Dialog poprzez poniżanie

Kiedy gruchnęła wiadomość, że agencja ratingowa Standard & Poor’s po raz pierwszy od lat obniżyła rating Polski, z obozu rządzącego w Warszawie posypały się reakcje: to musi być pomyłka, nic się nie stało, S&P wzięło pod uwagę czynniki polityczne, a nie gospodarcze (min. Szałamacha) i tak dalej w duchu: „Polacy, nic się nie stało, gramy dalej!”.

Jeżeli naprawdę nic się nie stało, to bardzo dobrze. To znaczy, że opinia S&P nie ma znaczenia. Ale moim zdaniem coś się jednak stało: nawet nieuzasadniona, mylna decyzja S&P rozchodzi się po świecie, stanowi jeden więcej, niemały kamyczek do mozaiki wizerunku naszego kraju. Wizerunku, który wyraźnie się zepsuł.

Wszczęcie wobec Polski procedury przez Unię Europejską, zmiana nastawienia głównych mediów na świecie, krytyczne wypowiedzi niektórych polityków, decyzja S&P – to wszystko musi wywierać wpływ na decyzje dotyczące Polski, decyzje inwestorów, obserwatorów, komentatorów, dyplomatów, a może nawet turystów, młodzieży, która ma przybyć na światowe dni w Krakowie – bo i dla nich liczy się wizerunek.

Na stosunek do danego kraju składają się niezliczone fakty i opinie, nawet najbardziej udany film o polskich bohaterach oraz bratnie uściski z premierem Orbánem mogą tego nie zmienić.

Mam na myśli choćby arogancję. Czy pani poseł Pawłowicz mówiąc o „unijnej szmacie”, sądzi, że nikt się o tym nie dowie? Czy wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński, mówiąc o przewodniczącym Parlamentu Europejskiego per „urzędniczyna”, a o najważniejszym dzienniku w Niemczech – „szmatławiec”, sadzi, że to po nich spłynie jak woda po gęsi, nie będzie miało wpływu na ich stosunek do Polski, a przynajmniej do rządu w Warszawie? Czy kąśliwa uwaga polskiej premier (!), że wiceprzewodniczący PE Timmermans dostał order od prezydenta Komorowskiego, więc łączą ich lewicowe (a nie nasze) sympatie czy wspólne poglądy – na to nikt nie zwróci uwagi?

A już arogancki list ministra Ziobry, który jako argumentu używa, że jego dziadek walczył w AK, dlatego dobra zmiana jest dobra – w jakim świetle to nas stawia? Co sobie ludzie myślą o poziomie i kulturze polemicznej naszych polityków? Może pan przewodniczący Schulz się zagalopował, mówiąc o putinizacji demokracji w Polsce, ale wtedy należy z nim polemizować, a nie poniżać go.

Niestety, dialog poprzez poniżanie, poprzez dyskredytację adwersarzy bądź drugiej strony – to ulubiona metoda Prawa i Sprawiedliwości, z prezesem na czele. Manifestanci – obrońcy Trybunału i wolności mediów, to komuniści, złodzieje, ludzie niesprawni umysłowo, obrońcy własnych zagrożonych interesów. Nikt, kto jest przeciw nam, nie jest nic wart.

Nie od dziś wiadomo, że polityka zagraniczna jest przedłużeniem polityki wewnętrznej. Dotyczy to także obyczajów. PiS eksportuje teraz swoje obyczaje na rynek światowy. Na szczęście oficjalna reakcja Warszawy na wszczęcie unijnej procedury nadzoru wobec Polski jest bardziej powściągliwa – jesteśmy otwarci, gotowi do dialogu, zapraszamy do Polski. Dobrze, że chociaż w sytuacji podbramkowej polski rząd ochłonął i nie fauluje, bo wie, że za to grozi karny.