Biskup za kółkiem

Nie odczuwam żadnej Schadenfreude z tego powodu, że pijany biskup spowodował kolizję drogową, ale mam kilka refleksji.

Pierwsza jest taka, że policja nie zawiozła sprawcy do izby wytrzeźwień, co podobno w takich przypadkach jest rutyną. Następuje tu pierwszy podział na lepszych i gorszych.

Po drugie – wiele osób z satysfakcją odnotowuje, że ksiądz biskup szybko wydał oświadczenie i przeprosił.  Nie bardzo widzę, jakie miał inne wyjście. W sytuacji, kiedy policja zachowała się profesjonalnie i nie przelękła się biskupa, ten nie miał innego wyjścia, jak wziąć winę na siebie.

Po trzecie – wiele osób uznaje za okoliczność łagodzącą stwierdzenie biskupa pomocniczego, że skorzysta z pomocy specjalistycznej, czyli podda się leczeniu. Najwyższy czas. Na temat leczenia choroby alkoholowej istnieje bogata literatura, m.in. znakomite książki prof. Wiktora Osiatyńskiego. Jeżeli ksiądz biskup dotrzyma słowa (oby!), to czeka go trudna droga, a jeżeli nie – to pozwoli się zniszczyć chorobie.

Po czwarte – zapowiadana przez media kara (8 miesięcy prac społecznych i pozbawienie prawa jazdy na 4 lata), zaproponowana przez samego sprawcę, i zaakceptowana przez prokuraturę, może być oceniona tylko przez porównanie z wyrokami w podobnych sprawach.

Po piąte – reakcja wielu  mediów jest wstrzemięźliwa. Gdyby podobna sytuacja przydarzyła się celebrycie, politykowi, ministrowi,  – byłby wielki krzyk. Duchowieństwo nadal cieszy się szacunkiem, mało kto zaciera rączki z powodu wpadki biskupa. Część mediów rzeczowo analizuje problem alkoholizmu wśród duchowieństwa, inni starają się to zjawisko usprawiedliwić samotnością i pokusami, na jakie narażeni są księża. Być może zniesienie celibatu, kochająca rodzina, dom, dzieci, zmieniłyby trudną sytuację księży, zmniejszyłyby przypadki pedofilii  i alkoholizmu.

Po szóste – jednego nie rozumiem: dlaczego ksiądz biskup  prowadził samochód w stanie upojenia? Wiele osób na pewnym poziomie kultury pije, niektórzy cierpią na chorobę alkoholową, ale nie prowadzą w takich okolicznościach samochodu. Każdej osobie chorej trzeba współczuć, ale współczucie to jedno, a co innego wybaczyć skrajną nieodpowiedzialność, narażanie bezpieczeństwa innych i siebie samego. W tej sprawie nie ma przebacz. Polska jest krajem, gdzie prowadzenie samochodu po spożyciu alkoholu jest nagminne, tysiące ludzi zostały skazanych w podobnych sprawach. Jest co i z czym porównywać. Ciekawe, jaki zapadnie wyrok.