Dwoje na huśtawce

Blogowicze oczytani w tekstach Owidiusza i Mickiewicza nie zdziwią się, kiedy skomentuję zdanie po zdaniu fragment wypowiedzi klasyka, jakim jest prezes PiS, premier Jarosław Kaczyński:

(1) Nie pogratulowałem pani Gronkiewicz-Waltz wygranej.

To zdanie jest, niestety, prawdziwe. Fakt, że premier, który powinien być wzorem dżentelmena, „inteligent żoliborski”, jak o nim piszą, człowiek, któremu powinno zależeć na dobrych obyczajach, powstrzymuje się od gratulacji dla pierwszej kobiety – prezydenta Warszawy, jest smutny. Byłoby lepiej, gdyby – w trosce o naprawę obyczajów – premier posłał kwiaty i gratulacje. Przecież oni będą musieli ze sobą współpracować i od czasu do czasu się spotykać. Gdyby Jarosław Kaczyński był naprawdę inteligentem żoliborskim, ucałował by dłoń HG-W, tak jak to czyni przed każdym posiedzeniem rządu w stosunku do pani min. Fotygi i innych pań w gabinecie.

Niestety, JK zabrakło tym razem klasy, by zrobić dobrą minę do złej gry i ukryć złość. Podobnie jak nie umiał zachować się w stosunku do polskich dyplomatów, pp. Greli i Truszczyńskiego, którzy bez poparcia rządu wygrali konkursy na odpowiedzialne stanowiska w Brukseli. Zamiast kwiatów – JK posłał im wiązankę oskarżeń, że za tysiące srebrników będą pracować w dyplomacji unijnej (a w polskiej PiS ich nie chce). Wspaniałomyślność wyraźnie nie jest cechą JK – raczej zawiść i złość.

(2) Zwykle gratuluje ten, kto przegrał.

Święta prawda. Wybory w Warszawie przegrał nie tylko Kazimierz Marcinkiewicz, ale i jego patron, JK, który go na to stanowisko delegował i popierał. Co prawda KM robił wszystko, żeby się odkleić od PiS, ale tym bardziej jest to porażką JK. Jako przegrany, powinien był i on pospieszyć z gratulacjami. Nikt by tych gratulacji nie uznał za szczere, ale nawet fałszywy uśmiech lepszy jest od nieskrywanej złości. Wszak wyuczona, nabyta uprzejmość (polityków, ekspedientek, kelnerów), jaka panuje w krajach cywilizowanych, uprzyjemnia życie i łagodzi obyczaje. Przecież kiedy politycy PiS i PO mówili do siebie per „przyjaciele”, nikt nie brał tego poważnie, a jednak…

Czy JK nie pamięta, jak gburowate były ekspedientki w Polsce Ludowej i jak nie mogliśmy się nadziwić, że ludzie na Zachodzie są uprzejmi? Po wyborach samorządowych koła zbliżone do PiS zapowiadają „nowe otwarcie”, które ma pomóc tej partii odzyskać wpływy w wielkich miastach. Jeżeli to ma być otwarcie przez zaciśnięte zęby, to nie wiem, kto się na to nabierze.

(3) Pan Marcinkiewicz już pogratulował.

To prawda. Marcinkiewicz pogratulował, Hanna Gronkiewicz-Waltz wyraża się o nim po wyborach w superlatywach i tak powinno być, to są elementarne reguły dobrego zachowania, poprawności politycznej w dobrym tego słowa znaczeniu.

(4) To, co mówi pani Gronkiewicz-Waltz o mojej partii, a bywa, że i o mnie, troszeczkę zwalnia mnie od takich towarzyskich obowiązków.

Nieprawda, HG-W krytykowała PiS i swojego rywala w granicach normy, podczas kampanii była wręcz bezbarwna, także KM zachowywał się elegancko. Kampania nie była w Warszawie brutalna ani krwawa. Nic nie zwalnia, nawet „troszeczkę”, pana premiera od odrobiny elegancji.

(5) My ciągle wyciągamy rękę, także teraz, po wyborach samorządowych.

Nie „ciągle”, tylko od czasu do czasu. JK co drugi raz wyciąga dłoń, a co drugi zaciśniętą pięść. Na wiecu przed Stocznią Gdańską wyciąga pięść i grozi tym, którzy „stoją tam, gdzie stało ZOMO”. Kilka dni później, na wiecu w Warszawie, wyciąga gałązkę oliwną. Trudno się dziwić, że przy takiej huśtawce uczuć ludzie się nie garną.

W głośnym już filmie dokumentalnym Marcela Łozińskiego i Piotra Tymochowicza „Jak to się robi” pokazane jest wychowywanie młodych polityków do sukcesu za wszelką cenę, w tym – za cenę braku poglądów. To ludzie bez właściwości, cynicy, którym zależy tylko na władzy – ostrzegają twórcy filmu. Jednakże po wyjściu z kina zaczynamy się zastanawiać, kogo wolimy – cynika czy fanatyka? W Warszawie przegrali obaj.