Wódz wodza wodzem pogania

Nie wiem czy Państwo zauważyli, że wszystkie trzy partie tworzące koalicję rządzącą w Polsce to partie wodzowskie. To nie żadne kluby dyskusyjne, w których liczą się partyjni baronowie, szefowie partii w niemieckich landach, w Bawarii czy w Nadrenii, partyjni burmistrzowie wielkich miast, jak burmistrz Marsylii we Francji, działacze mniejszości jak Baskowie i Katalończycy w Hiszpanii, lub działacze kolorowi, będący oparciem Demokratów w USA. Nie – polskie partie rządzące są jednorodne, zdyscyplinowane, na czele każdej stoi wódz. Jedna partia – jeden przywódca.

Czy ktoś kiedyś słyszał o wewnętrznych sporach w PiS, w Samoobronie, w LPR? Wynik wyborów prezesa Prawa i Sprawiedliwości, który zdobył prawie 100 proc. głosów świadczy, jak ogromnym poparciem cieszy się wódz. Czy ktoś kiedyś widział różnice zdań w Samoobronie? Na jej czele stoi nieomylny Andrzej Lepper. Wódz może zmieniać zdanie z dnia na dzień, ale jego pretorianie nigdy mu tego nie wytkną. Sprzeciw wobec takiego czy innego posunięcia wodza może wyjść tylko z zewnątrz, spoza partii. (Niestety, opozycja jest rachityczna i niemrawa). Czy ktoś wewnątrz PiS skrytykował pomysł pozbawienia artystów i naukowców ulgi podatkowej, którą cieszyli się od lat 20. ubiegłego stulecia? Nie. Czy któryś z najbardziej elokwentnych działaczy PiS – Gosiewski, Kurski, Cymański, Marcinkiewicz – wyraził wątpliwość w sprawie zmiany trybu wyboru prezesa Trybunału Konstytucyjnego? Żaden. A gdy prezes Kaczyński przywrócił przywilej podatkowy i powiedział, że min. Zyta Gilowska popełniła błąd, ktoś z nich bronił stanowiska, które jeszcze dzień wcześniej było obowiązujące? Nie. Kiedy władza ośmiesza się i obraża na Niemcy z powodu jednego felietonu – czy ktoś z jej elity odważa się powiedzieć „Panie Prezesie, nie bądźmy dziecinni…”? Czy kiedy Andrzej Lepper jednego dnia domaga się stanowisk w mediach publicznych i w resortach siłowych, a nazajutrz mówi, że żadnych stanowisk się nie domagał, bo porozumienie koalicyjne jest realizowane – ktoś z jego świty odważy się zapytać, „Jak to – przecież nie dalej jak wczoraj…”? Kiedy Roman Giertych jedzie do Jedwabnego, żaden z Wszechpolaków nie mówi, że nie tam jest miejsce przywódcy LPR. Kiedy Roman Giertych ogłasza amnestię maturalną – decyzję, która wywołała ogromne sprzeciwy (wg badań, 70 proc. społeczeństwa) – w lidze nie znalazł się żaden działacz, który by się od tej decyzji zdystansował.

Wodzów otaczają BIERNOTY. Wniosek: rządzą nami wodzowie, którzy w swoich ugrupowaniach sprawują władzę niepodzielnie, osoby dowodzące swoimi w sposób charyzmatyczny i autorytarny, otoczone potakiewiczami, którzy z uśmiechem na ustach, jak Kazimierz Marcinkiewicz, przyjmą każdą decyzję przywódcy. I tego oczekują od nas.