Gafa za gafą

Czwartek, 22 stycznia 2015, od rana stał pod znakiem wielkich emocji. Najpierw Jerzy Janowicz po dramatycznej walce wygrał w Australii ze znanym tenisistą francuskim Gaëlem Monfilsem, a następnie napięcie już tylko rosło.

Okazało się, że niefortunna wypowiedź Grzegorza Schetyny, z której wynikało, iż to Ukraińcy wyzwolili obóz oświęcimski, odbiła się szerokim echem, zwłaszcza w Rosji, która tylko czeka na takie potknięcia strony polskiej.

Minister Ławrow od razu określił słowa ministra Schetyny jako „bluźnierstwo”. To oczywiście przesada, ale mniejsza o Ławrowa, chodzi o to, że polski minister spraw zagranicznych, świadomy napiętej atmosfery pomiędzy oboma krajami i delikatności kwestii uczestnictwa przedstawiciela Federacji na uroczystościach w Oświęcimiu, powinien starannie dobierać słowa. I żeby potem nie iść w zaparte.

Dla Rosjan i innych narodów b. ZSRR była to wojna ojczyźniana, i odbierać im zasługi w wyzwoleniu Auschwitz, żeby je zapisać na koncie ukraińskim, to jest nie do uzasadnienia i nie do przyjęcia. Rosjanie od razu myślą, że Polska gloryfikuje Ukrainę i deprecjonuje rolę ZSRR w pokonaniu Niemiec.

Byłaby to mała gafa, gdyby nie fakt, kto i kiedy był jej sprawcą. Bądźmy także świadomi, jak bardzo opinia polska jest wrażliwa na punkcie wypowiedzi padających za granicą, które nie są po naszej myśli. I, jak już pisałem w tym miejscu, rok 2015 to rok ważnego jubileuszu, raczej zadumy, refleksji niż przytyków i zaczepek.

Kolejna gafa to dymisje w najbliższym otoczeniu Ewy Kopacz: rzecznik rządu Iwona Sulik, główny doradca Adam Piechowicz i Jolanta Gruszka – szefowa gabinetu politycznego. Żadna z tych trzech osób niczym szczególnym się nie wyróżniała. Sulik i Piechowicz odchodzą, ponieważ – jak ujawnił „Fakt” – raz czy dwa konsultowali Przemysława Wiplera z opozycji, „szkolili” go w dziedzinie stosunków z mediami. Byli wówczas zatrudnieni u marszałek Sejmu Ewy Kopacz, więc grali na dwóch fortepianach. Być może świadczyli usługi jako firma? Nie ma to znaczenia, gdyż pracować u marszałek z Platformy i współpracować z politykiem partii opozycyjnej to jest bardzo ryzykowne.

Wreszcie odpowiedź Andrzeja Dudy na pytanie dotyczące ewentualnego wsparcia wojskowego Polski dla Ukrainy. Bezmyślną tę propozycję złożył weteran Solidarności, Zbigniew Bujak, bardzo emocjonalnie związany z Majdanem i z wolną Ukrainą. Andrzej Duda, zaskoczony przez dziennikarza pytaniem o możliwość militarnego zaangażowania Polski po stronie ukraińskiej w wojnie z Rosją, nie wykluczył natychmiast takiej możliwości, ale odpowiedział dwuznacznie: „To jest bardzo poważna decyzja, trzeba by się nad nią poważnie zastanowić”.

I zaczęła się jazda – premier Kopacz, Roman Giertych i inni zaczęli interpretować słowa Dudy jako zgodę na zbrojne zaangażowanie Polski po stronie Ukrainy przeciw Rosji. Moim zdaniem Andrzej Duda tego nie powiedział. Nie puknął się w czoło, to prawda, ale też nie połknął haczyka. Więcej gaf nie pamiętam.