Wszystkie rybki śpią w jeziorze

„Dość polityki” – piszą Natalia oraz  Soroka, domagając się wakacji, i wcale im się nie dziwię. Pan każe – sługa musi. Oto pytania MNIEJ POLITYCZNE, które mnie dręczą.

Pytanie pierwsze: gdzie są rybki i rybacy? Może niektórzy z Państwa pamiętają, że kiedy u władzy był Aleksander Kwaśniewski, a TVP kierował Robert Kwiatkowski, co pewien czas w Wiadomościach (a może to było w Faktach?) pojawiała się rozmowa z rybakiem z okolic Helu. Rybak ten fotografowany był na morzu, na tle rezydencji prezydenta w Helu. Ten etatowy rybak telewizji był zawsze bardzo smutny i narzekał, że każdorazowy pobyt pp. Kwaśniewskich w letniej rezydencji powodował nalot BOR. Rybakom nie wolno było łowić ryb w promieniu kilkuset metrów, a może kilku mil (nie pamiętam, bo łowię ryby tylko mrożone) od Helu. Kutry Biura Ochrony Rządu, które bez przerwy patrolowały wody przybrzeżne, tj. wody przy brzegu pp. Kwaśniewskich, wzniecały fale, przez co powodowały exodus zasobów rybnych. Nawet co bardziej skoczne rybki nie mogły wyskakiwać ponad powierzchnię morza, ponieważ w powietrzu krążyły śmigłowce straży przybrzeżnej, pilnując, czy aby nikt nie zakłóca spokoju Aleksandra Kwaśniewskiego.

Oglądając te relacje, każdy uczciwy człowiek musiał współczuć biednemu rybakowi i jego złotej rybce, a także być oburzony na prezydenta, który byczy się na plaży, a biedni rybacy muszą przez niego głodować. Zadowolone były tylko ryby, ale one – jak wiadomo – głosu nie mają. Dlatego wybrany został nowy prezydent, który niedawno spędził kilka dni w rezydencji na Helu, która znów została pokazana w telewizji. Ku mojemu zaskoczeniu, nie pokazano jednak wyjącego śmigłowca na niebie, nie było hałasujących kutrów GOPR czy WOP, nie było zapłakanego dyżurnego rybaka TVP ani złotej rybki. Może Państwo wiedzą dlaczego? Kto się dziś ujmie za złotą rybką, za skrzywdzonym rybakiem, kto zaniedbał ochronę morza i przestworzy? Czy Państwo się martwią, że prezydent był bez ochrony od strony morza, czy też cieszą się, że wszystkie rybki śpią w jeziorze?

Pytanie drugie: Jak zmusić RFN do ekstradycji niejakiego Kohlera, autora przygłupiego paszkwilu  w „Tageszeitung”? Przemysław Edgar Gosiewski, poseł na Sejm, przewodniczący Koła Parlamentarnego PiS, a ostatnio kandydat na jedno z ważniejszych stanowisk w rządzie, przypomniał w Radiu TOK, że istnieje coś takiego, jak europejski nakaz aresztowania. Sądziłem, że to był dowcip, ale nie – pan poseł (i wicepremier in spe) to mówił poważnie! Znając jednak nieprzychylny do nas stosunek Brukseli, której obce są cywilizowane normy współżycia, można spodziewać się obstrukcji ze strony Interpolu. Moje pytanie brzmi: od czego mamy doborową jednostkę Grom? Czy wzorem izraelskiego Mossadu nie można by uprowadzić Herr Cholera z RFN i postawić go przed naszym sądem, tak jak ponad 40 lat temu agencji izraelscy dokonali brawurowego porwania w Buenos Aires? Przy obecnych, nieco zadrażnionych stosunkach z Izraelem, porwanie, osądzenie i ukaranie kolejnego Niemca mogłoby poprawić stosunki. Pozwoliłoby wykorzystać doborową jednostkę, która od czasu wyzwolenia Iraku rdzewieje, a nasze media prywatne, tak zazwyczaj krytyczne i podejrzliwe, musiałyby uznać mistrzostwo wychowanków gen. Petelickiego. Panie Generale, co Pan NATO?

To tylko dwa pytania dla Natalii i Soroki do przemyślenia pod parasolem słonecznym. Z wakacyjnym pozdrowieniem, Wasz gospodarz blogu.