Ten biedny Izdebski

„Tego wszystkiego nauczyłem się od Leppera. On jak chciał coś ważnego powiedzieć, to wyzywał ministrów od złodziei i bandytów i wszystkie telewizje to pokazywały” – mówi Sylwester Izdebski, główny zawadiaka rolniczo-chłopski.

„To my jesteśmy terrorystami, że się nas tak traktuje? Co to jest do ch…” – pyta. Izdebski to kliniczny przykład awanturnika i populisty, który od piętnastu lat usiłuje reprezentować i rozpalić rolników, w czym walnie pomagają mu media, głównie telewizja, bo gazety już mało kto na wsi czyta.

W mediach mówi o sobie w trzeciej osobie, per Sławomir Izdebski, żeby zapamiętano nie tylko jego twarz, ale i nazwisko. „Jak Sławomir Izdebski mówi, że zorganizuje, to zorganizuje”. Wyrzucony z Samoobrony, gdzie należał do aktywu krzykaczy, zakładał rozmaite organizacje ze słowem „samoobrona” w nazwie, a obecnie stoi na czele założonego przez siebie OPZZ – Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych.

Był już kiedyś senatorem, może będzie kandydował z ramienia PiS, być może zechce powtórzyć tamten sukces, a może nawet wysadzić z siodełka ministra Sawickiego – kiedyś kolegę i sąsiada, dzisiaj zdrajcę sprawy chłopskiej.

Nigdy nie zapomina języka w buzi. Ma grono zafascynowanych zwolenników. Zawsze ma pod ręką postulaty rolników, zawsze potrafi udowodnić, że rolnikom dzieje się krzywda. Ile łoży na KRUS? „Ale jaką będę miał niską emeryturę!”. Jakie piękne i kosztowne traktory biorą udział w blokadzie dróg? „ To wszystko własność banków”. Zadłużony na 2 miliony? – Broń Boże, znacznie mniej. – Ile? – Nie pamięta. „Kupiliśmy kombajn, nawozy, trochę się tego nazbierało… Przecież każdy z nas ma jakieś zobowiązania”. Komornik? – Przewodniczący nic nie ma, jest biedny jak mysz kościelna, wszystko przepisał na syna i rodzinę. Zaczynał od paru hektarów, dzisiaj gospodarują na dzierżawionych siedemdziesięciu pięciu.

– Zerwał negocjacje po 20 minutach? „Ten rząd zdrajców, antyludzki, antyrolniczy i antypolski” musi odejść. „Stała się rzecz straszna. Dzisiaj minister rolnictwa, który podobno wywodzi się ze wsi, stanął po stronie Platformy Obywatelskiej i kapitału obcego, a nie po stronie rolników polskich. Na spotkaniu z ministrem zostali przedstawiciele innych organizacji rolniczych? – To zdrajcy, jeżeli kogokolwiek z nich zobaczycie, „to chłosta, chłosta i jeszcze raz chłosta”.

Z tymi zdrajcami rozmawiać już nie będziemy. Dziki wchodzą w szkodę? – Państwo musi zapłacić. Trzoda chlewna tanieje, hodowla staje się deficytowa? – Państwo musi wyrównać. Mleko nieopłacalne? – Państwo powinno dolać. Jak nie, to dogadamy się z górnikami i wspólnie urządzimy inwazję na Warszawę. Najbliższe plany? – Zielone miasteczko przed kancelarią premiera. Z górnikami się dogada, mimo że jego firma handluje m.in. tanim węglem rosyjskim. – Bo polski jest za drogi – mówi z rozbrajającą szczerością, ale protest górników popiera, żeby polski węgiel był jeszcze droższy.

Szumnie zapowiadany zjazd gwiaździsty się nie udał, na blokadę dróg zjechało się mniej traktorów, niż zapowiadał, ale inwazja na Warszawę musi się udać. „Jak Izdebski mówi, że zorganizuje, to zorganizuje”.