Wasz prezydent – nasz premier

Ojczyzna w niebezpieczeństwie – wołają członkowie i sympatycy opozycji. Tego samego dnia w dwóch głównych pismach „antypisu” ukazują się przygnębiające i dramatyczne publikacje.

„Dlaczego największa polska partia opozycyjna cztery miesiące przed wyborami wywiesiła białą flagę?” – pyta była ambasador Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz w liście do Grzegorza Schetyny („GW” 25 VI). „Bezwolnie odpuszczamy walkę o największe wspólne dobro – naszą Ojczyznę. Ludzie będą odzierani z godności, dobrego imienia, pozbawiani spokojnego życia, a może i wolności. A Pan i Pana koledzy będziecie na to patrzeć bezsilnie” – przestrzega autorka i ma rację. Na koniec dodaje nutkę optymizmu: „Pana partia ciągle ma szanse wygrać demokratyczną Polskę”.

Następnego dnia, w najnowszej „Polityce”, ukazał się artykuł „Fala ojkofobii” Mariusza Janickiego o rozgoryczeniu i niechęci opozycji do samej siebie. „Powyborcza depresja”, „opozycja nagle wydaje się mała i śmieszna wobec potęgi rządzących… opozycja i jej wyborcy nigdy nie wygrają, jeśli nie wyjdą ze stanu głębokiej ojkofobii, dopóki nie przestaną się sami nienawidzić – oczywiście pod pozorem głębokiej troski. Bo ta troska, zanim uleczy, może wcześniej zabić” – konkluduje zastępca redaktora naczelnego, jeden z tych kilku, którzy wytyczają linię polityczną pisma.

Oba teksty świadczą o głębokiej depresji, wręcz panice, w jakiej znalazła się opozycja. Trudno się z tym nie zgodzić, ich autorzy mają rację, ale jak długo można leżeć na kozetce u psychoanalityka, dzwonić na alarm, lizać rany, szlochać i biadolić?

Tylko krok znaczący, dramatyczny może wyprowadzić opozycję z depresji i pchnąć na właściwe tory. Takim krokiem byłoby wskazanie przyszłego, po wygranych wyborach do Sejmu, nowego szefa rządu. Prezydentem pozostanie Andrzej Duda, a kto stanie na czele rządu?

Z Grzegorzem Schetyną na czele opozycja wyborów nie wygra. Owszem, Schetyna ma historyczną zasługę, że odbudował Platformę i doprowadził do powstania Koalicji Europejskiej. Ale co dalej? Opozycja znajduje się na równi pochyłej, Zjednoczona Prawica jej ucieka – silna, zwarta i gotowa sięga po kolejne zwycięstwo, które pogrąży nasz kraj na lata.

Odnowa jest konieczna. Proponuję (nie ja pierwszy ani jedyny, który tak myśli), żeby opozycja wskazała swojego kandydata na premiera. Na czele koalicji mógłby nadal stać Grzegorz Schetyna (w pewnej symetrii do Jarosława Kaczyńskiego), ale potrzebna jest nowa twarz, nowy styl, nowy program, entuzjazm, nowa nadzieja. Tej Schetyna nie daje. Dość szantażu, że krytyka opozycji czy Grzegorza Schetyny to działanie na rzecz PiS. Wyplujmy ten knebel.

W opozycji nie brak odpowiednich ludzi (pomijając już fakt, że i poza opozycją można szukać). Mam na myśli takich ludzi jak dr Adam Bodnar, znakomity i zaprawiony w bojach RPO. Dr Rafał Trzaskowski (47 lat), prezydent Warszawy. Co prawda zarzekał się, na pewno szczerze, że w żadnym wypadku, ale jeżeli ojczyzna powoła?

Jacek Karnowski (55 lat), od ponad 20 lat prezydent Sopotu, najlepszej gminy w Polsce. Elżbieta Łukacijewska z Cisnej, posłanka od trzech kadencji, bohaterka wyborów do Parlamentu Europejskiego. Dr Krzysztof Brejza (36 lat) – wybijający się poseł i polityk Platformy. Wadim Tyszkiewicz, wieloletni burmistrz Nowej Soli, działacz samorządowy cieszący się niesłabnącym uznaniem 70–80 proc. mieszkańców. Dr Janusz Jankowiak (62 lata), ekonomista, publicysta, związany z Polską Radą Biznesu i na swój sposób z Platformą. Poza tym liczne grono prawników, którzy stanęli w obronie praworządności.

Opozycja powinna się przegrupować i postawić na przyszłego premiera. Inaczej nie wygra.