Polski bokser

„Przyjechałem się tu trochę intelektualnie poboksować, mocno stawiać polskie argumenty” – mówi skromnie polski bokser intelektualny (PBI) prof. Andrzej Przyłębski, ambasador w Berlinie. Przyjrzyjmy się, jak bije i jakie robi uniki polski bokser, który wystąpił na ringu „Sieci”, mając w swoim narożniku za sekundanta i masażystę braci Karnowskich. Zaraz po pierwszym gongu rusza do ataku. Miał zaproszenie na konferencję w Chemnitz, ale kiedy „analizował program” zauważył, że jednym z referentów ma być „niejaki Bartosz Wieliński, redaktor »Gazety Wyborczej«”. To „niejaki” daje nam pojęcie o wychowaniu PBI.

Ambasador jest bardzo niezadowolony z korespondentów niemieckich w Polsce. Nic im się nie podoba. „To dlaczego tak nie pisali i nie myśleli, kiedy koalicja PO-PSL przez osiem lat rujnowała kraj? Dlaczego wtedy nie informowali o tym, co tak bolało i wzburzało Polaków? O skandalach, aferach, bucie władzy?” – punktuje dziennikarzy ambasador, mając za złe, że media niemieckie nie mówiły (i nie mówią) tego, co mówił PiS – o Polsce w ruinie itp.

Polski bokser okłada niemieckie media ze wszystkich stron – są zglajszachtowane, jednostronne, przesiąknięte ideologią, nierzetelne. I – co najgorsze – ogromnie zamknięte na prawdziwą dyskusję, „nawet o Unii Europejskiej”. Jednostronne, bo biją tylko z lewej, lewy prosty, lewy hak, lewy podbródkowy, a wszystko to boli PBI. Boli go także, że antyeuropejska i konserwatywna Alternatywa dla Niemiec w mediach niemieckich nie jest traktowana jak należy. „Ich głosu po prostu nie uważa się za ważny. W Polsce takiego wykluczenia już nie mamy”.

W Polsce – idzie za ciosem PBI – „dwie najsilniejsze telewizje reprezentują linię obozu opozycyjnego, czasami bardzo ostro to wyrażając. W tej sytuacji rząd musi mieć kanał komunikacyjny ze społeczeństwem”, musi mieć „choć szansę”, by i jego argumenty wybrzmiały. Czyżby PBI, oszołomiony przez ciosy na głowę, jakie mu zadają media niemieckie, nie wiedział, że media polskie – bez względu na swoje poglądy – są wpatrzone w prezesa PiS, spijają każde słowo z jego ust, a gdy prezes wyda już z siebie jakąś myśl („wara od naszych dzieci”), to przeżuwają i przeżywają ją bez końca, aż prezes wydzieli jakieś inne „mordy zdradzieckie”? Kiedy tylko otworzy usta premier MM (a robi to często), prezydent czy ich ministrowie, Suski, Szczerski i inni – media są szczęśliwe.

PBI dzielnie odpiera „zakłamany atak propagandowy na Polskę”, a nawet ma pewne sugestie. Na przykład należy zdywersyfikować wymianę młodzieży. „Dziś ogranicza się ona niemal wyłącznie do spotkań polskiej młodzieży proeuropejskiej z natury z taką samą młodzieżą niemiecką. Czy nie miałoby sensu włączenie w tę wymianę polskiej młodzieży patriotycznej?”. Widzicie, jak zwinnie polski bokser dzieli młodzież na „lewicującą” i patriotyczną. Potrafi nasz bokser uderzyć poniżej pasa, potrafi. Umie także robić uniki. Zapytany o swoje słowa, że „sto lat niemieckiej polityki wobec Polski okazało się katastrofą”, odpowiada, że to było „skrótowe sformułowanie, że te sto lat było bardzo trudne”.

Pod koniec tej rundy PBI sięga po swoją krzywdę, a właściwie po krzywdę swojej żony. W październiku 1939 r. do jej rodzinnego domu brutalnie weszła rodzina niemiecka, a rodzina przyszłej małżonki PBI przeżyła w piwnicy u rodziny. „Gdy Niemcy uciekli, a oni weszli do swojego mieszkania, zastali pustkę: wszystko zrabowane, od mebli po sztućce”. Biedna rodzina pani Przyłębskiej, straciła na wojnie meble i sztućce.

Zazdroszczę.