Mózg prawicy

Gorąco polecam rozmowę Tomasza Kwaśniewskiego z historykiem prof. Andrzejem Nowakiem, jednym z czołowych, a może najwybitniejszym intelektualistą po prawej stronie naszej sceny politycznej („Duży Format”, 15 października). Kogo interesuje polityka w Polsce, ten powinien przeczytać koniecznie. Prof. Nowak daje stosunkowo obszerny (pięć stron minus fotografie) i koherentny wykład poglądów dominujących dziś w obozie władzy, zwłaszcza w otoczeniu prezesa Kaczyńskiego. Ta rozmowa to wydarzenie, dobrze, że do niej doszło, a czytelnicy „GW” mogli przeczytać, co mówi druga strona.

Z obszernej i różnorodnej tematyki – od powojnia po transformację – wybieram i komentuję zaledwie kilka fragmentów. Okrągły stół i upadek komunizmu: „Inaczej według mnie powinien wyglądać koniec zbrodniczego systemu – nazwaniem zbrodni zbrodnią, zbrodniarzy zbrodniarzami, ofiar ofiarami, a nie kooptacją części ofiar do elity władzy późnego PRL i wykluczeniem – także z pamięci – innych ofiar”. (Profesor buduje teorię, że ówczesna elita panuje, kooptuje i rozwija się do dziś).

Jestem przeciwnego zdania. Całe szczęście, że nie było polskiej Norymbergi, szubienic i wieszania na latarniach. To historyczna zasługa głównych autorów okrągłego stołu, który co prawda (tu zgoda) nie był reprezentatywny, ale zmieścił dwa najsilniejsze obozy – władzę i Solidarność. Gdyby upadek komunizmu przebiegał inaczej, więcej niż prawdopodobne byłoby użycie siły, „elita” by się broniła, polałaby się krew i sowieckie garnizony wyszłyby z koszar. Pan profesor nie wspomina słowem, że elita PRL nie wybierała systemu, była ekspozyturą sowiecką, do pewnego stopnia administrowała „bliską zagranicą” ZSRR, a z Rosją nie można było rozprawić się wedle własnego, radykalnego scenariusza. Pomijam, że w Polsce było kilka milionów członków partii i ludzi szarej strefy, poputczyków, wojskowych i ich rodzin, milicjantów, pracowników administracji, sądów, dyrektorów szkół, ludzi nomenklatury… Gdzie było ich miejsce – na ławie oskarżonych?

W tym miejscu dochodzimy do stanu wojennego. „Wynik wyborów 4 czerwca zmienił rzeczywistość. A to dlatego, że zdecydowana większość społeczeństwa odrzuciła ekipę Jaruzelskiego” – Kiszczaka – mówi profesor. Ale tamci mieli czołgi – wtrąca redaktor. „Tak, ale to był ten wybór” – mówi profesor. Pan by zaryzykował? – pyta dziennikarz. „Nie ja podejmowałem wtedy to ryzyko”. A gdyby pan był na miejscu tych ludzi? „Nie wiem, może też bym zdradził tych, którzy liczyli, że będę wierny paktomi z wyborcami” – mówi Andrzej Nowak, który wtedy (1989 r.) czuł się zdradzony, ale nawet dzisiaj „nie wie”, jak by się zachował.

Dzisiaj łatwo być sędzią, taki jest przywilej historyka, ale całe szczęście, że jego dzisiejsze poglądy nie przeważyły wtedy. O ileż grobów mniej! Ciekaw jestem, jak prof. Nowak ocenia tych, którzy zadecydowali o wybuchu powstania warszawskiego?

Z innej beczki: „Jak się panu podoba telewizja publiczna? – Widzę dobre zmiany. Bez ironii. Chodzi mi o serial »Drogi wolności«, dobrze zrealizowany. Cieszę się z odnowienia Teatru Telewizji”. A jeśli chodzi o część informacyjną? „Odbieram formę telewizji publicznej pod tym względem jako nachalną i prymitywną, co jest reakcją na nachalną i prymitywną telewizję, jaką robiła wcześniej telewizja PO-wska. I jaką robi w jeszcze bardziej prymitywnym, nachalnym stylu TVN. (…) Nie ma już tylko jednej prymitywnej, nachalnej narracji, można sobie porównać i wybrać”.

Akurat tego fragmentu rozmowy nie warto komentować, świadczy tylko o tym, że nawet umysł niepośledni, kiedy zabiera się do polityki, traci swoje przymioty. Ale przeczytać warto.