MSZ i Tyrmand – podwójna kompromitacja

Jakiś czas temu, może rok, może dwa, pojawił się w Warszawie Matthew Tyrmand, syn Leopolda – autora „Złego” i innych powieści. Szybko przylgnął do prawicy, której czasopisma pisały o nim per publicysta, biznesmen, ekonomista itp. Co prawda jego publicystyki nikt nie znał, o jego sukcesach jako biznesmena i konsultanta nic konkretnego w Polsce nie słychać, ale nazwisko budzi sympatię. A każdy, kto przyjeżdża z „Hameryki”, ma na głowie aureolę. Specjalista z Ameryki to ho! Ho!

Młody Tyrmand szybko zaczął udzielać wywiadów, w mig zorientował się, że jest popyt na zdemaskowanie zachodnich mediów, które piszą krytycznie o Polsce PiS. Ciesząc się opinią dobrze poinformowanego Amerykanina, znawcy waszyngtońskich korytarzy, Tyrmand Jr zaczął snuć teorie spiskowe. Jego zdaniem Anne Applebaum (znana publicystka, laureatka nagrody Pulitzera za książkę „Gułag”), komentatorka „Washington Post” (i małżonka Radka Sikorskiego), pociąga za sznurki, napuszcza zachodnich dziennikarzy na Polskę PiS i tępi tych, którzy krytykują „dobrą zmianę”. Małżeństwo Applebaum–Sikorski odpowiada za fatalną prasę, jaką Polska ma od czasu wyborów 2015. Ludzie tacy jak prezes Kaczyński może i oficjalnie wierzą, że media na Zachodzie są wolne i pluralistyczne, ale jeśli chodzi o ich stosunek do Polski, to nie mają złudzeń – stoi za tym spisek, wspólnota interesów (część polskich mediów jest w rękach obcego kapitału), zmowa liberałów, przebrzmiałe autorytety odstawione od koryta.

Młody i obrotny Tyrmand szybko zorientował się, że polskie władze są łase na komplementy i wrażliwe na punkcie wizerunku w mediach. W celu jego poprawienia powołały nawet specjalną narodową fundację z budżetem sto milionów złotych rocznie! Na łamach tygodnika „Do Rzeczy”, w cotygodniowych pogadankach, Tyrmand Jr wymieniał nazwiska, tytuły, koneksje, szybko zyskiwał na wadze, paradował jako niezależny amerykański „ekspert” w dziedzinie gospodarki, polityki, mediów i kreowania wizerunku.

Latem 2016 roku Tyrmand z eksperta amerykańskiego stał się ekspertem polskim. W lipcu polski MSZ podpisał z nim umowę jako ze specjalnym społecznym doradcą ministra Waszczykowskiego do spraw pozytywnego wizerunku naszego kraju, kontaktów z mediami, zagranicznymi środowiskami opiniotwórczymi, elitami politycznymi itp. Tyrmand miał odgrywać zaszczytną rolę społecznie, bezpłatnie (tytuł specdoradcy ministra zawsze się zdyskontuje w przyszłości), a ewentualne koszty jego zbawiennej działalności miała pokrywać ambasada Polski w Waszyngtonie.

Rzecz całą, włącznie z fotokopią umowy, ujawnił Henry Foy – korespondent „Financial Times” w Polsce. Foy należy do najbardziej zaciekle atakowanych przez Tyrmanda i prawicowe media dziennikarzy zachodnich. Sprawa nabrała rozgłosu w ostatnich dniach, po kolejnym „antypolskim” artykule Applebaum, w którym znana publicystka przestrzega przed populizmem opartym na kłamstwie…

Tyrmand Jr to swoisty Misiewicz z importu. Za szybko wykreowany na autorytet, bez znaczącego dorobku, ale za to z tupetem, okazuje się młodym człowiekiem, który jeszcze dużo musi się nauczyć, zanim zacznie ferować wyroki i zajmować stanowiska. Bardziej niż Tyrmand Jr skompromitowało się polskie MSZ, które zaangażowało go do roli specjalnego doradcy do spraw wizerunku, kontaktów z elitami politycznymi i podobnych bzdur. Minister Waszczykowski, który z lekceważeniem wypowiada się o elitach Brukseli i Wenecji, postawił na złego konia i wraz z nim wpadł na minę.