Jażdżewski: Nie lękajcie się!

Leszek Jażdżewski (redaktor „Liberté!”), współorganizator wykładu Donalda Tuska na UW, wygłosił płomienne zagajenie w duchu papieskiego apelu „Nie lękajcie się”.

Wzywał w nim do walki o politykę opartą na wartościach, nie oszczędził Kościoła katolickiego w Polsce. Przywołał Tadeusza Konwickiego („zdeprawowana religia i sprzedajny Kościół”) i dodał od siebie: „Kościół katolicki w Polsce, obciążony niewyjaśnionymi wciąż skandalami pedofilskimi, opętany walką o pieniądze i o wpływy, stracił moralny mandat do sprawowania funkcji sumienia narodu. Polski Kościół wyparł się Chrystusa, wyparł się Ewangelii”.

„Agendę układają nam dziś cyniczni wrogowie nowoczesności, czarnoksiężnicy, którzy liczą, że przy pomocy zaklęć i manipulacji złymi emocjami, zdobędą władzę nad duszami Polaków”.

Siedzenie z założonymi rękami i krytykowanie z kanapy w oczekiwaniu, aż polityka zmieni się sama, nie jest opcją. Leszek Jażdżewski postawił za wzór polskie kobiety i „czarny protest”. „Każdy dzień rządów opresyjnej, konserwatywnej ideologii przybliża Polskę do obyczajowej rewolucji” – zapowiada.

I cytuje Juliusza Mieroszewskiego, głównego komentatora politycznego „Kultury”: „Ludzie, którzy do czegoś dążą, zawsze są romantykami i dopiero gdy dopną swego, stają się realistami. (…) Faceci, którzy do niczego nie dążą, nie są romantykami ani realistami, tylko zgoła zerami”.

Zgadzam się z płomiennym zagajeniem Jażdżewskiego, które zresztą współgrało z wykładem Tuska, gdy ten w papieskim duchu dodawał otuchy swoim sympatykom tłumnie zebranym na uniwersytecie. „Obaliliśmy system, nie takich wodzów pokonaliśmy, nie taki diabeł straszny” – mówił Tusk.

Nazajutrz po wykładzie przewodniczącego Rady Europejskiej okazało się, że Jażdżewski „ukradł mu show”. Jarosław Kaczyński natychmiast wystąpił z obroną Kościoła, mówiąc (jak kiedyś, w czerwcu 1968 r., premier Cyrankiewicz), że kto podnosi rękę na Kościół, ten podnosi rękę na Polskę.

Wystąpienie Jażdżewskiego wywołało oburzenie na prawicy (przede wszystkim ministra Gowina, który skierował odpowiedni list do rektora UW), włącznie z kierownictwem Platformy Obywatelskiej, które się od niego zdystansowało.

Platforma już tak dawno nie zadzierała z Kościołem, iż byłoby dziwne, gdyby się nie przeżegnała, słuchając herezji twórcy pisma „Liberté!”. Od dawna sekowane przez ministerstwo, pismo nie ma co liczyć na subwencję w ramach polityki stu kwiatów (byle były w kolorze czarnym) premiera Glińskiego.

Tusk dodawał odwagi zebranym, a Jażdżewski podnosił na duchu Tuska. Bardzo na czasie, gdyż opozycja, ciągle będąc w mniejszości, potrzebuje wsparcia.