Prowokacje na medal

Gdyby istniały mistrzostwa świata w prowokacjach, to moglibyśmy zająć wysokie miejsce.  Celem wszystkich tych prowokacji jest postawienie w trudnej sytuacji legalnej, demokratycznie wybranej władzy w Polsce. I są skuteczne.

Prowokacja pierwsza. Grupa osób, bez porozumienia z władzami Polski ani Rosji, udaje się do Smoleńska, zabiera ze sobą specjalnie wykonaną tablicę, w języku dla gospodarzy niezrozumiałym, a także  generator elektryczny oraz wiertarkę. W pobliżu miejsca katastrofy, miejsca na swój sposób świętego i newralgicznego, do kamienia położonego tam przez miejscowego gubernatora,  przytwierdza tablicę z napisem o treści spornej, bo mówiącego o zbrodni sowieckiego ludobójstwa w Katyniu. Autorzy prowokacji osiągają swój cel, jakim jest sabotowanie stosunków polsko – rosyjskich  i zakłopotanie władz polskich. Rosjanie kilkakrotnie podnoszą kwestię tablicy w kontaktach z polskim MSZ. Strona polska boi się jednak opozycji, nie traktuje rosyjskich skarg poważnie  i liczy, że jakoś to będzie. Nie może tablicy usunąć, gdyż (a) jej nie wieszała, (b) boi się oskarżeń w kraju, że ulega presji rosyjskiej, spadkobierców Stalina i Berii, nie rozumie odruchu serca, jakim kierowali się autorzy tablicy (Wdowy, Ruch Solidarni 2010, „a w domyśle – partia”). Rosjanie czekają do ostatniej chwili, bo ich prezydent, który po raz pierwszy przyjeżdża do Katynia, nie może złożyć wieńca pod taką tablicą. Cel prowokacji został osiągnięty – Komorowski, Miedwiediew postawieni w trudnej sytuacji, polski MSZ staje się celem ataków, bo mimo rosyjskich interwencji był sparaliżowany. Autorzy  mogą być zadowoleni.

Prowokacja druga. Eurodeputowani PiS urządzają w Parlamencie Europejskim wystawę dotyczącą Smoleńska. Podpisy pod zdjęciami są trudne do zaakceptowania dla Unii, która nie jest w stanie wojny propagandowej z Rosją. I znów autorzy prowokacji są górą: podnoszą bunt przeciwko cenzurze, wybuczają Jerzego Buzka, przewodniczącego Parlamentu, udało im się wyeksportować do Brukseli wojnę polsko-polską na rosyjskim tle. I ta prowokacja była pomyślana bardzo sprytnie. Gdyby wystawy nikt nie kwestionował, pokazałaby rosyjskie zbrodnie w Smoleńsku. Gdy wystawa została ocenzurowana – pokazano jak daleko sięgają macki Kremla.

Obie prowokacje były na medal. Inna sprawa, że mamy doświadczenie. „Wawel”, do którego nikt się  nie chce przyznać – już postawił część opinii na nogi. Uczynienie z miejsca przed pałacem prezydenckim w Warszawie, przed siedzibą obecnego prezydenta, miejsca kultu jego tragicznie zmarłego poprzednika, i comiesięczne tam obchody w dzień i w nocy, także nosi znamiona prowokacji. W każdym w tych trzech przypadków autorzy i wykonawcy mogą ubiegać się o medal. Rozdanie nagród w październiku.

Na trybunach będą siedzieli działacze Platformy, którzy jedyne, co potrafią zrobić – to milczeć. Liczą chyba na kontrast pomiędzy awanturnikami a sobą. Czy ciemny lud to kupi, czy to wystarczy – przekonamy się październiku.
PS. TORLIN, TOJA, SPOKOJNY, MAG, OBSERWATORKA – dziękuję za dobre słowo.