Dwie prawdy?
Z jednej strony jest „prawda” wobec Polski i Polaków krzywdząca, wroga, płynąca z ignorancji, stereotypów lub po prostu ze zlej złej woli. To jest „prawda” Andrei Mitchell, znanej dziennikarki z NBC, wedle której powstanie w getcie warszawskim wymierzone było przeciwko reżimom – polskiemu i nazistowskiemu.
Skłonny jestem przypisać te słowa (za które autorka przeprosiła) po prostu ignorancji i arogancji, lenistwu umysłowemu wobec rozpowszechnionej w USA kalki. Kalki, która zresztą nie bierze się znikąd, stoją za nią imigranci, którzy ocaleli z piekła niemieckiej okupacji na polskiej ziemi.
Dalej idzie wersja premiera Netanjahu, który w muzeum Polin powiedział, że Polacy kolaborowali z Niemcami w Zagładzie Żydów. To już nie wynika z niewiedzy, wszak w czerwcu ubiegłego roku ten sam Netanjahu podpisał z premierem Morawieckim wspólną deklarację, która co prawda jest daleka od doskonałości (stawia na jednej płaszczyźnie antypolonizm i antysemityzm), ale powinna stanowić dla premiera Izraela lekcję historii i polskiej wrażliwości.
Takich uogólnień jak mówienie per „Polacy” polityk powinien się wystrzegać, nawet w czasie kampanii wyborczej. Wiadomo, że Polacy nie będą mieli nic przeciwko mówieniu, że wiele było po polskiej stronie Dobra, ale że nie brakło i Zła. Szef rządu izraelskiego, będąc w dodatku na ziemi polskiej, w Polin, powinien uszanować wrażliwość gospodarzy, nie mówiąc już o prawdzie historycznej.
Wreszcie jest absolutnie niedopuszczalna „prawda” ministra Katza o Polakach, że wyssali antysemityzm z mlekiem matki. Co prawda polski internet pełen jest antysemickich wpisów, ale nie uprawnia to do osądzania całego narodu i kraju, w którym Polacy i Żydzi współżyją w harmonii, a kultura żydowska odżywa i kwitnie.
Z drugiej strony jest polityka historyczna w Polsce, zwana pedagogiką dumy, która opiera się na zasadzie „co złego, to nie my”, pomniejsza ciemne strony i uwypukla jasne, gotowa jest uznać, że owszem, tu i ówdzie miały miejsce akty bestialstwa, ale ogromna większość Polaków – mimo zagrożenia karą śmierci – wyciągała do Żydów pomocną rękę i pod tym względem nie ma sobie równych na świecie. Nawet minister edukacji, zgodnie z tą polityką, nie jest pewna, kto kogo mordował w czasie pogromu kieleckiego. Stereotyp żydokomuny ma jeszcze swoich wyznawców, a prof. Dariusz Stola, dyrektor muzeum Polin, jest na wylocie.
Żadna z tych prawd nie jest prawdziwa, żadne uogólnienie prawdziwe nie jest i nie będzie. Prawda nie leży też pośrodku. Konieczne jest uszanowanie wrażliwości drugiej strony, pokora, wzajemne zrozumienie i ostrożność w ferowaniu wyroków.