoczynać operację, której końca nie sposób sobie wyobrazić to bardzo ryzykowne. Jak gdyby Zachód  nie wyciągnął wniosków z Iraku i z Afganistanu. W Bagdadzie też bombardowano obiekty wojskowe…

Wydarzenie w krajach Maghrebu zaskoczyły wszystkich. W Libii Zachód znalazł się między młotem a kowadłem. Nie bardzo mógł bezczynnie patrzeć, jak dyktator morduje rebeliantów, a z drugiej strony nie może podjąć skutecznej akcji. Państwa koalicji (USA, Francja, Włochy, W. Brytania, Kanada) wybrały ograniczoną interwencję zbrojną. Być może w jej rezultacie obie strony w konflikcie libijskim zakończą walki, ale to jest mało prawdopodobne. Jaki będzie krajobraz o bitwie nie sposób sobie wyobrazić. Jakie będą konsekwencje dla Zachodu – także nie. Rosja, Chiny, Brazylia, Niemcy – też mocarstwa, przezornie pozostają z boku.

Sarkozy reaguje emocjonalnie, być może jest mu potrzebny ten konflikt, odpowiada jego interesom i naturze, wszak kiedy był ministrem Spraw Wewnętrznych, potrafił być zdecydowany, ale wtedy miał sytuację bardziej klarowną – przywracał spokój we Francji, siłą – ale przywrócił. W Libii raczej nie przywróci. W sumie – nie widać dobrego wyjścia, nie wiem w jakiej sytuacji koalicja zachodnia uzna, że osiągnęła swój cel. Dobrze, że Polska  nie bierze w tym udziału – po pierwsze – naszą wierność wobec zachodnich sojuszników, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych – potwierdziła w Iraku, w Afganistanie, po drugie – nie stać nas na to, „nie mamy armat”.

Przy okazji warto zaznaczyć, że w polityce zagranicznej rząd i prezydent odnotowują postępy. Zapowiedziany udział Miedwiediewa w obchodach rocznicy zbrodni katyńskiej oraz planowana wizyta Obamy, który ma się w Warszawie spotkać z przywódcami państw Europy Środkowo-Wschodniej  – wszystko to podnosi rangę Polski w świecie. Ciekawe, co Napieralski z Kaczyńskim wymyślą, żeby te wydarzenia pomniejszyć. I jaką niespodziankę sprawi prezydent Komorowski…

***

PS. Therese Kosowski: Prof. Łukasz Turski jest w dyskusji nieobliczalny, nie dziwię się Pani zdumieniu.

Karwoj8: Czy mam opinię na temat „pomocy braciom z Libii”? Mam – patrz wyżej, ale mogę być nieprzekonujący, bo dobrego wyjścia nie widzę.