Kryterium uliczne

Kryterium uliczne zostało zainaugurowane przez wiec poparcia dla PiS przed Stocznią Gdańską. Myślałem, że na tych gestach Kozakiewicza skierowanych do kamery TV, na okrzykach w rodzaju „żydowska telewizja” oraz na jątrzącym przemówieniu premiera Kaczyńskiego się skończy. Zastanawiałem się, dlaczego Jarosław Kaczyński wybrał taktykę konfrontacji, dlaczego wymyśla od ZOMO, dlaczego panowie urągają wykształciuchom, łże-elitom, mediom, lekarzom, adwokatom, otumanionym demonstrantom, dlaczego zamiast szukać sojuszników  mnożą sobie wrogów? Skąd ten awanturniczy ton?

Nie rozumiem, skąd ta taktyka, ale jest stosowana konsekwentnie. Świadczy o tym zgoda wydana przez p.o. prezydenta Marcinkiewicza na kolejne demonstracje i wiece w Warszawie. Nie bardzo wiem, dlaczego Platforma zwołała demonstrację, ale domyślam się, że chodzi o to, żeby wykazać się jakąś działalnością, gdyż PO poza trzema tenorami (Rokita, Komorowski i Tusk, który chyba taktycznie ostatnio się ulotnił), raczej nie jest widoczna. Pochody uliczne nie są moją ulubioną formą działalności, gdyż obok każdego pochodu pojawiają się ogolone na pałę hieny pod hasłami heteroseksualnymi i ultra-patriotycznymi, od których można oberwać, za czym nie każdy przepada.

Jednakże , skoro Platforma chce, a ma do tego prawo, demonstrować, podobnie jak każda inna grupa obywateli, to dlaczego Prezydent Marcinkiewicz wydał zgodę na inne demonstracje tego samego dnia? Dlaczego firmuje kryterium uliczne? Dlaczego nie można tych demonstracji rozłożyć na raty?  Dlaczego tego samego dnia manifestacja PO, pochód LPR, wiec PiS i inne? Gdyby Platforma wystąpiła w Gdańsku o prawo do demonstracji tego samego dnia i w tych samych godzinach, kiedy odbywał się wiec PiS przed stocznią, to prezydent Adamowicz musiałby chyba upaść na głowę, żeby wyrazić zgodę na takie kryterium uliczne. Przecież każda demonstracja, a tym bardziej więcej niż jedna, to do pewnego stopnia żywioł. Po co igrać z ogniem? Dlaczego politycy bawią się zapałkami i zwołują manifestacje na tę samą porę, a miasto na to zezwala?

Tymczasem Kazimierz Marcinkiewicz nie odmawia, tylko wydaje zgody na lewo i na prawo, a potem przychodzi po rozum do głowy i wzywa przyszłych demonstrantów, żeby zrezygnowali z pochodu. Trudno o większą obłudę. Gdzie prezydent Marcinkiewicz miał rozum, kiedy rozdawał te zgody? Przecież rok ma 365 dni, październik zapowiada się pogodny (mam na myśli komunikat meteo), po cóż więc pchać wszystkie koty do jednego worka? Żeby się wydusiły? Po co puszczać wszystkie pociągi o tej samej godzinie? Żeby pokazać, jak władza dba o bezpieczeństwo mieszkańców? A może o to, żeby pokazać, kto w stolicy stoi tam, gdzie stał, a kto tam gdzie stało ZOMO? Może po prostu chodzi o to, żeby potęgować klimat grozy i awantury, z Sejmu oraz z mediów przenieść go na ulice, bo wtedy będzie można wskazać, kto szerzy anarchię, a komu mieszkańcy stolicy będą  zawdzięczać bezpieczeństwo – ministrowi Dornowi oraz prezydentowi Marcinkiewiczowi.

Jedna demonstracja dziennie byłaby chyba lepsza niż sześć demonstracji jednego dnia. Czy to takie trudne do zrozumienia?