Twardo, ale grzecznie

 „Rozumiem, że musi pan pisać w tym kagańcu” – stwierdza Taki jeden, mając za złe, że wypowiedzi prezydenta w Londynie uznałem tylko za gafę i niezręczność, podczas kiedy zdaniem TJ zasługiwały na ostrzejsze potraktowanie. Kilkoro blogowiczów – Grześ, Anca, Absolwent – apelowało z kolei o większy umiar w krytyce kaczyzmu, żeby nie popaść w „antykaczorowe zaperzenie” (Absolwent), nie wpadać w nastrój, który nas razi u przeciwników (Anca), nie pastwić się, kiedy idzie o drobiazgi, bo chodzi o sprawy realne – bałwochwalczy stosunek do religii, aborcję, inne problemy omijane przez kaczyzm (Grześ).

Rozumiem zarówno zwolenników zaostrzenia, jak i złagodzenia kursu – taki już jestem, ale jeszcze się taki nie urodził, który wszystkim dogodził. Pozwolicie Państwo, że będę płynął własnym kursem. Rozumiem go następująco: Twardo, ale grzecznie. Twardo – ponieważ to, co się w Polsce dzieje, wywołuje stanowczy sprzeciw. Grzecznie – ponieważ kultura obowiązuje także wobec inaczej myślących, argumenty chamskie czy ad personam – nie są skuteczne, wreszcie – nie chciałbym, żeby blog przyciągał towarzystwo nie na poziomie. Już kilkakrotnie wyrażałem satysfakcję z powodu wysokiego poziomu wpisów na niniejszym blogu – brawo i oby tak dalej!

Rozumiem postulat zaostrzenia, ponieważ postępowanie obecnej władzy (opozycji czasami również) budzi sprzeciw, czasami oburzenie. Trudno milczeć, kiedy przekreśla się minione 17 lat – najpiękniejszy od stuleci okres w dziejach Polski (co nie znaczy, że piękne było wszystko), najpiękniejszy etap w życiu wielu z nas (co nie znaczy, że wszystkim dzieje się dobrze). Trudno milczeć, kiedy dobierają się do życiorysów, do rodowodów, do ojców i dziadków, kiedy poniżają sędziów, byłych  ministrów, kiedy przypisują złe intencje mediom, dyplomatom, praktycznie wszystkim, którzy nie są z nimi.  „Kto nie jest z nami – ten jest przeciwko nam” – to już przerabialiśmy. Trudno milczeć, kiedy rządzący wystawiają nasz kraj na pośmiewisko, i to nie z winy tłumacza, ale np. z powodu śmiertelnego oburzenia w sprawie niesmacznej satyry dziennikarza niemieckiego (na 40 artykułów z tego cyklu, oburzeniem zareagowały tylko Iran i Polska). Trudno słuchać apeli prezydenta o wyrozumiałość i porozumienie, jeżeli PiS antagonizuje kogo może.

Rozumiem również postulat złagodzenia naszych wpisów, żebyśmy nie popadli w zbiorową obsesję. Dostrzegam i takie niebezpieczeństwo. Obawiam się, że na to jest tylko jeden sposób: wygrać demokratyczne wybory. Dopóki będzie rządził triumwirat Kaczyński – Giertych – Lepper, dopóty nie będziemy spokojni, bo albo zaczną przebąkiwać o karze śmierci, albo będą obsadzać swoimi kolejne stanowiska (jeśli nie są jeszcze obsadzone), albo zaczną mącić dzieciom w głowach, albo odsłonią pomnik, którego lepiej, żeby nie było, albo obrażą kolejnego Bartoszewskiego i innych, słowem – każdego dnia zdarzy się coś, co wzbudzi sprzeciw. Zgadzam się z Jackiem, że demagogia i populizm, wprowadzone przez Jarosława Kaczyńskiego na salony, łatwo z nich nie wyjdą. Roman Giertych jako minister, pani  Begerowa jako posłanka rządzącej koalicji to żenada.

Rozumiejąc zwolenników twardej i miękkiej linii, proponuję pozostać przy dotychczasowej: Twardo, ale grzecznie. Żadnych ataków ad personam, żadnych aluzji do rodziny, do rodowodu, żadnego przeinaczania faktów, nawet udzielanie przeciwnikom tzw. benefit of doubt, czyli rozstrzygania wątpliwości na ich rzecz. ALE  bez rezygnacji ze sprzeciwu tam, gdzie jest on konieczny. Dość okrągłych sformułowań, dość pisania między wierszami.   Trzeba docenić, kiedy premier Kaczyński ma rację, np. kiedy powiedział, że nie przyłoży ręki do zmiany ustawy antyaborcyjnej. Decyzja premiera, by nie przyłączać się do antyaborcyjnych działań LPR, które chcą zmieniać konstytucję, popieram, ponieważ politykę Giertycha uważam za tragiczną. Ale nazywanie obowiązującej ustawy „z trudem osiągniętym kompromisem” uważam za obłudę. To nie żaden kompromis  – to jedne z najbardziej surowych i nieżyciowych przepisów w Europie! Nazywajmy rzeczy po imieniu.

Rozumiem potrzebę surowego traktowania przestępców, ale sugestie podwyższania tylko dolnej granicy kary, zawężania „widełek”, w ramach których może orzekać niezawisły sąd, to ograniczenie niezależności i brak zaufania do sędziów. Obniżenie stawek notariuszy – tak, Ziobro ma rację, darmowa pomoc prawna dla potrzebujących – tak, Ziobro ma rację, ale wprowadzenie obowiązujących stawek dla adwokatów – nie, bo to będzie fikcja i emigracja całych biur zagranicę. Ignorowanie Trybunału Konstytucyjnego to był wstyd, wybory nowych członków Trybunału przeprowadzone naprędce, bez trwającej wiele miesięcy dyskusji – to niepoważne. 

Jednym słowem –  bądźmy sprawiedliwi, nie bądźmy zaślepieni, mówmy „Tak. Tak. Nie. Nie”.