Kartofle w mundurkach

W pierwszej chwili zareagowałem życzliwie na pomysł przywrócenia mundurków szkolnych, zwanych teraz dla niepoznaki „jednolitym ubiorem”.  Obowiązują one w różnych krajach Ameryki Łacińskiej, gdzie na tle szaroburej nędzy białe koszule (bluzki) i granatowe spodnie (spódniczki) wyglądają czysto i estetycznie. Nie wiem, kto w Peru czy w Ekwadorze płaci za mundurki, a dla tamtych ludzi jest to wydatek niebagatelny. Także w Polsce nie każdego będzie stać na co rok nowy mundurek. Dzieci mają to do siebie, że wyrastają i niszczą.

Trzeba przyznać, że widok dzieci paradujących w mundurkach raduje oko starszych, jest w nim coś sympatycznego. Zakładając, że rząd sypnie pieniędzmi i przynajmniej najbiedniejszym dołoży na „jednolity ubiór” – nie widzę w tym nic złego. Sam chętnie cofnąłbym się do młodości i założył mundurek, byle tylko powrócić do dzieciństwa.

Jest tylko jedno „ale”. Inicjatywa „mundurków” stanowi fragment szerszej całości: mundurki mają nosić wszyscy – jednolity strój będzie obowiązywał dziennikarzy i dziennikarki mediów publicznych, które zostały od góry do dołu opanowane przez nowy garnitur. Jednolity ubiór będą nosić kuratorzy, mianowani z jednolitej opcji. W jednolite mundury ubierze się dyplomatów z odzyskanego MSZ. Byłby to powrót do obyczajów carskiej Rosji, której urzędnicy nosili uniformy, a pojęcie carskiego urzędnika było bardzo szerokie i obejmowało nawet likwidatorów szkód i ekspertów w dziedzinie szacowania wartości majątków ziemskich. W jednolite garniturki ubierze się dziennikarzy, którzy nie pracują w organach opozycyjnego „układu”, np. „lewicowego” Radia TOK, w którym – jako kwiatki do mundurka – słychać konserwatywnych dziennikarzy, takich jak Tomasz Wołek, Igor Janke, Piotr Zaremba i wielu innych.

Propozycja jednolitego ubioru dla uczniów, sama w sobie sympatyczna, gdyż stanowi powrót do tradycji i ma akcent egalitarny (biedne i bogate dzieci ubrane są tak samo), trochę za bardzo przypomina uniformizację na każdym kroku, w organach władzy, zapowiadaną akceptację przez władze podręczników szkolnych, uniformizację obyczajów seksualnych, słowem – jeszcze trochę, a coraz więcej będzie kartofli w mundurkach. Gdyby nie to, chętnie poparłbym mundurki szkolne.