Kapiszonem w dinozaura

Góra porodziła mysz – można powiedzieć po lekturze szumnie zapowiadanej rozmowy tygodnika „Sieci” z prezesem Kaczyńskim na czele. Okazała się ona kolejnym niewypałem albo – jak się teraz mówi – „mokrym kapiszonem”. Przede wszystkim z powodu pytań, które chyba pisała Madame Mazurek, a odczytywał je Jacek Karnowski.

Redaktor, czy to ze strachu, czy z onieśmielenia, że rozmawia z panem i władcą, jednym z najważniejszych mężów stanu w Europie, zapomniał ostrego, kąśliwego, napastliwego języka „Sieci”, gdzie przecież pisują nie lada szermierze, zamiast tego nie żałował wazeliny. Oto kilka „pytań” Karnowskiego, które powinny być przykładem dla studentów dziennikarstwa, cytaty:

Do wyborów parlamentarnych zostało niewiele ponad dziewięć miesięcy. Jak dziś, w pana ocenie, wyglądają szanse Prawa i Sprawiedliwości, a szerzej: Zjednoczonej Prawicy na odnowienie mandatu do rządzenia Polską?

Celem jest więc ponownie samodzielna większość?

Alternatywą [Kościoła – Pass.] jest koszmar rozpadającej się wspólnoty, piekło na ziemi.

PiS rzeczywiście stara się bardzo szybko reagować na różnego rodzaju skandale, realne lub wykreowane. Chodzi mi jednak o brak czegoś, co specjaliści określają „własną agendą”.

Czyli PiS to dinozaur z grubą skórą?

Ostatnio opozycja rzuciła czymś, co – jak sądziła – było szczególnie dużym kamieniem. Zapowiadano „najważniejszy dzień” w dziejach PiS, mówiono o bombie. Taśmy opublikowane przez „GW” okazały się jednak politycznym kapiszonem. Jaki jest pana komentarz do tej sprawy?

Sam fakt, że pana środowisko posiada jakąś własność, jest w oczach wielu komentatorów oskarżeniem.

Koniec cytatów. Dalej to samo. Red. Karnowski nie zadał ani jednego niewygodnego pytania, jak choćby czy nawet jeżeli nie naruszono prawa, to złamano niepisaną zasadę rozdziału polityki od pieniędzy, skoro prezes jest w fundacji, w spółce i w partii, nie zapytał, czy mianowany za wiedzą Kaczyńskiego prezes niedawno „spolonizowanego” banku Pekao SA powinien przylatywać do niego na gwizdek i omawiać gigantyczny kredyt dla spółki, która jest biedna jak mysz kościelna?

Chociaż „rozmowa” obejmowała szeroki wachlarz tematów – od afery KNF po film „Kler” – pewne tematy skwapliwie omijano, że wspomnę prezesa Kujdę czy ministra Andruszkiewicza z Młodzieży Wszechpolskiej.

Zamiast tego redaktor „Sieci” kupuje zapewnienia w rodzaju: „My nigdy nie sialiśmy nienawiści”. I to z ust człowieka, który mówił o tych, co stoją tam, gdzie ZOMO, o drugim sorcie, o komunistach i złodziejach czy o zdradzieckich mordach. No i, oczywiście, że wszystko jest zgodne z prawem. Nie ma żadnych finansowych relacji między fundacją a partią. Żadnych. To są dwie oddzielne instytucje. „Owszem, jestem obecny w jednej i w drugiej, ale relacji formalnych nie ma”.

Redaktor zadawala się „pytaniami” w rodzaju: i nigdy nie było? Skąd mieliście pieniądze? A jak było? Czyli rzuca kapiszonami w dinozaura.