Niepodległa i kolorowa

Nie mam żadnych dobrych skojarzeń, kiedy słyszę o ONR – Obozie Narodowo–Radykalnym, Falandze, Młodzieży Wszechpolskiej. Odmieniają przez wszystkie przypadki słowa takie, jak patriotyzm i naród, z marsowymi minami skandują „Bóg, Honor, Ojczyzna”, podczas gdy ich protoplaści walczyli z żydo-sanacją, szantażowali profesorów, urządzali getta ławkowe  etc. W dodatku obrośli jeszcze w kiboli, co w sumie nie budzi żadnej mojej sympatii, tylko najgorsze skojarzenia. Ich idol – Roman Dmowski – nie zasługuje na pomnik, przy którym się gromadzą i podpalają samochody mediów. Po II wojnie hasła Dmowskiego brzmią inaczej niż po I wojnie. Tym nie mniej trudno narodowcom odmówić prawa do legalnej demonstracji, dopóki nie głoszą haseł sprzecznych z prawem. Wśród „narodowców” nie brak było praworządnych obywateli, w tym całych rodzin, które chciały zamanifestować swój patriotyzm bez awantur. Ich problemem jest jak odciąć się od zakwefionych bandytów.

Lepiej rozumiem organizatorów „kolorowej niepodległej”, którzy mają dość tego, że spadkobiercy ONR i w ogóle radykalna prawica opanowała ulice, a lewica siedzi cicho jak mysz pod miotłą, co najwyżej roztrząsa kwestie filozoficzne na elitarnych seminariach. Tym nie mniej trudno mi pojąć, dlaczego lewica postanowiła zablokować marsz narodowców, zamiast zorganizować swój kolorowy wiec w innym miejscu, np. w Ogrodzie Saskim czy na Placu Defilad. A już zaproszenie awanturników z zagranicy było niestosowne i dało Kaczyńskiemu pretekst do oskarżenia, że Niemcy zostali zaproszeni do bicia Polaków. Organizatorzy „kolorowej niepodległej” potrafili  przeciwstawić się narodowcom – to dobrze, ale niepotrzebnie dostarczyli argumenty swoim krytykom, zbierając się na trasie innego pochodu.

Ciekawy był także punkt widzenia ministra Millera w TVN 24: Jego zdaniem, jak na skalę konfliktu – nic strasznego się nie wydarzyło, wśród osób postronnych nie było pokrzywdzonych, straty miasta są niewielkie, ale źle się stało, że święto niepodległości zostało sprofanowane. Ja bym powiedział jednak więcej – źle się dzieje, że konflikty przenoszą się na ulice, że bandyci atakują policję, niszczą mienie, stwarzają zagrożenie dla innych. Łobuzeria czuje się bezkarna, funkcjonariusze państwowi, w tym policjanci,  nie cieszą się należytym respektem. Nie rozumiem dlaczego władze miasta wydały zezwolenie na dwie przeciwstawne demonstracje tak blisko siebie. Zgadzam się z uwagami dotyczącymi stylu pracy policji, która – w obawie przed zarzutami o nadmierne użycie przemocy – wykazywała ogromną cierpliwość. Wszystko to wymaga szybkich decyzji, może modyfikacji prawa, bo Euro 2012 tuż tuż.