Nienasycenie

Na drodze do pełnowładztwa i totalnej kontroli nad Państwem, PiS odniósł już wiele sukcesów, ale jest nienasycony: opanował „ciąg technologiczny” (wywiad, MSW, prokuraturę), podporządkował sobie służbę cywilną, ujarzmił media publiczne, obsadził spółki Skarbu Państwa, opanował wszystko, co było do opanowania z pewnymi wyjątkami, jak część mediów i sądownictwo, a zwłaszcza Trybunał Konstytucyjny. Od pierwszych swoich decyzji nie po myśli rządzących (np. w sprawie ustroju korporacji prawniczej), Trybunał Konstytucyjny stał się najbardziej widoczną, wręcz symboliczną zaporą na drodze do jedynowładztwa PiS. Stąd kolejne afronty wobec Trybunału, jak ostentacyjna nieobecność prezydenta na uroczystej sesji TK, kpiny premiera o sztuczkach prawniczych, insynuacje ze strony najwyższych władz, że u źródeł decyzji Trybunału leżą motywy polityczne, dowcipy, że Trybunał nie jest trzecią izbą parlamentu. Determinacja Braci w walce przeciwko TK nie zmalała nawet, kiedy jego członków ostentacyjnie przyjął Benedykt XVI podczas swojej wizyty w Polsce.

Nie mogąc pokonać Trybunału na punkty, PiS przystąpił do huraganowego ataku, per fas et nefas, usiłując za wszelką cenę nie dopuścić do wyroku w sprawie ustawy lustracyjnej przed 15 maja, a przede wszystkim dążąc do zburzenia autorytetu obecnego Trybunału. To drugie stało się w oczach Braci już kto wie, czy nie ważniejsze niż lustracja. Teczki zostaną chyba otwarte, a Trybunał będzie trwał i nadal „bruździł”, więc trzeba go tak pomniejszyć, sędziów tak zdyskredytować, żeby mu przeszła ochota na niezależność, i żeby sędziowie tylko potakiwali, bo jak nie…

W każdej sprawie oddzielnie można się spierać. Można się wadzić, czy Rzecznik Praw Obywatelskich musiał tak długo zwlekać ze swoim wystąpieniem do TK w sprawie ustawy lustracyjnej, czy też grał w drużynie PiS, która gra na czas. Można dyskutować, czy poseł Mularczyk – przedstawiciel Sejmu (i PiS), autor ustawy (!) – miał dość czasu, żeby przygotować się do rozprawy po tym, jak RPO złożył swoje zastrzeżenia. (Choć okazało się, że jak trzeba, to pan poseł potrafi w ciągu 24 godzin wydobyć teczki z IPN i jeszcze się z nimi zapoznać. To jest na prawdę szybki Bill.) Można udawać, że nie wiadomo o co chodzi, kiedy chodzi o wykluczenie ze sprawy 4 sędziów ze względu na ich poglądy (jak gdyby pozostali poglądów nie mieli). Można uważać bądź nie, że wygrzebanie w ostatniej chwili „teczek” dwóch sędziów, Jamroza i Grzybowskiego, w których niczego nie było, to działanie dla dobra Trybunału, bo gdyby te „teczki” wyciągnięto PO wyroku niekorzystnym dla ustawy lustracyjnej, to by się mówiło, że Trybunał nie był obiektywny (aczkolwiek wyciągnięcie teczek w trakcie rozprawy to nic innego jak prowokacja). Można dyskutować, czy IPN jest taki operatywny, czy taki dyspozycyjny, że teczki członków TK ma zawsze pod ręką. Można dać sobie wmówić, że zabiegany poseł Mularczyk zapomniał powiedzieć, że „kontakt operacyjny” został wyrejestrowany ze względu na opór moralny, jaki stawiał. Można wierzyć, że IPN nie jest agencją, która ma dostarczać kwity na przeciwników.

Ale tylko wariat może uwierzyć, że wszystkie te chwyty były stosowane w dobrej wierze i miały na celu jedynie prawo i sprawiedliwość. Raczej jest wręcz odwrotnie: ponieważ PiS nie potrafił podporządkować sobie Trybunału, postanowił go zdemolować, nie bacząc na szkody, jakie wyrządza młodej polskiej demokracji.