Muzeum skazane na sukces

Nie sposób przecenić znaczenia otwartego wczoraj Muzeum Historii Żydów Polskich. To jak gdyby pieczęć, dokument, że losy Polaków i Żydów są splecione od stuleci.

To uznanie partnerstwa w narodzie i – mimo chwil bolesnych, wręcz tragicznych – braterstwa. Bez Żydów naród polski byłby niepełny, podobnie jak naród żydowski bez Polaków. Dla tych, którzy przetrwali Zagładę, jest to jak gdyby okno w naszą przeszłość, ku naszym przodkom, ku naszym korzeniom. Dla naszych dzieci i wnuków jest to świadectwo skąd pochodzimy, gdzie tkwi i jaka była naszą przeszłość.

Jestem pełen uznania dla wszystkich, którzy przyczynili się do tego epokowego wydarzenia, jakim jest utworzenie Muzeum. Dla jego inicjatorów, dla tych, którzy latami projektowali gmach i wystawę, dla władz polskich, kolejnych prezydentów naszego kraju i naszego miasta, dla kwestorów i sponsorów, dla setek autorów tego wielkiego przedsięwzięcia. Dzisiaj nie czas na spory i targi o rozłożenie akcentów.

Muzeum będzie miało ogromny wpływ na stosunki Polaków i Żydów, na wzajemne postrzeganie, na wizerunek Polski w świecie. Już pierwsze reakcje mediów zagranicznych są budujące. Korespondent „New York Times”, gazety bardzo miarodajnej w kołach żydowskich USA, Rick Lyman, pisze w artykule pt. „Aby uczcić swoją żydowska historię, Polska przedstawia Muzeum Życia”: „Podczas gdy w całej Europie znów powraca antysemityzm, z Polski dochodzi inny głos. Najbardziej okazała instytucja kulturalna w Polsce od upadku komunizmu, poparta przez wszystkie siły polityczne, poza nielicznymi i słabymi głosami sprzeciwu. „Wystawa nabiera znaczenia w czasie, kiedy nastroje antyżydowskie narastają w innych częściach Europy”.

„NYT” zwraca uwagę na renesans żydowski w naszym kraju. Chociaż w Polsce żyje ok. 25 tys. Żydów, „młodzi ludzie czynnie powracają do żydowskiej przeszłości. Coroczne festiwale w Krakowie i w Warszawie regularnie przyciągają dziesiątki tysięcy ludzi, którzy tańczą do muzyki klezmerskiej, zajadają kugel i rybę faszerowaną. Prawie wszyscy z nich to polscy katolicy”.

„Oczywiście, antysemityzm w Polsce jest, ale taki sam jak na całym świecie, nie większy i nie mniejszy” – mówi Piotr Wiślicki, przewodniczący Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny w Polsce. Idea muzeum stała się nieodwracalna, gdy wsparli ją trzej bogaci Amerykanie – Victor Markowicz, Tad Taube i Zygmunt Rolat – czytamy. „Największy przełom miał miejsce w 2005 roku, kiedy ówczesny prezydent Warszawy i późniejszy prezydent Polski, Lech Kaczyński, i minister Kultury Waldemar Dąbrowski zgodzili się, żeby przekazać teren i sfinansować budowę gmachu”. Największym sponsorem indywidualnym jest Jan Kulczyk (6,5 mln dol.).

„To nie jest jeszcze jedno muzeum Holokaustu. Jesteśmy więcej niż ofiarami. To muzeum życia” – mówi pan Rolat.

Także wpływowy dziennik niemiecki, „Die Welt”, nie szczędzi słów uznania. Gazeta uznaje Muzeum za kolejny sukces Polski w rozpoznaniu swojej historii, jak również we współczesnym marszu ku demokratycznej, pluralistycznej Europie.

Ma to szczególne znaczenie w obliczu agresywnej polityki „resowietyzacji” Rosji Putina. „To nie jest Muzeum Holokaustu” – zaznacza kuratorka wystawy stałej, Barbara Kirshenblatt-Gimblett. Opowiada ona o „Nadziei w obliczu Tragedii” i przypomina, że wśród uhonorowanych tytułem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata zdecydowanie najwięcej jest Polaków.

„To, że naziści wybrali Polskę na główny teren zagłady Żydów, w żadnym stopniu nie wynika z historii pokonanej Polski” – czytamy w „Die Welt”, która to gazeta nie używa w tym tekście określenia „zbrodnie niemieckie”, a tylko „NS” (narodowo-socjalistyczne). RFN przeznaczyła na budowę Muzeum 5 mln euro.

„Polska ponownie odkrywa swoją wielką tradycję żydowską i uznaje ją za nieodłączną część swojej tożsamości i historii” – czytamy w „Die Welt”.
Podobnych głosów jest znacznie więcej. To muzeum jest skazane na sukces. Można powiedzieć: ku chwale ojczyzny.