Rzeczpospolita Prokuratorów

Zwolnienie przez sąd dra Mirosława G. za kaucją z aresztu, w którym przesiedział ponad dwa miesiące, wywołało zdziwienie ministra Ziobro i stanowczą reakcję podległej mu prokuratury. Zdaniem sądu, nic nie wskazywało na to, że dr M.G. jest potencjalnym zabójcą i będzie mataczył. Na takie dictum prokuratura twierdzi, że to, czy dr M.G. jest czy nie jest winien zabójstwa okaże się po procesie, sąd zaś powinien trzymać go w areszcie. Nie ulega wątpliwości, że gdyby sąd przychylił się do wniosku prokuratury i przedłużył areszt, to prokuratura nie kwestionowałaby jego kompetencji. Inna sprawa, to czy dr M.G. okaże się winien pozostałych zarzutów, które ma na niego prokuratura. Z tego, co mówi minister Religa, proces będzie wstrząsający (skąd on to wie, to inna sprawa…). Można mu wierzyć. Zobaczymy zapewne najgorsze strony naszej służby zdrowia i natury ludzkiej. Ale to nie powód, żeby człowieka trzymać bez końca w areszcie. Nawet podejrzany o poważne przestępstwa powinien przebywać w areszcie tyle, ile jest konieczne, a nie dla wygody prokuratorów i polityków, co zresztą coraz częściej na jedno wychodzi, bo IV RP jest Rzeczpospolitą Prokuratorów.

Spektakularne aresztowanie Mirosława G. oraz samobójstwo Barbary Blidy mają ze sobą coś wspólnego, mianowicie zatarcie linii pomiędzy sprawiedliwością i polityką. Bracia Kaczyńscy, ministrowie Ziobro i Kaczmarek, dobrze grają na nastrojach wyborców, którzy pragną silnej ręki, rządu, który zrobi porządek, zaprowadzi prawo i sprawiedliwość. Dlatego, wręcz na pokaz, funkcjonariusze CBA urządzają pokazowe aresztowanie dra M.G., a ich koledzy z ABW o 6. rano przychodzą po byłą posłankę. I nie ma tu nic do rzeczy, że oboje mogą być winni. Winny może być każdy, ale i każdy ma godność, ma swoje prawa, każdemu przysługuje ich poszanowanie.

Tymczasem Polska (tu zgadzam się z prof. Geremkiem) coraz bardziej przypomina państwo stanu wyjątkowego (istnieje świetna książka prof. Ryszki – znawcy historii politycznej Niemiec – na ten temat). Panuje atmosfera zagrożenia, przed którym muszą nas uchronić funkcjonariusze w kominiarkach. Gdy Barbara Blida odebrała sobie życie, zwolennicy państwa stanu wyjątkowego zaczęli sugerować, że widocznie była winna, albo, że agenci ABW mieli skrępowane ręce, byli zastraszeni, że jeśli założą aresztowanej kajdanki, to opozycja i media podniosą rwetes, więc byli humanitarni i oto do czego prowadzi cackanie się z podejrzanymi.

Tymczasem gołym okiem widać, że od lat władza posługuje się aparatem ścigania do celów politycznych. Temu miało np. służyć na początku lat 90. aresztowanie na peronie dworca kolejowego, jak pospolitego przestępcy, ówczesnego prezesa NBP, Grzegorza Wojtowicza (okazał się niewinny), spektakularne i nieuzasadnione aresztowanie prezesa Modrzejewskiego na ulicy, aresztowanie Emila Wąsacza – najlepszego podobno ministra Prywatyzacji, prowadzenie w kajdankach Aleksandry Jakubowskiej. Wszystko to – jak pisze mec. Jan Widacki w „Przeglądzie” – „robienie obrzydliwych spektakli z zatrzymywania osób powszechnie znanych, poniewieranie ich godności ludzkiej, upokarzanie w czasie, gdy służy im domniemanie niewinności i nie obciąża żaden prawomocny wyrok sądowy”. To samo dotyczy dra M.G. Dla niejednej osoby takie potraktowanie może być powodem do samobójstwa, a przecież nawet przestępca ma prawo do życia, do respektowania jego praw, do sprawiedliwego sądu, do odbycia kary i do powrotu do społeczeństwa. Wystarczy przypomnieć głośną przed kilku laty sprawę czarnoskórego sportowca O.J.Simpsona w Kalifornii, o którym cała Ameryka była przekonana, że zamordował byłą żonę, a sąd go uniewinnił. Ciekawe, co by na to powiedział min. Ziobro.

Wypada zgodzić się z prof. Bronisławem Łagowskim, w tymże „Przeglądzie”, że nie widać w Polsce czynników (ani Platforma, ani SLD), które mogłyby się przeciwstawić bezsensownym prześladowaniom, brutalności, aresztowaniom, i w złej wierze wysuwanym oskarżeniom.

Wszystko to w imię oczyszczenia i walki z rzekomym układem, którego ciągle nie widać, ciągle nie obnażono, ciągle żadnej jego sprawki nie osądzono przed niezawisłym sądem. Zło trzeba zwalczać i za to każdemu chwała, ale nie na pokaz i nie pod publiczkę. Raczej oglądamy farsę, w której wróg publiczny nr 1, prezes PZPN, ojciec chrzestny mafii piłkarskiej, jeszcze wczoraj skazany przez rząd na infamię, zmienia się w autora sukcesu, jakim jest przyznanie Polsce Euro 2012.

Niestety, nie zawsze mamy do czynienia z farsą. Ostatnio wręcz przeciwnie – z tragedią.