Polacy się nie dadzą

Od czasu mobilizacji policji w czasie miesięcznic po dzień dzisiejszy coraz bardziej widoczna jest metoda zastraszania, stosowana selektywnie przez władze – nie tylko wobec protestowiczów, bo ci są zdeterminowani, ale wobec milczącej większości obywateli.

Mobilizacja policji przed każdą kolejną miesięcznicą, niezliczone suki czekające na swoją kolej na Mariensztacie, dyskretnie, ale pod ręką, barierki wzdłuż Krakowskiego Przedmieścia od katedry do uniwersytetu lub wokół Sejmu i Senatu mają zniechęcić do protestu, do gromadzenia się z powodu niezadowolenia, mają być pokazem siły i determinacji władzy. Temu też służy fotografowanie, legitymowanie, obecność cywilnych funkcjonariuszy w tłumie, wreszcie inwigilacja spotkań takich jak Zbigniewa Hołdysa z niewielkim gronem jego słuchaczy. Policja na pierwszej linii frontu nie jest uzbrojona, nie ma nawet pałek, co świadczy o zdrowym rozsądku (kto i co znajduje się na podorędziu – nie wiemy), ale już sama masowa jej obecność ma dać do myślenia: „lepiej nie zaczynaj, idź do domu, obejrzyj TVP i spać”.

Wszystko to jest sprzedawane jako niezbędna prewencja, rozpoznanie prowodyrów (oczywiście nie narodowców, bo ci noszą kominiarki, mają zasłonięte twarze i „stoją tyłem” do policyjnej kamery lub wobec tych, którzy wieszali podobizny polityków opozycji na szubienicach we Wrocławiu, którzy powinni byli być „zwinięci” od razu, a nie chronieni), tylko wobec ludzi, którzy z otwartą przyłbicą mówią „nie” dla dobrej zmiany lub „tak” dla Sądu Najwyższego.

Oczywiście, obowiązkiem policji i służb jest rozeznanie w środowiskach zagrażających ładowi i bezpieczeństwu, zwłaszcza w czasach terroryzmu, ale nie może to służyć jako pretekst do walki z opozycją, która ośmiela się np. ubierać pomniki i rzeźby, warszawską Syrenkę i Misia Uszatka w koszulki z napisem „konstytucja”. Najście o godz. 6.30 rano i przeszukanie mieszkania obywatela, który ubrał w koszulkę byłego prezydenta, a także postawienie pierwszych zarzutów prokuratorskich mają na celu odstraszenie, zastraszenie każdego, komu przyszłyby do głowy takie „głupie żarty”.

O wiele mądrzej by było, gdyby rzecznik policji powiedział, że dobrze się ubawił i policja nie będzie się ośmieszała pogonią za autorami happeningu. Ale w tym celu potrzebna jest władza, która ma poczucie humoru, jest pewna swojej polityki i swoich racji, nie boi się własnego cienia i nie reaguje histerycznie na każdy przejaw nieposłuszeństwa. W Polsce to się zresztą nie przyjmie, nie poskutkuje. Zbyt żywa jest tradycja oporu.