Nawet komicznie

Im większe są szanse na to, że Jarosław Kaczyński zostanie premierem, tym bardziej warto zwrócić uwagę na jego wywiad dla tygodnika „Do Rzeczy” (21/2013). Dwa najważniejsze wyzwania wobec Polski to – zdaniem prezesa PiS – kryzys gospodarczy i zagrożenie kulturowe, które grozi wysadzeniem w powietrze naszej kultury i tak ważnych instytucji jak rodzina. Nie ma w wywiadzie ani słowa o Smoleńsku, „zamachu”, „układzie”, dekomunizacji itp. Prezes jest bardzo stonowany, zgodnie z  nowym wizerunkiem PiS (poseł Macierewicz przepadł bez śladu).

Pod koniec obszernej rozmowy pojawia się niespodzianka. Dziennikarze (B. Wildstein i K. Baranowska) pytają o biografię Lecha Kaczyńskiego, pióra Sławomira Cenckiewicza, która ukazuje się w tych dniach. Oto obszerny fragment wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego: „…zaskoczyło mnie dosłownie kilka rzeczy. Jedną z nich była sprawa zarejestrowania mojej bratowej jako kontaktu operacyjnego SB, o czym nie wiedziałem. Kiedy jednak od autora dowiedziałem się o dalszych losach tej rejestracji, bratanica opowiedziała mi o szczegółach tej sprawy, uspokoiłem się. Bo jeśli ktoś zaraz po tym, jak został zarejestrowany, zostaje schowany do archiwum, czyli wyrejestrowany, i nie ma żadnych dowodów na jegodziałalność, żadnego podpisu, niczego co by wskazywało na współpracę, to sprawa jest dość oczywista. A opowieść bratanicy dała mi obraz całej sytuacji.

(…) Poza tym z własnego doświadczenia wiem, że bezpieka tworzyła mnóstwo nieprawdziwych dokumentów. Wiem to po swoich papierach, z których wynika na przykład, że mieszkałem z Eleonorą Kaczyńską, a nigdy na oczy nikogo takiego nie widziałem. Trochę inaczej wyglądała sprawa  sprawozdań tajnych współpracowników czy kontaktów operacyjnych, ale jeśli chodzi o ich wewnętrzne notatki, to gdy przeczytałem, co o mnie pisali, to było to nawet komiczne, najwyraźniej wszystko im się całkowicie mieszało”.

To, co powiedział Jarosław Kaczyński, jest zapewne słuszne, zwłaszcza, że dotyczy osoby tragicznie zmarłej, która nie może się bronić. Ale stoi w całkowitej sprzeczności z tym, co twierdzili rycerze lustracji jeszcze kilka lat temu. Dla nich kwity były święte. Gdy ktoś śmiał kwestionować kwity z SB, mówili, że przecież bezpieka sama siebie by nie oszukiwała. A teraz okazuje się, że wszystko im się całkowicie mieszało.