Młody gniewny

Wszyscy teraz załamują ręce nad losem młodzieży. Bezrobocie jest wysokie, ale apetyty także duże. W dzisiejszej „G.W.” (21 IX) ukazał się artykuł młodego człowieka (23 lata), Sergiusza Łukasiewicza, pt. „Nie głosuję na PO  i nie jestem ‘gówniarzem’”. Tytuł, jak i cały artykuł, jest polemiką z Pawłem Wrońskim, ale i ja pozwalam sobie wrzucić swoje trzy grosze.

Żaląc się nad losem swojego pokolenia, J.Ł. pisze: „Kolega naturalnie nie ma szans na mieszkanie – nie ma zdolności kredytowej. Ma 26 lat. Mieszka z rodzicami. A jednak żyje na swój koszt i nie traci nadziei, chociaż OBECNA POLSKA ZA LATA SPĘDZONE NA UCZELNI MA MU DO ZAOFEROWANIA TYLKO TYLE”. (Wersaliki moje – Pass.)

Już z tego krótkiego fragmentu wynika, że „obecna Polska” jest koledze, a w domyśle i innym kolegom, coś winna. Może  kolega, który „spędził lata na uczelni”, ma otrzymać za te lata odszkodowanie, jak gdyby spędził je na Syberii albo niesłusznie skazany – w więzieniu? Sergiusz Łukasiewicz nie pyta, co on – wraz z  kolegą – mogą zrobić dla Polski – tylko co Polska ma zrobić dla nich. Ma im dać zdolność kredytową, a najlepiej od razu mieszkanie, no i wynagrodzić lata studiów. Bo młodzi ludzie nie studiują dla siebie – oni robią łaskę Polsce i dla niej studiują, a potem oczekują rekompensaty.

Autor ma za złe wprowadzenie odpłatności za drugi kierunek studiów, ale pomija, że (a) najlepsi nie płacą i (b) sprawiedliwość wymaga, żeby było więcej miejsc dla tych, dla których byłby to pierwszy kierunek studiów. Wreszcie J.Ł. ma za złe ograniczenie do  minimum szansy na stypendium naukowe. Rzeczywiście, to jest smutne, byłoby lepiej, gdyby każdy mógł studiować długo i szczęśliwie i jeszcze żeby mu kwestura płaciła stypendium naukowe. Ale cudów nie ma. Los młodego pokolenia jest trudny, los „prekariatu” niełatwy, ale lepszy niż kiedykolwiek – są możliwości studiów za darmo lub za pieniądze, w kraju i zagranicą, gdzie także istnieją szanse na stypendium, ba, są w Polsce pracodawcy, którzy płacą za studia wieczorowe lub zaoczne swoich pracowników, a jak nie, to zawsze pozostaje łączenie pracy i studiów. Owszem, praca jest ciężka, kontrakty śmieciowe lub żadne, ale „za moich czasów” młodzi ludzie potrafili pracując latem zarabiać na studia zimą. Nie wiem, czy jest wiele państw rozwijających się, gdzie byłyby spełnione postulaty młodego człowieka – niczym nieograniczone darmowe studia, stypendium naukowe i kredyt mieszkaniowy, czyli całkowite przejście na utrzymanie państwowe.

Na pewno nie są to kraje, w których panuje gospodarka neoliberalna, której zwolennikiem jest kolega Łukasiewicz. Miał on nadzieję, że wraz z wygraną Platformy (na którą głosował) „dojdą do władzy liberałowie”, był przekonany, że „Tusk okaże się odpowiednikiem Margaret Thatcher albo Ronalda Reagana”. Te słowa świadczą, jak wielkie spustoszenie propaganda (neo)liberalna uczyniła w umysłach młodych ludzi (w 2007 r. autor miał zaledwie 19 lat).

Nie wiem, czy postulaty kolegi Łukasiewicza są spełnione nawet w najbogatszych państwach opiekuńczych  (Niemcy? Nowa Zelandia? Skandynawia?), a co dopiero w krajach liberalnych. Ze swojego doświadczenia w USA sprzed 10 lat pamiętam, że młodzi ludzie, z którymi pracowałem w Bostonie, jeszcze długo po studiach spłacali kredyty na opłacenie czesnego, zwłaszcza jeśli studiowali na dobrej uczelni. Ronald Reagan i Margaret Thatcher zapewne nie zrealizowaliby marzeń Sergiusza Łukasiewicza. Republikanie nie chcą słyszeć o jakiejkolwiek podwyżce podatków, a z czego jak nie z podatków miałyby fundowane darmowe studia o nieograniczonym czasie trwania?

W sumie, chociaż dzisiejszej młodzieży współczuję, to jednak jej zazdroszczę.

Młody autor zapowiada,  że nie będzie głosował na Platformę – to jego święte prawo. Ciekawi mnie jednak, na kogo odda swój głos.