Agonia lewicy

Konflikt Palikot–Rozenek, rozpad Twojego Ruchu, a także głęboki kryzys SLD – każą mówić o katastrofie lewicy. Nie można wykluczyć, że w następnym Sejmie nie będzie żadnych przedstawicieli tego nurtu.

Jak każda poważna katastrofa, także katastrofa lewicy ma wiele przyczyn. Lewica nie padła ofiarą zamachu. Lewica płaci rachunek za upadek projektu komunistycznego i „realnego socjalizmu”, za brak zdolności do rozliczenia się z przeszłością, nie tylko do odcięcia się, ale i do obrony tego, co na obronę zasługuje.

Płaci także za nadużycia swoich rządów, zwłaszcza Leszka Millera, wreszcie za partykularyzm i ambicje personalne, które doprowadziły do rozpadu i rozproszenia. Rezultat: brak wspólnego, poważnego kandydata lewicy w wyborach prezydenckich i murowana przegrana w maju. Kandydatura Magdaleny Ogórek to wynik bezradności i krzyk rozpaczy. Leszek Miller desperacko usiłuje ratować resztki SLD i grozi, że kto nie poprze tej kandydatury – nie znajdzie się na listach w październikowych wyborach do Sejmu. Batem trudno jednak utrzymać jedność.

Jeżeli najlepsi posłowie lewicy, tacy jak Janusz Zemke, Wanda Nowicka, Andrzej Rozenek i inni, nie dostaną się na szalupy ratunkowej Platformy lub PSL, to będzie to strata nie tylko dla lewicy. Sejm bez lewicy będzie oznaczał większe nierówności majątkowe, dalszą prywatyzację publicznej służby zdrowia, regres w sprawach obyczajowych (nie wiadomo, jak długo prezydent Komorowski będzie np. hamletyzował w sprawie podpisania konwencji „przemocowej”), więcej państwa wyznaniowego, ocenę z religii na świadectwie maturalnym, dalsze miliony na Świątynię, jeszcze większą dominację prawicowej polityki historycznej, a w sferze międzynarodowej słabsze kontakty i wpływy w lewicy europejskiej.

Niestety, lewica jest winna sama sobie. Nie umiała się zjednoczyć ani odnaleźć w nowej, postsocjalistycznej rzeczywistości. Starsi panowie (z nielicznymi wyjątkami, jak Marek Borowski i Włodzimierz Cimoszewicz) utracili dawny powab, młodsi (Olejniczak, Napieralski) okazali się nieprzygotowani, najmłodsi z otoczenia Millera nie budzą nadziei.

W ostatnich latach jedynie Palikot i jego środowisko wywarli piętno na polityce polskiej, nie bali się bronić laickiego państwa, mniejszości seksualnych, praw kobiet. Z ich szeregów wywodzi się kilkoro zdolnych polityków (m.in. Wanda Nowicka i Andrzej Rozenek), których przyszłość polityczna jest dziś niepewna. Niestety, Januszowi Palikotowi zabrakło powagi i konsekwencji, by jego projekt przetrwał. Za dużo happeningu, za mało wytrwałości. Rywalizacja Mille–Palikot, SLD–Twój Ruch kończy się obustronną porażką.

Przetrwały tylko nieliczne środowiska (np. kobiece), projekty niezależne (Krytyka Polityczna) oraz nieliczne media, które jednak nie zastąpią autentycznej polityki partyjnej, z udziałem w wyborach i z walką o władzę. Lewica będzie istniała w sferze poglądów, ale nie jako realna siła polityczna. Lewicowy elektorat zostanie zagospodarowany przez obie partie prawicowe lub zostanie w domu, oddając się wspomnieniom.