Terapia ideologiczna

Determinacja władz w formowaniu nowego człowieka jest widoczna na każdym kroku. Nie przepuszczają niczego. Podręczniki i programy szkolne, lektury, muzea, teatry, festiwale, kinematografia, wystawy, media publiczne, polityka historyczna, obchody, uroczystości, nagrody, zaszczyty, odznaczenia – cała sfera ideologii i świadomości ma realizować program partii i rządu. Program narodowy, konserwatywny i zarazem – jeśli chodzi o samoświadomość – szkodliwy, megalomański.

Od czasu rewolucji kulturalnej w Chinach nie było chyba kraju, w którym władza z taką energią przystąpiłaby do budowy nowego człowieka, z takim lekceważeniem traktowała stare elity i tak bezpardonowo mianowała nowe – w wojsku, w wymiarze sprawiedliwości, w oświacie. Generałów się wyrzuca, wybitnych prawników, takich jak prof. Adam Strzembosz, się lekceważy. Na ich miejsce przychodzą swoi, nawet magister z kiepskimi opiniami jako sędzia może zostać prezesem Trybunału.

Nowy obywatel ma czytać „słuszne” gazety i czasopisma. Jedną z pierwszych decyzji wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego był zakaz prenumeraty niektórych gazet i czasopism przez sądy („Gazety Wyborczej”, „Newsweeka”, POLITYKI). Poza względami ideowymi ma to zmniejszyć sprzedaż tych czasopism w trudnych dla prasy papierowej czasach. Także ogłoszenia, komunikaty instytucji publicznych, spółek Skarbu Państwa – rozdzielane są na zasadzie kija i marchewki. Media słuszne otrzymują ogłoszenia, media niegrzeczne – figę. Jest to silna broń, ponieważ w czasach spadającego czytelnictwa i rywalizacji o widzów i słuchaczy znaczenie wpływów z reklam jest bardzo istotne.

W zamian za państwowe wsparcie media nie tylko dostają ogłoszenia, ale pieniądze na całe dodatki tematyczne, wspierane przez instytucje państwowe. Niektóre spółki Skarbu Państwa (np. Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych) są bardzo aktywne w krzewieniu obowiązującej polityki historycznej. Przoduje w tym, oczywiście, IPN – potężne ministerstwo historii. Temu służą nawet nazewnictwo ulic i placów czy dobór patronów szkół.

Nowy człowiek ma nie znać pewnych postaci, w ich miejsce przyswoić sobie bohaterów wyklętych. Ma słuchać Radia Maryja, cieszącego się specjalnymi względami państwa, oglądać prawicowe telewizje, czytać gazety, którym udziela wywiadów prezes. Utrudniając innym mediom kontakt z władzami i dostęp do informacji, państwo wskazuje, co i kogo ma czytać, słuchać, oglądać nowy człowiek. Festiwal opolski czy zmiany w publicznej TV i w radiu nie pozostawiają wątpliwości. Słuszne organizacje pozarządowe mogą liczyć na państwowe subwencje i wykuwać nowego człowieka, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy czy Woodstock nie mogą już liczyć na wsparcie instytucji państwowych, jak np. wojska czy Banku PKO SA.

Od kilkudziesięciu lat nie było w Polsce takiej ofensywy ideowowychowawczej i przemysłu, który się na tym rozwijał. W PRL przynajmniej od lat 70. nacisk ideologiczny słabł. Wraz z upadkiem mitu komunistycznego państwo było coraz mniej ideologiczne, coraz bardziej pragmatyczne, świadome, że społeczeństwa nie da się nakarmić ideologią. W latach 80. żadnej panującej wiary nie było, bo i nie mogło być. Król był nagi. Lata 90. i początek XX wieku to odkrycie gospodarki rynkowej, wiara w cudowną moc liberalizmu, ale wiara nienarzucana dzieciom w szkołach i widzom w kinach, teatrach i muzeach.

Intensywna terapia ideowa stosowana jest dopiero od kilku lat. Kiedy „Polska w ruinie” zaspokoiła najpilniejsze potrzeby, a nawet dorzuciła 500+, kiedy państwo nie musi już importować zboża i cytryn – przyszła pora na „pieriekowkę”, kształtowanie nowego człowieka, zadowolonego z siebie, ze swojego państwa i Kościoła, nieufnego wobec sąsiadów i zachodniej Europy, a przede wszystkim kanalii, którym się nie podoba i które szczerzą swoje zdradzieckie mordy.