Dwóch Donaldów – Tusk kontra Trump

W dzisiejszym (6/6) „New York Timesie” ukazał się artykuł Donalda Tuska „Mimo Trumpa Zachód musi pozostać zjednoczony”. Tekst przewodniczącego Rady Europejskiej w przeddzień szczytu G7 w Kanadzie pokazuje, jak rozjechały się drogi dwóch Donaldów.

Tusk przywołuje decyzje USA, takie jak wycofanie z paryskiej konwencji klimatycznej, odstąpienie od porozumienia nuklearnego z Iranem oraz nowe cła na stal, aluminium, „sposób, w jaki zostały narzucone, i argumenty mające je usprawiedliwić”. Przejściowe zaburzenia czy nowy klimat? – zastanawia się Tusk, który odczytuje sygnały, że USA przechodzą od ładu międzynarodowego opartego na wspólnych regułach do porządku opartego na sile i egoizmie.

„Nasza wspólnota nie może zostać rozwalona przez cła na aluminium” – pisze Tusk, podkreślając, że przewidywalność Zachodu była barierą przeciw chaosowi, przemocy i arogancji. Przewodniczący Rady Europejskiej nie widzi dobrej alternatywy dla jedności transatlantyckiej. „To nie żarty, alternatywą ładu jest nieład”. W Europie są tacy, którzy alternatywę widzą w zbliżeniu z Rosją i Chinami, a po obu stronach Atlantyku ci, którzy widzą politykę jako brutalną próbę sił, a nie obronę naszych wartości.

Tyle Tusk. Sprawy w Europie i Polsce pogorszyły się na tyle, że dziś nie sposób sobie wyobrazić, by przewodniczącym Rady Europejskiej mógł zostać wybrany polityk z Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie zamiast Unii snuje się wizje ładu od morza do morza, czyli Trójmorza. Polska PiS z własnej woli jest dzisiaj tak skonfliktowana z Unią, że nie może marzyć o wypełnieniu próżni po Tusku przez kogoś w rodzaju Saryusza-Wolskiego.

Zwolennicy „luźniejszej Unii” faktycznie grać będą na rzecz Trumpa, czyli przeciw Europie. Polityka „America first” jest może odpowiednia dla Stanów Zjednoczonych lub Chin (w co wątpię), ale nie dla nawet najsilniejszych państw europejskich. Zasada „America first” („Germany first”, „France first”) oznaczałaby koniec powojennej stabilizacji Zachodu i zawiśnięcie takich krajów jak Polska w próżni, między samolubną Ameryką a rozluźnioną Europą, nie mówiąc o Rosji i Chinach.

Te ostatnie marzą się niektórym jako wielki inwestor (może zbudują nam superlotnisko?) i odtworzą Jedwabny Szlak zgodnie z zasadą, że szukamy przyjaciół daleko, a wrogów blisko. Alternatywą zjednoczonej Europy i Sojuszu Transatlantyckiego jest chaos.