Mów pan do ręki

Istnieje w narodzie powiedzenie, zwrot: „Mów pan do ręki”, czyli nie zawracaj głowy, nie żadne brutto, nie bajeruj, nie opowiadaj, jaki ten mój samochód jest poobijany, jakie ma zdarte opony, ile przejechanych kilometrów ma na liczniku, tylko mów pan konkretnie – ile pan za niego daje? Tak rozumiem program wyborczy Zjednoczonej Prawicy, czyli PiS, czyli prezesa, czyli Kaczyńskiego. Ile pan daje za mój głos, ale konkretnie, ile „na rękę”? A PiS daje konkretną odpowiedź: 500 zł na pierwsze dziecko plus 1100 zł na trzynastą emeryturę w tym roku (dalej może być różnie), plus zwolnienie od podatku do 26 lat życia i Bóg wie, co jeszcze.

Jako pokusa dla wyborców jest to propozycja nie do odrzucenia. Jak mówi ta podlizucha – prezes Kaczyński dał nam wszystkim prezent, podziękujmy mu. (Ona ma za co dziękować). Koalicja Europejska już od dnia swojego urodzenia stoi pod ścianą. PiS na rękę nie przelicytuje, a co lepszego można wymyśleć? Większości wyborców nie interesują obiecanki w rodzaju: „liczba miejsc w żłobkach wzrośnie o 20 proc., skrócimy kolejki w służbie zdrowia i zbudujemy 500 km autostrad”.

Żadne trele morele, żaden syreni śpiew nie jest dla wyborcy milszy niż dyskretny szelest banknotów. Gotówka ponad wszystkim. Pieniądz dla wszystkich i dla każdego: dla młodych, którzy zaczynają pracę, dla tych, którzy nie mogą się zdecydować na dziecko, także dla emerytów, dla rencistów. Nawet tylko raz, w jednym roku – to więcej niż dotychczas. 1100 zł to może być lodówka? Palka? Nie na szkoły, nie na armaty, tylko prosto do portfela. I niech każdy decyduje sam, na co wyda swoje pieniążki. Na tym polega wolność wyboru, wolność w ogóle, bo człowiek biedny nie ma wyboru, a jak nie ma wyboru, to nie jest wolny.

Unia Europejska krzywo na nas patrzy? Mało kogo to obchodzi, nikt nie wierzy, że nas wyrzucą, nawet PiS nas stamtąd nie wyprowadzi.

Spółka Srebrna? Kto ich tam wie, na kradzieży nikt nikogo nie przyłapał, zresztą oni tam wszyscy mają ręce zwrócone do siebie, do wewnątrz. Od dawna wiadomo, że politycy kradną, a PiS przynajmniej dzieli się z narodem. Obiecali 500+ i płacą, obiecali 300 zł na początek roku szkolnego i wypłacili. Im można wierzyć. Inni też obiecują, nawet więcej, ale ten rząd udowodnił, że dotrzymuje obietnic, to po co go zmieniać?

Taśmy Kaczyńskiego – nic strasznego się nie stało, ten Austriak jest szemrany, chciał naciągnąć prezesa, ale Kaczor nie pęka i proponuje, żeby poszli do sądu. Widać ma czyste sumiennie. Komitet Nadzoru Finansowego, astronomiczne zarobki w NBP, aresztowanie kolejnych prezesów spółek? Tak trzymać! Trzeba tę stajnię Augiasza posprzątać.

A co proponują ci drudzy, z Koalicji Obywatelskiej czy Europejskiej? Na razie nic konkretnego, czyli na rękę. Podczas kiedy oni żarli się między sobą, PiS nie tracił czasu, i teraz dzień i noc będą powtarzać: 500+ tysiąc sto plus podatek plus to i jeszcze tamto. No i pamiętajmy: to są Polacy. Nie jacyś tam „Europejczycy”, tylko koalicja polska przeciw koalicji niepolskiej, tęczowej, gejowskiej.

Jak Platforma i postkomuna chcą sobie zawracać głowę Europą, Izraelem, Żydami – to ich sprawa, dla nas liczą się fakty, czyli ile konkretnie dostaniemy, tu i teraz, na rękę. Europa jest daleko – kasa jest blisko. Trybunał Konstytucyjny? Sąd Najwyższy? To jakieś byty abstrakcyjne, dalekie, a przystanek autobusowy ma być blisko, żeby do miasta, do szkoły, na targ i do kościoła dojechać.

Schetyna i spółka będą szli, krzycząc: „Polska! Unia!”, a my na to: „Polska! Kasa!”. I zobaczymy, kto wygra. Europa jest daleko, a kasa jest blisko, w portfelu, na sercu.