Spadaj, elito!

Nobel dla Olgi Tokarczuk to świetna okazja, żeby zobaczyć, jak będzie przebiegała zapowiedziana przez Kaczyńskiego wymiana elit. Wystarczą jedne „Wiadomości” TVP (11 października), żeby dojść do wniosku, że nagrodę Nobla otrzymał… Janusz Wojciechowski (PiS).

W głównym wydaniu „Wiadomości” (19:30) – ani słowa o Tokarczuk, która poprzedniego dnia dostała Nobla, a dzisiaj miała obszerną konferencję prasową. Tokarczuk? Jaka Tokarczuk? – można by zapytać. Jeżeli ktoś był na tyle ciekawy i cierpliwy, żeby obejrzeć całe „Wiadomości” i rozmowę z Kaczyńskim, ten mógł odnieść wrażenie, że prawdziwego Nobla dostał Janusz Wojciechowski. Został komisarzem Unii do spraw rolnictwa, zajął „najwyższe stanowisko”, jakie Polak zajmuje i kiedykolwiek zajmował w Unii Europejskiej i otrzymał najważniejszą tekę – rolnictwo, jedna trzecia całego budżetu Unii!

Prezes był wniebowzięty i jakoś zapomniał, że nowy komisarz zdążył być „peerelowskim prokuratorem i sędzią”. Ponieważ jest w PiS, wszystko zostało mu wybaczone, nawet to, że był w ZSL – „partii satelickiej” w stosunku do PZPR.

A Tokarczuk? Ta została zaliczona do sukcesów ubiegłego tygodnia, z których prezes się, owszem, cieszy, nie bardzo jednak wiadomo, dlaczego, bo o tym ani mru mru. Może też dostał posadę w Brukseli?

Tymczasem jedna Olga Tokarczuk zrobiła dla wizerunku Polski, który jest dla PiS taki ważny, więcej niż cały rząd z Polską Fundacją Narodową i milionami wyrzuconymi w błoto. Jej książki zostały dotychczas przetłumaczone na 40 (!) języków. Młodsza o kilkanaście lat od Wojciechowskiego, należy do „starej” elity, ponieważ koleguje się z „Gazetą Wyborczą”, jest laureatką Nagrody Nike, co już ją czyni podejrzaną, gdyż – jak dwukrotnie powtórzył minister kultury i wicepremier Gliński u Moniki Olejnik – jest to „nagroda środowiskowa”, przyznawana przez jedno ze środowisk.

Podejrzewam, że gdyby Nike otrzymali Lisicki, Wildstein lub Ziemkiewicz – byłby to polski Nobel. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że Gliński nie powiedziałby w telewizji, że nie mógł dokończyć żadnej książki kogokolwiek z nich. Nie jest to mędrzec, ale swoje wie.

„Pisarze do piór!” – chciałoby się zawołać, słuchając tego, co noblistka wygaduje za granicą, i to ausgerechnet w Niemczech. (Euro stoi tam równie dobrze jak Reichsmarka). Tokarczuk nawet nie ukrywa, że zajmuje się polityką, bo jest… obywatelką. (Nobla za darmo nie dają. Jak wspomniano na portalu wPolityce.pl, talent talentem, a lewicowa sieć pomaga).

Obywatelka Tokarczuk znana jest jako feministka, zwolenniczka „czarnego marszu”, uczestniczka protestów i manifestacji na rzecz równouprawnienia mniejszości, w tym praw kobiet. Na konferencji prasowej wypowiedziała się w obronie niezawisłych mediów, którym rzekomo coś zagraża, oraz sądów, które kierują się prawem, a nie lojalnością partyjną. Ostrzegała przed nacjonalizmem i populizmem, opowiedziała się za decentralizacją i za Europą Środkowo-Wschodnią widzianą jako tygiel, w którym mieszają się narodowości, kultury, obyczaje, religie, w tym – o zgrozo! – uchodźcy.

Jest zwolenniczką dobrego współistnienia, a nie „szczucia” przeciwko innym. Nic dziwnego, że „Wiadomości” nie wspomniały o tym ani słowem.

Wcześniej, na kolejnej konwencji wyborczej PiS, prezes ostrzegał: fałszywie pojmowaną wolność to można mieć w swoim łóżku, w swoim teatrze, ale nie za państwowe pieniądze. I to by było na tyle.

Zaproszenie
Niestraszna nam cisza wyborcza. Naszymi gośćmi w TOK FM w niedzielę 13 października o godz. 10:05 będą znani krytycy sztuki: Justyna Sobolewska (literatura, Nobel!), Dorota Jarecka (Galeria Studio) i Jakub Majmurek (film).