Dał nam przykład Morawiecki…

… jak zwyciężać mamy. Na okładce tygodnika „Sieci” promienne oblicze premiera i wielki napis „Polska umie wygrywać”. Początkowo sądziłem, że chodzi o mundial, ale okazuje się, że nie, że chodzi o całokształt, o różne fronty, na których zwyciężamy, w tym na froncie parlamentu, uchodźców, ustawy o IPN, SKOK-ów itd.

Nie ma sensu rozpatrywać wydarzeń tylko w świetle białym lub czarnym. Konflikt o praworządność w Polsce nie zakończył się spodziewanym wystąpieniem Timmermansa do Komisji, a Komisji do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS). Polski rząd i „dobra zmiana” nie zostaną teraz posadzone na ławie oskarżonych. Jest to więc raczej po myśli PiS niż wszystkich tych, którzy liczyli, że Unia nie spasuje i nadal będzie naciskać na Polskę. Kaczyński i Ziobro mogą na chwilę odetchnąć, ale tylko na chwilę, gdyż na froncie walki o sprawiedliwość i trójpodział władz Polska spokoju nie zazna, po demolce sprawiedliwości czeka nas atak na media, ordynację wyborczą i inne. Pod tym rządem Polska nadal będzie problemem dla zagranicy.

Na pytanie, dlaczego Timmermans nie wysłał wniosku (który podobno miał gotowy, acz nikt go nie widział), pewien doskonały znawca Unii mówi mi w dyskrecji, że unijni prawnicy nie byli pewni, czy argumenty prawne Unii przeważą w ETS. Ponieważ byłaby to pierwsza taka sprawa w historii, Komisja nie mogła ryzykować przegranej. Gdyby bowiem w Trybunale przegrała, byłoby to zachętą dla europejskich naśladowców Orbána i Kaczyńskiego, którzy przebierają nogami w kierunku reżimów autorytarnych i nacjonalistycznych.

Natomiast jeśli chodzi o ustawę o IPN i wspólną deklarację izraelsko-polską, to trudno ją uznać za polskie zwycięstwo. Politycy rządzącej prawicy, Szydło, Mazurek i inni, jeszcze kilka dni temu jak jeden mąż recytowali, że Polska nie ma się z czego wycofywać, polskie ustawodawstwo powstaje w Polsce, a nie w Izraelu, nawet nie w USA. Tymczasem okazało się, że podczas gdy na scenie chór śpiewał „nie oddamy ani guzika”, za kulisami w największej tajemnicy Polacy i Izraelczycy redagowali polską ustawę, wyrzucając z niej kluczowe paragrafy (o zagrożeniu karnym głoszenia poglądów, jakoby państwo lub naród polski itd.). W deklaracji pojawiło się m.in. potępienie antysemityzmu, antypolonizmu i innych „anty”. W zamian za wyrwanie krat z oburzającej polskiej ustawy Netanjahu podpisał wiele, ale nie kosztowało go to dużo. Jak mówi Szewach Weiss, polityk izraelski, już sędziwy, ocalony w Polsce znawca naszego kraju, NIGDY nie spotkał się w Izraelu z określeniem „polskie obozy koncentracyjne”. Cóż to więc za problem dla Netanjahu potępić termin, który w jego kraju nie istnieje? W Australii czy Kanadzie niewiele to zmieni.

Gdy politycy (lub ich negocjatorzy) zabierają się do pisania historii, nie wróży to nic dobrego. Dla jednych („Sieci”) deklaracja jest zwycięstwem, dla innych („Do Rzeczy”) to kapitulacja Polski. Dla mnie jest ona dla Polski korzystna, ponieważ w powiązaniu z nią, równolegle do niej nastąpiło wyrwanie kłów haniebnej ustawie, ustawie – przypomnijmy – polskiej, a nie izraelskiej. Niech to będzie nauczką dla jej inicjatorów, autorów i zwolenników, że w żadnej sprawie, nawet tak szlachetnej jak miłość ojczyzny, nie należy dać się zwariować.

Zaproszenie
Paweł Kowal (polityk i historyk), prof. Monika Płatek (UW), Adam Szostkiewicz (POLITYKA) będą naszymi gośćmi w Radiu TOK FM we wtorek 3 lipca o godz. 20.05.