Cudów nie ma
Wyniki sondażu, który daje PiS-owi 39, a Platformie 33 procent poparcia, nie jest żadnym cudem. Dawno minęły czasy, gdy PO utrzymywała 10 punktów przewagi. Od pewnego czasu partia Tuska wyprzedzała partię Kaczyńskiego o zaledwie kilka punktów procentowych, aż wreszcie stało się. Główne przyczyny:
Malejąca niechęć do IV RP. Ludzie starsi, bezpośrednio dotknięci w formie czystek czy lustracji – odchodzą. Przybywa ludzi młodych, dla których IV RP to historia.
Bierność i kunktatorstwo Platformy, lenistwo i brak zapału ze strony partii władzy. Po objęciu stanowisk Platforma stała się partią sytych, rozleniwionych, drzemiących w złudnym poczuciu braku zagrożenia. Rezulktat: brak nowych idei i pomysłów, zanik waleczności. W takiej sytuacji prof. Staniszkis może mówić o „nieudolnej partii władzy”. To, że przy okazji pani profesor fantazjuje o systemie „miękkich represji” stosowanych przez PO wobec inaczej myślących, nic nie zmienia. Tak naprawdę, w Polsce panuje wolność słowa dla opozycji, konferencje prasowe prezesa PiS i prof. Glińskiego („premiera”) są transmitowane, czołówka PiS nie wychodzi z mediów elektronicznych, gazety i czasopisma ubiegają się o rozmowy z czołowymi działaczami PiS.
Beznadziejny PR Platformy. Władza milczy, arogancko zbywa milczeniem nieustanną krytykę i kanonadę pod jej adresem. Jeden przykład: budynek dla IPN. Zamiast pokazać, że Ministerstwo Skarbu Państwa proponowało co najmniej pięć lokalizacji, pokazać je w telewizji, udzielić choćby jednego wywiadu na ten temat, pozwolono na rozpętanie kampanii o bezdomnym IPN, wyrzucanym na bruk przez niechętny rząd.
Konflikty wewnętrzne w PO. Hasło „jesteśmy partią szeroką, w Platformie jest miejsce dla lewicy i prawicy” w praktyce oznacza nijakość, wzajemną rywalizację, skupienie energii i uwagi polityków PO na umocnieniu się i osłabianiu rywali we własnej partii, zamiast stawiania czoła opozycji. Tolerancja, kunktatorstwo w sprawach obyczajowych i nadmierny pluralizm doprowadziły do paraliżu i do zaniku własnego oblicza. Jak słusznie napisał Adam Szostkiewicz na swoim blogu, „po co nam dwa PiS-y?”.
To wszystko stoi w konflikcie z energiczną, mówiącą jednym głosem partią Kaczyńskiego. Jej ofensywa, „trójskok” (kulawa „debata” ekonomiczna, imponująca manifestacja uliczna i powołanie „premiera” Glińskiego”) – wszystko to robi wrażenie na elektoracie, procentuje w sondażach.
Do tego dochodzi polityczna eksploatacja Smoleńska – ujawnione błędy stanowią amunicję do ostrzeliwania partii Tuska, Kopacz, Sikorskiego, Arabskiego, jak gdyby katastrofa tej miary była wyłącznie ich winą.
Na wizerunku Platformy zaciążyły też reformy ministra Gowina, deregulacja, która zantagonizowała i uderzyła w szereg środowisk, reforma sądownictwa na niskim szczeblu, która może oznaczać, że dalej będzie do sądu, a także zmniejszenie liczby komisariatów, które teoretycznie jest zrozumiałe, ale trudne do zaakceptowania przez mieszkańców.
Platforma poniosła także straty z powodu afery Amber-Gold oraz błędów syna premiera.
W sumie mamy do czynienia z partią zmęczoną, nieruchawą, która w obronie przed serią ciosów przeciwnika oraz własnych potknięć, nie potrafi stawić czoła ofensywie PiS, z jego prezesem i pretorianami. Jeżeli ten sygnał alarmowy nie obudzi Platformy, to nie będzie na kogo głosować.