Stan wyjątkowy? Dziękuję, postoję

Jaruzelski miał większe poparcie dla stanu wojennego 13 grudnia, niż Kaczyński ma dla stanu wyjątkowego 1 września.

Z rozmaitych badań opinii w Polsce wynikało, że stan wojenny cieszył się aprobatą co najmniej jednej trzeciej społeczeństwa: członków aparatu władzy i ich rodzin, tych, którzy obawiali się zbrojnej interwencji ZSRR, ludzi starszych, niespokojnych o reakcję młodzieży, o chaos i wymknięcie się spraw spod kontroli, ludzi, którzy mieli dość napięcia i pragnęli spokoju za wszelką cenę, także przywracanego siłą, zmęczonych widokiem gołych haków, wreszcie, „last but not least”, zwolenników upadającego systemu. Na pewno wszystkich nie wymieniłem.

Kto popiera stan wyjątkowy na wschodnich rubieżach Polski, wąskim pasie wzdłuż granicy kilku województw z Białorusią? Ci, którzy traktują serio bajki ministra Marusza Kamińskiego, premiera Morawieckiego, zafascynowanego swoją rolą ministra obrony Narodowej Błaszczaka i na końcu najważniejszego, tego, który „posiadł wiedzę i podejmie decyzję”, prezydenta Dudy. Popierają ich może ci, którzy uwierzyli, że w powietrzu wiszą prowokacje, że wschodnia granica Unii Europejskiej i naszego kraju zostanie zaatakowana w ramach (dorocznych!) rosyjsko-białoruskich manewrów Zapad, które są częścią ćwiczeń na wszystkich czterech kierunkach, nie tylko na „zapadnom”.

Do tego dochodzą ostrzeżenia przed prowokacjami, do których Łukaszenka jest zdolny i których nie można lekceważyć. Na pewno wszystkich nie wymieniłem, ale czy to wystarczy, żeby uzasadnić ogłoszenie – po raz pierwszy w historii – stanu wyjątkowego na części, choćby niewielkiej, obszaru kraju?

Moim zdaniem ten stan wyjątkowy (na szczęście) nie jest potrzebny. Stan wyjątkowy jest potrzebny tylko władzy, która go ogłasza. Żeby nie dopuścić na miejsce wydarzeń mediów polskich i zagranicznych, żeby świat nie widział, co się tam dzieje, nie dopuścić aktywistów, przedstawicieli organizacji pozarządowych, społeczników, aby uniemożliwić wszelkie demonstracje, nie daj Boże protesty.

Stan wyjątkowy jest potrzebny władzom, żeby pokazać, jak wielka ciąży na ich barkach odpowiedzialność, żeby naród w obliczu niebezpieczeństwa skupił się wokół nich, żeby pokazać światu, że tak jak na Westerplatte Polska jest niezłomna i pozostaje nieugięta na wschodnich rubieżach cywilizacji chrześcijańskiej.

Zaproszenie
Prof. Łukasz Turski, fizyk, oraz Joanna Solska („Polityka”) będą naszymi gośćmi w niedzielę 5 września o godz. 10:05 w TOK FM.