Karol Wielki

Setki, a może i ponad tysiąc osób przybyło 8 maja 2019 r. na pogrzeb prof. Karola Modzelewskiego na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.

Nie zamierzałem o tym pisać, ale nie mogę oprzeć się potrzebie podzielenia się tym, co powiedzieli liczni mówcy, których zaraz wymienię. Przede wszystkim mówiono o Karolu (znaliśmy się od 1956 r.) jako o postaci nieposzlakowanej, człowieku niesłychanie przyzwoitym, często padało słowo „integralność”, człowiek wielkiej integralności.

„Nigdy się nie cofał” – powiedział jeden z mówców. Żadnego kunktatorstwa, zero oportunizmu. Mówiono o dwóch duszach Modzelewskiego – uczonego i działacza związkowego oraz politycznego. Z jednej strony – wybitny historyk, mediewista, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, uczeń prof. Gieysztora (taki, o jakim marzy każdy profesor – mówił Krzysztof Pomian), autor takich książek jak „Barbarzyńska Europa”, które należą do klasyki mediewistyki, a także pisarz, autor m.in. znakomitej autobiografii „Zajeździmy kobyłę historii”.

Z drugiej strony – rewolucjonista, buntownik, działacz polityczny, współautor (razem z Jackiem Kuroniem) listu otwartego do członków partii, który raz wszedłszy na drogę walki o wartości, jakie były mu bliskie – nigdy z niej nie zszedł.

Przez całe życie był człowiekiem lewicy. Za swoje przekonania zapłacił prawie dziewięcioma latami w więzieniach PRL. Jak ktoś (chyba Adam Michnik) powiedział, Karol Modzelewski, syn (adoptowany) ministra spraw zagranicznych, miał wszelkie warunki, by zostać „czerwonym księciem”.

Nie poszedł tą drogą – wybrał życie więzienne zamiast komfortu bez zasad, wybrał zasady bez komfortu.

Kolejny wątek: Modzelewski a robotnicy. W 1956 r. trafia do robotników FSO na Żeraniu, spotyka działacza robotniczego Lecha Goździka i od tamtego czasu robotnicy są mu bardzo bliscy, zostaje jednym z działaczy i strategów „Solidarności”, jej rzecznikiem, pomysłodawcą i zwolennikiem utworzenia jednego, ogólnokrajowego związku.

Po upadku komunizmu jest krytyczny wobec reform Balcerowicza (pozostaje ich „zwolennikiem, ale nie bezkrytycznym”, jak powiedział jeden z mówców). Uważał, że brzemię transformacji rozłożone było niesprawiedliwie, że  robotnicy czy – szerzej – ludzie pracy dźwigali zbyt wielki ciężar. Obawiał się, że będzie to miało konsekwencje polityczne i dziś już wiadomo, że miał dużo racji.

W czasach obecnych był pełen obaw o los demokracji w Polsce, widział zalążek państwa policyjnego, przed którym głośno ostrzegał. Ostatnie wydarzenia w Polsce zdają się świadczyć o tym, że i tym razem instynkt go nie zawiódł. „Odszedł jeden z ojców odzyskanej niepodległości” – powiedział jeden z mówców.

Głos zabrali m.in. (piszę z pamięci, przepraszam za brak niektórych osób, imion, kolejności wystąpień, tytułów oraz stanowisk): uroczystość prowadził znany aktor prof. Wojciech Malajkat. Przemawiali m.in. byli prezydenci Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, rzeczniczka praw obywatelskich Republiki Czech p. Sabatowa, prezydent Wrocławia Jacek Sutryk, wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej (miasto walnie przyczyniło się do organizacji pogrzebu), prof. Andrzej Friszke, prof. Krzysztof Pomian, Władysław Frasyniuk, Adam Michnik, a także dyrektor stacji PAN w Paryżu, gdzie niedawno prof. Modzelewski brał udział w konferencji międzynarodowej, a także w wieczorze poświęconym jego osobie.

Pogrzeb miał charakter prywatny, acz publiczny, zapowiadany w mediach. Zaczął się i zakończył ulubionymi przez Karola piosenkami Bułata Okudżawy.

Chociaż Rodzina zdecydowała się na pogrzeb prywatny, zdumiewający był brak jakiegokolwiek gestu ze strony władz – choćby listu lub dyskretnej, prywatnej obecności kogokolwiek z obozu władzy, kto chciałby pożegnać Karola Wielkiego od siebie. W niczym to jednak nie zaszkodziło mądrej, wzruszającej uroczyści.

Zaproszenie
Prezydent Aleksander Kwaśniewski będzie „Gościem Daniela Passenta” w Radiu TOK FM w niedzielę 12 maja o godz. 10:05. W roli współgospodarza wystąpi red. Marek Ostrowski („Polityka”). Zapraszam!