Bruksela odzyskuje nasz MSZ

Premier Kaczyński okazał się człowiekiem małostkowym. Zabolało go, że byli dyplomaci polscy teraz zarabiają kilkanaście tysięcy euro miesięcznie w Unii Europejskiej. Jest wyraźnie rozgoryczony, że dyplomaci Trzeciej RP, a w niektórych przypadkach nawet PRL, odtrąceni przez Czwartą RP, trafiają na wysokie stanowiska w Unii i w innych instytucjach międzynarodowych. Premier taktownie dodał, że przyszły ambasador Polski przy UE „musi reprezentować polskie interesy” – tak, jak gdyby dotychczasowi ich nie reprezentowali.

Wypowiedź premiera uważam za wysoce niefortunną. Jeżeli jest ona podyktowana zwyczajną zawiścią („kilkanaście tysięcy euro…”, ciepła posadka w Brukseli), to wtedy mogę tylko stwierdzić: Trzeba było uczyć się języków, trzeba było dobrze służyć polskiej dyplomacji w przełomowych chwilach wstąpienia do Unii i do NATO tak, że Europa to dostrzegła, trzeba było stanąć do konkursu i dziś Ambasador Jarosław Kaczyński – o, radości! – byłby wysokim rangą dygnitarzem Unii Europejskiej, tak jak Danuta Huebner czy Jan Truszczyński.

Zakładam jednak, że to nie zazdrość, a troska o polski interes narodowy przemawia przez rozgoryczonego premiera. Wobec tego nasuwa się pytanie: Dlaczego, oprócz agentów, zwolniono wielu dobrych dyplomatów? Dlaczego Stefan Meller, historyk, intelektualista, opozycjonista, wieloletni ambasador w Paryżu i w Moskwie, musiał odejść, a jego miejsce zajmuje pani Fotyga? Czy dlatego, że otarł się o Unię Wolności? Dlaczego Piotr Nowina Konopka (którego ja osobiście nie darzę sympatią, o czym kilkakrotnie pisałem) był bez pracy i musiał zabiegać o ważne stanowisko w Brukseli (które otrzymał)? Czyżby był skażony przez UW? Gdzie jest profesor Makarczyk – znany prawnik i dyplomata, były wiceminister i sędzia trybunału międzynarodowego? Dlaczego Andrzej Ananicz, wiceminister SZ, kiedy ja miałem zaszczyt być ambasadorem, turkolog, ambasador w Ankarze, później szef wywiadu czy jakiejś innej tajemniczej służby – pozostaje poza MSZ? Czyżby dlatego, że przyjął nominację z rąk Kwaśniewskiego (co nb. świadczy, że Kwaśniewski mianował swoich, ale nie zawsze i nie tylko)? Dlaczego najlepsi polscy specjaliści w sprawach Unijnych – Grela, Pietras, Truszczyński – są za burtą statku MS „Czwarta RP”, którego premier jest głównym mechanikiem, a jego brat – kapitanem? Co mieli robić? Czy mieli się potopić, albo czekać, dopóki nasz statek osiądzie na mieliźnie?

Wreszcie, czyż fakt, że na międzynarodowym rynku ci fachowcy, bezużyteczni w Polsce, są na wagę złota („tysiące euro…”), nie każe się zastanowić, czy aby „odzyskując MSZ” nie zgubiono diamentów i teraz trzeba się oburzać, że inni podnoszą je z naszego śmietnika?

Na pewno nie jest przyjemnie widzieć, jak ludzie u nas odrzuceni, zostają docenieni za granicą, ale to nie jest w Polsce nic nowego. Wczoraj byłem na spotkaniu z okazji festiwalu „Niewinni Czarodzieje”: Komeda, Polański, Tyrmand – gdzie oni wszyscy wylądowali? I dlaczego?

Wreszcie, na koniec: Dzisiaj świat nie jest tak podzielony, jak kiedyś. Nie ma żelaznej kurtyny. Dziś jest na porządku dziennym, że dyplomaci poszczególnych państw trafiają na stanowiska do organizacji międzynarodowych czy międzynarodowych korporacji, zwłaszcza jeśli są niechciani w kraju lub emerytowani. To są ludzie na tym poziomie (kilku z nich znam osobiście), że – będąc na stanowiskach w Unii, w NATO, w organizacjach czy w trybunałach międzynarodowych – pozostaną dobrymi Polakami, a nie zdrajcami za kilkanaście tysięcy srebrników.

Pan Premier powinien się cieszyć, że nawet bez jego poparcia, a nawet wbrew jego woli, polscy dyplomaci trafiają na wysokie stanowiska międzynarodowe (Jan Truszczyński zostaje wicedyrektorem Unii do spraw rozszerzenia w chwili tak ważnej, kiedy do bram  Brukseli dobijają się Turcja, Ukraina, Białoruś i inni). To dla Polski prawdziwa gratka. Panie Premierze, trzeba wznieść się ponad podziały, przełknąć upokorzenie, wysłać Truszczyńskiemu i innym gratulacje, bo dzięki takim jak oni Polska ma w Brukseli swoich ludzi. Pozostaną Polakami, bez względu na to, jaki „układ” w oczach premiera reprezentują. Dobrze pracując – dobrze przysłużą się Polsce. W sumie – cieszmy się, że tam trafili, aczkolwiek lepiej by było, gdyby pracowali w polskim MSZ. Ale skoro Pan Premier odzyskał MSZ, to dlaczego się teraz martwi?
 
 
PS. Dziękuję za ciekawe komentarze.

GB – dzięki za pierwszy wpis w naszym blogu, i to polemiczny! Janek oraz Inna Halina przypomnieli, jak fotografowano Mussoliniego, szacha Iranu oraz inne wielkości. Alicja z KC dała nam z temperamentem napisany, obszerny komentarz do spotkania Kaczyński – Merkel. Ryba i Elaem wystąpiły w obronie Michnika, wobec którego, a właściwie „GW”, pozwoliłem sobie na żart. Drodzy Państwo, Adam Michnik to dla mnie wielki człowiek i nieustanne zaczepki wobec niego ze strony publicystów, którzy nie dorastają mu do pięt, są żałosne. Co nie znaczy, że AM nie popełnił błędów. Nie jest także niczym zdrożnym wystąpić pod jego adresem z krytyką lub zażartować, ale trzeba wiedzieć, komu w todze oskarżyciela będzie do twarzy. Pozdrawiam!