Czy można obrazić polityka?

Politycy obrażają nas na każdym kroku, obrażają nasze poczucie sprawiedliwości, kiedy inkasują milionowe kwoty w spółkach skarbu państwa, przepisują majątek na swoją małżonkę, żeby samemu wyglądać skromniej, obrażają nasze poczucie prawdy, kiedy kłamią w żywe oczy na temat historii Polski, czy też – jak to czyniła Beata Szydło – w Parlamencie Europejskim. Bez kłamstwa nie ma polityki.

Ale czy można bezkarnie nazwać polityka złodziejem i kłamcą? Mam na myśli posła Kuchcińskiego. Kłamał? Jeszcze jak! Czy można więc nazwać go kłamcą? Jeszcze jak! Żeby chociaż wydukał słowo „przepraszam”. Nie był w stanie. I dostał za to nagrodę od Kaczyńskiego: pierwsze miejsce na liście kandydatów prawicy do Sejmu ze swojego okręgu! Trzeba nie mieć wstydu, żeby takie wyróżnienie przyjąć.

Kuchciński obraża nasze poczucie wstydu, podobnie jak ten, który go na liście umieścił, podobnie jak tamten, który ułaskawił partyjnego kolegę przed wyrokiem sądu i jeszcze się pysznił, że chciał uwolnić sąd od tej sprawy!

Jeżeli kilka ordynarnych oszustw wystarczy, żeby zostać kandydatem największej partii do Sejmu, to ile musiałby nakłamać zwykły przyzwoity człowiek, żeby trafił na listę PiS?

A teraz o kradzieży. „Polska psuje się od HEADA” – jak napisał pewien widz TVN 24. Loty niesławnego marszałka kosztowały ok. 4 mln zł. Czy można utrzymywać, że marszałek PiS te pieniądze ukradł? Chyba nie. Zatem czy złodziej? Chyba nie. Roztrwonił? Chyba tak. A więc utracjusz. Ale „utracjusz” to za mało jak na to, co marszałek zrobił. Utracjusz trwoni swoje, Kuchciński trwonił nasze – więc jak mamy go nazwać?

Wiem jedno: Kuchciński dostał jedynkę, żeby nadal miał immunitet. Bo w każdym normalnym kraju… itd.
A teraz jego następczyni – marszałkini Witek Elżbieta. W jednym z pierwszych wystąpień, w duchu bardzo pojednawczym (taka jest teraz linia partii), powiedziała, że wszyscy posłowie są dla niej równi, bla, bla, bla, ale nie obiecała, że ujawni nazwiska protektorów członków KRS. Zamiast tego powiedziała, że obrazić ją może tylko ktoś, kogo szanuje, z czyim zdaniem się liczy.

Jeżeli tak mówi marszałek Sejmu, to kogo ma na myśli jako pozostałych – drugi sort, zdradzieckie mordy, gdzie oni wszyscy się podziali?

No i wreszcie mój ulubieniec, pierwszy wicepremier, minister kultury itd., prof. doktor itd., Piotr Gliński. Na wieść o tym, że Olga Tokarczuk dostała najwyższą (poza Noblem…) Międzynarodową Nagrodę Bookera, nasz cud-minister powiedział: „To dobrze, że Polka otrzymuje prestiżową nagrodę. Dobrze by było – czytajcie, czytajcie! (Pass.) – żeby była rozsądną polską pisarką, która by zrozumiała polskie społeczeństwo i polską wspólnotę”.

Hear! Hear! Wracają czasy, kiedy ministrowie pouczali pisarzy, jak mają pisać. Jak mówił Anatolij Łunaczarski, komisarz do spraw oświaty, człowiek skądinąd bardzo inteligentny – zadaniem sztuki cyrkowej jest pokazywać piękno człowieka sowieckiego. Zrozumiałe, towarzyszko Tokarczuk?

Zaproszenie
W niedzielę 18 sierpnia o godz. 10:05 naszymi gośćmi w TOK FM będą senator Marek Borowski, prof. Ewa Marciniak i red. Łukasz Lipiński (red. nacz. Polityka.pl). Zapraszam!