Pół żartem, pół serio

Drogie blogowisko! Dzisiaj zamiast własnej produkcji pozwalam sobie zachęcić do lektury dwóch znakomitych tekstów.

Pierwszy to jak najbardziej serio – wywiad Marka Górlikowskiego („Gazeta Świąteczna”) ze znakomitym pisarzem, profesorem Stefanem Chwinem. Nie ukrywam, że zaliczam się do wyznawców Chwina, szczególnie kiedy zabiera głos na temat naszego kraju.

Drugi tekst (półżartem) to skecz (?) znanego satyryka amerykańskiego Garry’ego Trudeau, który właśnie ukazał się w jednym z najlepszych pism na świecie, w tygodniku „The New Yorker”, zdecydowanie niechętnego kandydaturze Trumpa. Pozwalam sobie na akt piractwa, tłumaczę i bezprawnie zamieszczam na blogu. Raz kozie śmierć!

Stefan Chwin, „Stronnictwo Miętusa”

Fragmenty wywiadu: „To lud (…) chce słyszeć i oglądać na własne oczy wszystkie te obrzydliwe historie o tym, jak ktoś ważny spada na dno. Duża to przyjemność tak sobie popatrzeć przy śniadaniu na czyjąś cywilną śmierć. Dowodem choćby tabloidy”.

„PiS zrozumiał, że znaczna część ludu nienawidzi ważniaków z forsą, nawet jeśli ich podziwia. Wtedy lud ma iluzję sprawiedliwości, czuje wdzięczność, bo taka egzekucja jest balsamem na jego kompleksy. Władza może powiedzieć: widzicie, służymy wam, wybierzcie nas znowu, to dostarczymy wam podobnych wrażeń”.

„Jest w Polsce teraz takie stronnictwo, które ja nazywam stronnictwem Miętusa. To względnie młodzi, dziarscy, prawicowi inteligenci polscy, którzy chcą się bratać z ludem, z parobkiem krzyczącym »Do przodu!«, plującym na obecną Unię Europejską, Angelę Merkel, Komisję Wenecką oraz dziadka z Wehrmachtu. Rafał Ziemkiewicz i jemu podobni głoszą, że zblatowana łże-elita zdradziła lud polski i chętnie by poszczuli polskie masy na »zdrajców narodu«, wobec których mają zadawnione kompleksy”.

„Stronnictwo Miętusa, które wspiera w tej chwili partię narodowo-konserwatywną, dokonuje ideologicznej idealizacji ludu. Na przykład nie chce przyjąć do wiadomości, że lud polski to jest niedzielna msza i tygodniowa porcja tabloidów, obrona dziecka poczętego i porno w domowym internecie, pielgrzymka na Jasną Górę i codzienny język brudnych przekleństw, miłość do Ojczyzny i twarde pragnienie by z Ojczyzny wyjechać na zawsze gdzieś, gdzie będzie lepiej, nienawiść do Niemców i pragnienie, by pracować u Niemca, bo dobrze płaci, chociaż jest potomkiem Hitlera, stawiania talerza dla wędrowca na wigilijnym obrusie i ochota, by walnąć kijem basebolowym »ciapatych«, którzy uciekają do Europy przed straszną wojną w Syrii”.

Stop, więcej nie wypada przepisywać, zachęcam do lektury całości. Jeszcze jedno zdanie Chwina: „Pisząc, liczę na to, że zbliżam do siebie ludzi, którzy grają na podobnej fali i dzięki czytaniu są choćby na chwilę razem ze mną w tym wszystkim”.

Garry Trudeau, Krótka sztuka

Scena: Kabina pilotów w samolocie. Donald Trump i Mike Pence (republikański kandydat na wiceprezydenta – Pass.) siedzą w fotelach pilotów. Słyszymy pracę silników.

TRUMP: Mówi wasz kapitan. OK? Muszę wam powiedzieć – nasz lot jest przepełniony, to szaleństwo! Wygląda na to, że każdy chce lecieć moim lotem! Niewiarygodne! A ja nawet nigdy dotychczas nie prowadziłem samolotu! A mimo to wielu, wielu ludzi mówi, że wygram z latającą pierwszą ligą! Wygram lotem tak pięknym, że wielu z was nie uwierzy. Nikt nie umie latać tak, jak być może ja umiem. Nikt. Ale najpierw musimy wystartować, i muszę wam, ludziska, powiedzieć, że kontrolerzy lotów są tutaj najgorsi – absolutnie obrzydliwi. OK? Cały świat się śmieje z naszych kontrolerów, tacy są źli! OK, ruszamy! Co mam najpierw wykonać, Mike?

PENCE: Hm… przeprosić wieżę?

TRUMP: Nie, to nie to. Stewardessa, proszę zająć swoje miejsce, może na moich kolanach, jeśli nie przeszkadza ci wyboista jazda. To, oczywiście żart, OK, ludziska? Nie będę jej obrabiał na oczach całej szatni. Mówię to, ponieważ ja bardzo, bardzo szanuję kobiety. Wiele z nich to dobrzy ludzie. Wszyscy gotowi?

(Słyszymy ryk silników w czasie startu).

TRUMP: No więc to był niewiarygodny start, zgadza się? Jestem jak ten pilot (który wylądował) na Hudson River, Sully. OK? A nawet lepszy, bo ja miałem piękny start, a on awaryjne lądowanie. Pełen nieudacznik.

PENCE: Donald, to nie ty prowadzisz ten samolot, tylko moja żona, Karen.

TRUMP: OK, to dlatego, że jestem piękny, umiem dzielić odpowiedzialność. Twoja żona ma licencję pilota, a ja nie, ponieważ mnie nie jest właściwie potrzebna. Jestem jak Limbergh (w rzeczywistości Lindberg w 1927 r. pierwszy przeleciał nad Oceanem Atlantyckim). Ten piękny start wykonałem w umyśle, bo ja myślę. OK? A tak na marginesie – twoja żona lubi swojego cukierka? Ludzie dużo o tym mówią, a ja nie wiem. Naprawdę nie wiem, czy ona lubi swojego cukierka. Być może. Na to wygląda. Są tam jakieś przekąski? Zaraz wracam. Wow! Patrzcie na tych wszystkich pasażerów. Nie do wiary, was musi być z pięć tysięcy, i to nie licząc wszystkich tych, których zatrzymano w bramkach i nie wpuszczono na pokład. Nie przepadam za tymi bramkarzami, wierzcie mi. Powinni się wstydzić. Odesłali tysiące ludzi. Ludzie – na pokład! Ludzie – na pokład! Racja? W każdym razie to jest wspaniałe być tutaj w kabinie 1. klasy. Wierzcie mi, my lubimy naszych pasażerów I klasy. Kochamy ich. I kochamy weteranów. Gdzie jest mój weteran? Gdzie jest mój weteran? A, tam jest! Bez nóg. To wstyd, jak on jest traktowany, jest tak źle traktowany, że nawet nie uwierzycie. Ale my go kochamy. Tak jak kochamy naszych Afroamerykanów. Gdzie są moi Afroamerykanie? O, tu jesteście. Nie widziałem was, a wiecie dlaczego? Ja nie widzę rasy. Przynajmniej w Trump Tower. Nie ma jak, ponieważ ludzie tacy jak wy mieszkają w pewnych okolicach. Nie powiem, gdzie, bo to nie byłoby bardzo ładnie. OK, piekło. Mieszkacie w piekle, tam, gdzie wstrętny handel narkotykami, nie ma szkół, jest 90 proc. bezrobocia i mieszkania z kontrolowanym czynszem. À propos, z kontrolowanym czynszem? Dajcie mi spokój, dobrze? Ci ludzie mieszkają po królewsku. Tyle że w piekle. Rozumiecie. Ale ostro, ludziska. Nie bijcie go. Niech idzie do siebie, na front. Jest OK. Wolność słowa. Kochamy wolność słowa. Zagwarantowana przez Paula Revere i zespół The Raiders. Ale to jest smutne. To, co dzieje się w naszym kraju, jest bardzo smutne. Jesteśmy tacy podzieleni. Dołóżcie mu jeszcze raz! W twarz. To zawodowy agitator. Dostał kartę pokładową od ludzi tej oszustki Hilary. Gwarantuję, w stu procentach.

PENCE: Panie i panowie, mówi wasz drugi pilot. Obawiam się, że musimy zawrócić na lotnisko. Wszędzie kontrolerzy odmawiają nam dostępu do korytarzy powietrznych. Proszę zapiąć pasy przed lądowaniem.

TRUMP: Co za niespodzianka. Skorumpowani kontrolerzy lotów traktują mnie bardzo, bardzo źle. Ale ja wam, ludziska, powiem. Ci, którzy mnie atakują – spadają. Uwierzcie mi – spadają z całą latającą elitą. OK, ludziska, przygotujcie się na najbardziej fenomenalne lądowanie w historii świata. Lądowanie, w które nie uwierzycie. Zaraz po nim będziecie mnie błagać: „Panie Trump, polećmy jeszcze raz, żeby zobaczyć jeszcze jedno piękne lądowanie”.

(Słyszymy jak silniki zwalniają).

TRUMP: Hm, gdzie jest Karen?

PENCE: Przerwa na cukierka.

Koniec

„The New Yorker”, 24 X 2016, przeł. En passant