Sądy czy samosądy?

Warto zwrócić uwagę na pewną subtelną różnicę pomiędzy językiem Platformy a językiem PiS.

Platforma często mówi, że coś jest niemożliwe. Niemożliwe, bo niezgodne z konstytucją, bo nie zezwala na to prawo, bo deficyt, bo regulacje unijne… Dla działaczy Prawa i Sprawiedliwości odwrotnie – wszystko jest możliwe. „Zrealizujemy to, co jest w programie Prawa i Sprawiedliwości, a więc na pewno połączymy stanowiska prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, wprowadzimy apelację nadzwyczajną oraz jawność oświadczeń majątkowych sędziów i prokuratorów. Zmienimy też zasady powoływania sędziów” – mówi „Gazecie” Janusz Wojciechowski (dalej JW), europoseł z PiS, były prezes NIK, a jeszcze wcześniej sędzia, poseł, były członek PSL.

Zmienimy, połączymy, wprowadzimy – język PiS jest zdecydowany, nie ma tu miejsca na wątpliwości. W wywiadzie pod tytułem „Sprawiedliwość musi być ludowa” JW drwi z niemocy PO. Minister nic nie może wobec sądów, bo sąd jest niezawisły i niezależny! Jak prokuratura ma „odbierać sygnały od społeczeństwa, jeżeli prokurator jest niezależny i wyizolowany. I nie jest rozliczany społecznie”.

Ciekawe, co JW ma na myśli, mówiąc o sygnałach społeczeństwa i o społecznym rozliczaniu prokuratury. Kto będzie reprezentował społeczeństwo, kto będzie społecznie rozliczał – partie polityczne, organizacje prorządowe i pozarządowe, zgromadzenia ludowe, trójki społeczne, posłowie? Co to znaczy: społeczne rozliczanie prokuratury? Wiele pytań i obaw budzą słowa prominentnego polityka PiS.

Dalej: minister sprawiedliwości będzie mógł „zaskarżyć merytorycznie każdy prawomocny wyrok, jeżeli widzi w nim krzywdę”. Przypomina to tzw. w PRL „rewizję nadzwyczajną”. Krzywda to pojęcie względne. Dla pana JW skrzywdzony jest np. Mariusz Kamiński, były szef CBA, skazany przez sąd, dla innych skrzywdzone są ofiary agenta Tomka.

„Społeczne rozliczenia” i „krzywdy” otwierają drogę do interwencji polityków w pracę prokuratury i sądów. O to chyba chodzi. Podobny wydźwięk ma propozycja utworzenia Izby Wyższej (albo Nadzwyczajnej) Sądu Najwyższego. W jej skład wchodziliby wybrani (dobrani?) sędziowie i czynnik społeczny, powoływany przez prezydenta, a więc władzę wykonawczą. „Głos człowieka z doświadczeniem społecznym jest cenny” – mówi JW. Czy to aby nie chodzi o trybunały ludowe, żeby czynnik społeczny osłabiał głos niezwisłych sędziów?

W dodatku minister sprawiedliwości – a więc znów władza wykonawcza – miałby prawo do zaskarżania wszystkich wyroków prawomocnych. Nie będzie zaskarżał tysięcy wyroków, „najwyżej setki” – uspokaja JW.

Ba, prezydent miałby prawo uchylać prawomocne wyroki. Zdaniem JW prawo łaski można by stosować nie tylko przez darowanie kary, ale i przez uchylenie wyroku, co przekreśla go merytorycznie. JW proponuje udział ławników nie tylko w sądach I, ale i II instancji. Wszystko po to, żeby zwiększyć rolę czynnika społecznego w wymiarze sprawiedliwości.

O tym, kto będzie zgłaszał kandydatów na czynnik społeczny i ten czynnik wybierał, JW nie wspomina, ale Paweł Kukiz stawia kropkę nad i: jego zdaniem prokurator generalny i sędziowie I instancji powinni być wybierani w wyborach powszechnych. Tak ma wyglądać „przywrócenie kontroli obywatelskiej nad działaniem sądów i prokuratur”.

Ciekawe, co na to prawnicy, bo mnie to wszystko przypomina rewolucję kulturalną, kiedy wyroki ogłaszano w gazetkach wielkich hieroglifów.