Łeb w łeb

Druga debata prezydencka nie będzie miała istotnego wpływu na szanse Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Dudy na prezydenturę. Debata była bardziej wyrównana niż poprzednia, przewaga urzędującego prezydenta była niewielka. Nikt nie popełnił gafy ani nie zadał decydującego ciosu.

Obie strony mogą być zadowolone ze swoich kandydatów. Duda się podciągnął, był spokojniejszy i lepiej przygotowany niż w pierwszej debacie. Komorowski potwierdził swój format prezydencki, dobrze mówił o państwie neutralnym światopoglądowo, o Jedwabnem, pytał, dlaczego poseł Duda wstrzymał się od głosu w sprawie godła, krytykował swojego adwersarza za jego stosunek do konwencji antyprzemocowej, rozsądnie wypowiadał się w sprawie „repolonizacji” banków i wsparciu „frankowiczów”, nie zapomniał o SKOK-ach i sen. Biereckim, od czasu do czasu był zaczepny, m.in. w sprawie „średniowiecznych” poglądów Krzysztofa Szczerskiego – kandydata na ministra spraw zagranicznych lub ministra w Kancelarii Prezydenta, oraz pani prof. Pawłowicz.

Andrzej Duda co prawda z jednej strony przedstawiał się jako prezydent dialogu, ale z drugiej był mocno zaczepny – w sprawie wraku i czarnych skrzynek, w sprawie „partyjnego prezydenta” Komorowskiego, najnowszych inicjatyw wyborczych prezydenta (referendum, 40 lat stażu pracy do emerytury), krytykował frekwencję na spotkaniu w Westerplatte, „pytał”, jak żyć za 1700 złotych, żałował mieszkańców Świdnika cierpiących z powodu decyzji o zakupie śmigłowców Airbusa.

W Europie domagał się jakiegoś bliżej nieokreślonego „polskiego nurtu” i „nie godził” się na drugorzędny status Polski . W odróżnieniu od pierwszej debaty Duda ani razu nie powiedział „prezydent Komorowski”, tylko „pan Bronisław Komorowski”. Z kolei prezydent zwracał się per „panie europośle” lub „pan poseł”.

Obaj politycy byli wstrzemięźliwi w wypowiedziach na temat Rosji i Putina.

Każdy z uczestników debaty zadowolił swoich zwolenników, ale trudno powiedzieć, który przyciągnął więcej sierot po Kukizie oraz tych, którzy nie głosowali w I turze. Na ostatniej prostej obaj idą łeb w łeb. Ja mam większe zaufanie do Komorowskiego, ale mam tylko jeden głos.