Spaprane wybory

Przy całym szacunku dla tysięcy członków komisji wyborczych, z PKW na czele, którzy pracowali dniami i nocami, trzeba stwierdzić, że wybory samorządowe zostały spaprane.

Na podsumowanie jeszcze za wcześnie, wybory trwają i zakończą się dopiero po rozpatrzeniu skarg wyborczych przez sądy apelacyjne. Ale już widać, że od strony organizacyjnej wybory nie są dobrze przygotowane.

Wobec awarii komputerowej nie było „planu B”, powrót do liczenia i przekazywania wyników metodą tradycyjną (czytaj: ręcznie) nastąpił za późno, decyzje odwlekano, przetarg na obsługę komputerową był kulawy, PKW i KBW nie alarmowały opinii, że nadchodzi kryzys, kartki nie zostały sprawdzone, trafiały się podwójne, niewyraźne itp., a kiedy mleko się rozlało, PKW była zdezorientowana, wyborcy również, „książeczka” miała być „kartą”, kartka miała być „stronicą”, chaos doprowadził do znacznego wzrostu liczby głosów nieważnych. Dzięki temu cudowi nad urną PSL odnotowało znaczny przyrost głosów, co wzmacnia obóz rządzący.

Te wybory nie oddały prawidłowo układu sił, przyniosły rezultat wypaczony. Gdyby to było możliwe, byłbym za ich powtórzeniem, ale to jest niemożliwe, państwo nie może łamać prawa, władze i politycy powinni trzymać się od wyborów daleko, nawet jeżeli krew się burzy.

ALE od tego chaosu do zarzutu o „fałszerstwo”, wschodnie standardy etc. – jest daleko. Te oskarżenia o oszustwo są na razie bezpodstawne i szkodliwe, już doprowadziły do ataku na siedzibę PKW – fatalny przejaw anarchizacji. A zapowiedź demonstracji na 13 grudnia, czyli wyprowadzenia tysięcy ludzi na ulice, może doprowadzić do sytuacji zapalnej, kiedy jedna iskra może spowodować wybuch.

(Będzie się wtedy mówiło o prowokacyjnej obecności policji…).

Podczas incydentu w siedzibie PKW można było zobaczyć płynną granicę pomiędzy dziennikarzami, którzy tylko relacjonują, a uczestnikami najścia na siedzibę urzędu. Nastąpiła zamiana ról.

Widzieliśmy, jak uczestnicy zajść fotografują, filmują i na gorąco, wynoszeni przez policję, opowiadają co się dzieje. Wyglądali na dziennikarzy. Z kolei autentyczni dziennikarze, którzy pełnili swoje obowiązki, zostali zatrzymani przez policję, bez rozróżnienia „who’s who”.

Wreszcie była i trzecia kategoria osób, dziennikarze – uczestnicy zajścia. Dziennikarka, reżyser, publicysta – też mają prawo do udziału w demonstracji, mają takie same prawa i ponoszą taką samą odpowiedzialność jak każdy inny. Jak policja ma ich wszystkich rozróżnić w trakcie akcji, na gorąco – tego nie wiem.

Niektórzy ludzie są skłonni usprawiedliwiać najście na siedzibę PKW uzasadnionym gniewem wyborców. Gniew wyborców? – OK, ale pamiętajmy, że przez 25 minionych lat wybory nie budziły wątpliwości, tylko jeden prezes od lat mówił o fałszerstwach, powoływał swoich mężów zaufania w każdym lokalu wyborczym i podważał zaufanie do uczciwości wyborów w Polsce, gdyż je przegrywał. Gdy więc zapanował prawdziwy chaos, co bardziej zapalczywi oburzeni ruszyli do ataku, na czele ci, co zawsze – Ewa Stankiewicz, reż. Grzegorz Braun, JK-M, Przemysław Wipler…

To nie żaden margines, to ikony radykalnej prawicy. Co prawda PiS natychmiast odciął się od napaści na lokal PKW, ale uczestnicy zajść przejęli się oskarżeniami o fałszerstwo i inne nieprawości.

Kiedy imigranci w Paryżu czy w USA podpalają samochody – też mają powody, a mimo wszystko trudno to zaakceptować.

Wybory ujawniły szereg zaniedbań i dobrze się stało, że członkowie PKW i szef biura złożyli rezygnację. Trochę im współczuję, za poprzednie lata pracy należy im się podziękowanie, ale i sprawiedliwa ocena.

Na ostatniej konferencji prasowej zabrakło z ich strony wyrazów ubolewania i słowa „przepraszam”.

Co dalej? Wybory trwają. Powinny zostać doprowadzone do końca w atmosferze spokoju i powagi. Kto uważa, że ma dowody naruszenia Kodeksu Wyborczego, może złożyć skargę w sądzie. Sądy, i tylko sądy, mają prawo unieważnić wybory w swoim okręgu. Mimo tegorocznej porażki, którą trzeba wyjaśnić, dobrze, że wybory w Polsce odbywają się na odpowiedzialność władzy sądowniczej. Inne pomysły, np. postawienia na czele instytucji organizującej wybory niezależnego komisarza-fachowca, na wzór prezesa NBP, uważam za chybione. Jego wybór byłby kolejnym powodem do awantury.

Opozycja ma prawo bić na alarm i wykorzystywać zaistniałą sytuację dla swoich celów politycznych, choć nie zawsze jest to estetyczne (mam na myśli spotkanie Kaczyński – Miller), cała ta sprawa będzie kosztować obóz rządzący, jest argumentem na rzecz tezy o słabości państwa. Wspólną troską – koalicji rządzącej i opozycji – powinno być zadbanie o to, by konflikt nie przybrał groźnych rozmiarów, nie dolewać benzyny do ognia.

ZAPROSZENIE
Wybory? Jakie wybory?!
Zapraszam do wysłuchania dyskusji, w której udział wezmą: Paweł Kowal – polityk i historyk, Jarosław Gugała – dziennikarz i dyplomata oraz dr Renata Mieńkowska-Norkiene – politilog.
Radio TOKFM, wtorek 25 bm, godz. 20.05